Belgowie w służbie Hitlera. Bruksela wolałaby dziś o tym zapomnieć

Belgowie w służbie Hitlera. Bruksela wolałaby dziś o tym zapomnieć

Dodano: 
Léon Degrelle wręcza medale żołnierzom Legionu Walońskiego SS, 1944 r.
Léon Degrelle wręcza medale żołnierzom Legionu Walońskiego SS, 1944 r. Źródło: Wikimedia Commons / collection Étienne Grandchamps
Atakowali wojska sowieckie z impetem, prawie zawsze z powodzeniem. Za sukcesy płacili jednak dużymi stratami.

Arkadiusz Karbowiak

Gdy Heinrich Himmler, SS-Reichsführer, podjął w czerwcu 1940 r. decyzję o stworzeniu z SS-Verfügungstruppen (od lipca 1940 r. Waffen-SS) nordycko-germańskiej legii cudzoziemskiej w okupowanej Belgii, zaszczytu służby w tej formacji dostąpili jedynie ochotnicy flamandzkiego pochodzenia. Walonowie, jako frankofoni, byli przez narodowych socjalistów postrzegani jako element rasowo mało wartościowy.

Ta ocena nie uległa zmianie nawet po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, chociaż Adolf Hitler zezwolił na powstanie walońskiego legionu, który miał walczyć w składzie Wehrmachtu. Jednostce nadano nazwę Wallonische-Infanterie Bataillon 373. Większość ochotników stanowili członkowie ruchu katolickiego Christus Rex. Za cel swej działalności obrali sobie dokonanie duchowej rewolucji, mającej odnowić społeczeństwo w duchu katolickim. 8 sierpnia 1941 r. walońscy ochotnicy przemaszerowali ulicami Brukseli na dworzec Gare du Nord, by stamtąd wyruszyć na poligon w Meseritz (dzisiaj: Międzyrzecz). Tam 22 sierpnia 1941 r. złożyli przysięgę na wierność Adolfowi Hitlerowi. Léon Degrelle, przywódca Christus Rex, tak skonstatował fakt utworzenia legionu: „W 1941 roku niespodziewanie dano nam okazję, by stać się towarzyszami broni zwycięzców, całkowicie im równymi. Wszystko zależało od naszej odwagi”.

Na froncie wschodnim

Plakat rekurtacyjny

Walońscy rekruci otrzymali mundury Wehrmachtu z naszytą na lewym ramieniu belgijską flagą. Batalion liczył 19 oficerów i 850 żołnierzy oraz podoficerów. Kadrę stanowili w większości weterani I wojny światowej oraz oficerowie rezerwy armii belgijskiej. Na czele jednostki stał początkowo mjr Georges Jocobs, oficer belgijskich wojsk kolonialnych. Swą funkcję pełnił krótko, bo już 1 stycznia 1942 r. został zastąpiony zwolnionym z oflagu kpt. Pierre’em Paulym. W połowie października legioniści wyruszyli na front i 2 listopada dotarli w okolice Dniepropietrowska. Tam nawiązali kontakt ze stacjonującymi żołnierzami z włoskich dywizji piechoty: 9. DP „Pasubio” i 52. DP „Torino”.

Pierwszymi przeciwnikami Walonów byli sowieccy partyzanci. W walkach z nimi 373. Batalion poniósł pierwsze straty. Długą listę poległych Walonów otworzył 1 grudnia 1941 r. zabity na drodze Griszino – Sieło, na skutek wybuchu miny, dowódca 4. Kompanii kpt. Rene Dupres. W styczniu 1942 r. Walonowie zostali włączeni do Kampfgruppe Töger z 100. Dywizji Lekkiej Piechoty gen. Sannego. Skierowano ich nad rzekę Samarę. Tam zajęli pozycje obok żołnierzy z 5. Dywizji Zmotoryzowanej SS „Wiking”. Kluczowym zadaniem 373. Batalionu była obrona wsi Gromojabałka, na którą od 18 lutego zaczął spadać deszcz sowieckich pocisków artyleryjskich. Po 10 dniach intensywnego ostrzału Sowieci przystąpili do szturmu siłą dwóch pułków wspieranych przez 14 czołgów. Przewaga przeciwnika była olbrzymia, choć Walonowie starali się ją niwelować męstwem i poświęceniem żołnierzy. Będący wówczas w stopniu gefreitera. Léon Degrelle wspominał: „Czołgi nas przydusiły. Setki Rosjan strzelały z karabinów maszynowych, z najbliższej odległości. Tuż za nami słomiana strzecha zawaliła się w potężnych płomieniach. Zbliżał się finał”.

Około godz. 15, kiedy wydawało się, że Walonowie zostaną całkowicie unicestwieni, z pomocą przybyli im piloci Luftwaffe. Atakujące z lotu nurkowego samoloty Ju-87, zwane popularnie stukasami, obłożyły bombami atakujących Sowietów. Zamieszanie w ich szeregach wykorzystał kpt. Pierre Pauly, który wraz ze swymi podkomendnymi zaatakował czerwonoarmistów, wypierając ich z części wsi.

