#metoo to nie feministki i króliczek
  • Zofia MagdziakAutor:Zofia Magdziak

#metoo to nie feministki i króliczek

Dodano: 
fot. zdjęcie ilustracyjne
fot. zdjęcie ilustracyjneŹródło:Flickr / (CC BY-ND 2.0)
Redaktor Wojciech Wybranowski nie ma racji. Do chodzących w Czarnych Protestach kobiet czy biorących udział w (nierzadko) kontrowersyjnych akcjach kobiet, można mieć wiele pytań, a nawet i zastrzeżeń, ale ocenić odgórnie co pomoże ofiarom przemocy seksualnej a co im szkodzi? To mógł wymyślić tylko facet.

Facet, bo nie mężczyzna czy dżentelmen. Bo ten drugi to nie tylko płeć, ale też pewne cechy jakie można mieć albo nie.

Redaktora Wybranowskiego wzburzyła internetowa akcja #metoo (#jateż). Amerykańska aktorka zaproponowała by kobiety przyznały się w mediach społecznościowych, że dotknęła je przemoc seksualna. Piszą na swoich profilach #metoo i dodają co jest spotkało, jak się czuły albo tylko (i aż) że po prostu mają takie doświadczenie.

Wbrew stereotypowej opinii przemoc seksualną to nie tylko gwałt, ale też dwuznaczne uwagi, niechciane gesty i cały wachlarz zachowań, które zna wiele kobiet. Zbyt wiele.

Problem jest powszechny i bardzo często przemilczany, a ofiary nie pchają się, żeby o tym mówić bo kto lubi mówić o bolesnych przeżyciach? Ja na pewno nie i chyba nie jestem jedyna.

Ale przyznając się publicznie, że spotkało nas coś takiego pokazujemy innym kobietom, że nie są same – i taki przede wszystkim jest sens takiej akcji. Nie chodzi o żadne ideologiczne spory, tylko pokazanie bliskim, koleżankom z pracy czy przyjaciółkom, że nie są same. Bo o takich doświadczeniach naprawdę trudno mówić. Woli się ich nie pamiętać. I obawiam się, że tylko ofiara potrafi zrozumieć jak duże wsparcie daje świadomość, że jest ktoś kto to rozumie, kto wie jakie to uczucie i jak trudno żyć z takimi wspomnieniami.

Wbrew domysłom red. Wybranowskiego to żaden „autolans”. Żadna zdrowa osoba nie poświęciłaby swojego bezpieczeństwa, zdrowia czy nawet życia (w przypadku gwałtu prawda jest taka, że sprawca może w panice, albo w złości zrobić coś nieobliczalnego) żeby „pokazać się” w mediach. Kobiety nie chcą być ofiarami przemocy, ale są i to jest fakt, a nie „kreowanie” czegoś w mediach społecznościowych.

Oczywiście wspieram też inicjatywę podwyższania kar dla sprawców przemocy – seksualnej i każdej innej. Oczywiście trzeba ten problem przeanalizować też w kontekście przekazu w mediach (to jakie relacje damsko-męskie promują np. filmy, to osobny temat), tego jak o problemie mówi Kościół czy tego jak na sprawy przemocy seksualnej reagują policjanci, którym próbuje się zgłosić przestępstwo. Ale akurat w tej akcji, chodzi raczej o pokazanie, że to problem powszechny, trudny dla kobiet, wstydliwy. A obrażanie akcji #metoo bez głębszego zastanowienia, to po prostu żartowanie z gwałtu, z bólu, z zaatakowanych kobiet, z wykorzystywanych seksualnie dziewczynek i konsekwencji tych przeżyć dla ofiar.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także