Odyseja polskiego złota. Jak uratowano skarb narodowy II RP

Odyseja polskiego złota. Jak uratowano skarb narodowy II RP

Dodano: 
Okładka HDR
Okładka HDR 
Grupa dzielnych Polaków dokonała niemożliwego. Uniknęli niemieckiego pościgu i wywieźli na Zachód liczące wiele ton zapasy polskiego kruszcu.

Piotr Włoczyk

Autobusy stały w praskim parku Paderewskiego równo zaparkowane jeden obok drugiego. Chevrolety, fiaty i leylandy. Właściwie wszystkie prezentowały się podobnie żałośnie. Pordzewiałe, niektóre z otwartymi klapami od silników, z których zwisały kable, inne z odkręconymi kołami. To wszystko, co mógł wygospodarować gen. Aleksander Litwinowicz, odpowiadający za ewakuację rządu. Pułkownik Adam Koc nie wierzył własnym oczom. Dziesięć rozklekotanych maszyn należących do PKP i dwa autobusy miejskie miały przewieźć w bezpieczne miejsce polski skarb narodowy, od którego mógł zależeć dalszy udział Polski w wojnie.

Pułkownik Koc miał raptem dobę, by doprowadzić pojazdy do ładu, znaleźć dla nich paliwo, skompletować załogę i opracować plan ewakuacji na południe, który dawałby największe szanse na uniknięcie śmiertelnego niebezpieczeństwa, które czyhało na konwój w chmurach. Oczywiste było bowiem, że Niemcy będą chcieli za wszelką cenę powstrzymać Polaków przed wywiezieniem złotych rezerw Banku Polskiego. Zaczął się dramatyczny wyścig z czasem. Kolejne dni i tygodnie tej „złotej epopei” były popisem niezwykłej pomysłowości kilku ludzi, którzy wbrew wszystkiemu uparli się, że dostarczą polskie złoto w bezpieczne miejsce.

Na południe!

4 września Niemcy wkroczyli do Grudziądza, w Częstochowie rozpętali „krwawy poniedziałek”, zabijając ok. 500 mieszkańców miasta, i właśnie wygrali bitwę pod Mławą. Mimo że dzień wcześniej Francja i Wielka Brytania wypowiedziały Niemcom wojnę i sytuacja Polski nie była jeszcze dramatyczna, rząd premiera Felicjana Sławoja-Składkowskiego podjął decyzję o ewakuacji najważniejszych urzędów państwowych. Równolegle została podjęta decyzja o wywiezieniu jak najdalej od linii frontu zasobów złota Banku Polskiego. Rząd powierzył to zadanie zaufanemu człowiekowi – wspomnianemu już płk. Adamowi Kocowi, byłemu oficerowi wywiadu, byłemu prezesowi Banku Polskiego, a także wieloletniemu wiceministrowi skarbu.

Rząd polski dysponował w chwili wybuchu wojny ok. 95 tonami złota o wartości ok. 464 mln zł (ok. 87 mln dol.). Dzisiaj byłby to odpowiednik ok. 6 mld zł. Majątek narodowy ulokowany w drogocennym kruszcu był jednak rozproszony. W skarbcu Banku Polskiego przy ul. Bielańskiej w Warszawie przechowywano 38 ton złota o wartości ok. 193 mln zł, natomiast 37 ton wywieziono dla bezpieczeństwa dwa miesiące przed wybuchem wojny do Brześcia, Lublina, Siedlec i Zamościa. Dodatkowo 20 ton polskiego złota zdeponowano w Paryżu, Londynie, Zurychu i Nowym Jorku.

(...)

Cały tekst dostępny w najnowszym numerze miesięcznika! Już w kioskach!

Cały artykuł dostępny jest w 11/2019 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.