Ostatecznie bitwę na korzyść wojsk niemieckich rozstrzygnął batalion z 100. Dywizji Piechoty Lekkiej, wsparty 10 czołgami. Walonowie, choć pokazali swoją determinację i niezwykłe umiejętności bojowe, ponieśli ogromne straty. Z 411 żołnierzy aż 71 zginęło, a 155 odniosło rany. Szczególnie dotkliwe były one w 2. Kompanii legionu, którą musiano rozwiązać. Przy życiu pozostało z niej zaledwie 12 żołnierzy. Wśród zabitych był także biały Rosjanin, płk Siergiej Smoleński. W uznaniu zasług 34 legionistów udekorowano Krzyżami Żelaznymi I i II klasy. To ostatnie odznaczenie wręczone przez gen. Wernera Sannego we wsi Stepanówka otrzymał także Léon Degrelle, awansowany do stopnia oberfeldfebla (starszego sierżanta).

SS-Obergruppenführer Felix Steiner, śledzący walkę legionu, tak go oceniał: „Legion Wallonie zawsze chętniej atakował, niż się bronił. Walonowie atakowali zawsze z takim impetem, iż ich szturmy prawie za każdym razem kończyły się sukcesem. Najczęściej jednak płacili za to dużymi stratami. W działaniach typowo obronnych nie czuli się równie dobrze, jednak i tutaj wykazali się wytrwałością oraz zdolnością pokonywania kryzysowych sytuacji przez szybkie kontrataki”.

Legion Waloński, Sanok, maj 2007 (rekonstrukcja historyczna)

Tuż pod bitwie pod Gromojabałką batalion wycofano z frontu w celu uzupełnienia strat. Jednak już w maju Walonowie znaleźli się znów na pierwszej linii, będąc (od 5 maja 1942) w składzie 97. Lekkiej Dywizji Piechoty (przemianowanej niedługo potem na 97. Dywizję Strzelców) w wyprawie nad Don, a potem Kaukaz. Ciekawostką jest to, że w tym czasie batalionem dowodził kpt. Georges Czechow. Był rosyjskim białym emigrantem, który swą przygodę z wojskiem rozpoczął w 1914 r. w szeregach carskiej marynarki wojennej. Podczas I wojny światowej pływał na niszczycielu „Łetun”, pełniąc obowiązki oficera artylerii. W latach wojny domowej walczył po stronie białych, a potem opuścił Rosję wraz z resztkami armii gen. Piotra Wrangla. Od połowy lat 20. mieszkał w Belgii, działając w założonym w 1929 r. w Paryżu Rosyjskim Związku Imperialnym. W 1941 r. wstąpił do legionu i objął dowodzenie 3. Kompanią. Po odejściu kpt. Pierre’a Pauly’ego został dowódcą legionu, ale po dwóch miesiącach zrezygnował, przekazując swą funkcję kpt. Lucienowi Lippertowi. Sam zaś objął dowództwo 36. Batalionu Zapasowego.
Po wojnie Georges Czechow wyjechał do Argentyny i zmarł tam w 1961 r.

Obok Czechowa w batalionie służyło także 25 białych Rosjan. Szefem służby sanitarnej był por. Piotr Jaczmin, a najmłodszym ochotnikiem legionu – syn rosyjskiego arystokraty, Marcel Turczaninow. Zanim znalazł się w szeregach francuskiej Legii Cudzoziemskiej w Indochinach i Algierii, wstąpił do walońskiej dywizji SS za aprobatą Degrelle’a, mając niecałe 15 lat.

Z grona rosyjskich emigrantów wywodził się Nikołaj Sachnowski, prowadzący niezwykle aktywną działalność polityczno-propagandową. Jemu samemu, podobnie jak innym Rosjanom, szczególnie na sercu leżał tragiczny los jeńców sowieckich. Starał się więc wszelkimi sposobami ulżyć ich ciężkiej doli. Sachnowski był, za zgodą Niemców, organizatorem kilku 40–45-osobowych plutonów złożonych z byłych czerwonoarmistów. Oddziały te stanowiły grupy wsparcia dla batalionu walońskiego w czasie walk na Kaukazie. Funkcjonowanie tych grup w strukturach legionu okazało się bardzo problematyczne z chwilą przejścia legionu pod zwierzchnictwo SS, bo Niemcy nie chcieli się zgodzić na dalszą służbę byłych czerwonoarmistów. Ostatecznie tylko 40 z nich pozostało w jednostce. Wraz z Sonderführerem Rostisławem Zawadzkim w 1943 r., w czasie walk w kotle pod Czerkasami, zdezerterowali do bolszewików.

Artykuł został opublikowany w 10/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.