W nocy wyruszą ścieżkami Chrystusa. Tak w kujawskiej kalwarii celebruje się Tiruduum Paschalne

W nocy wyruszą ścieżkami Chrystusa. Tak w kujawskiej kalwarii celebruje się Tiruduum Paschalne

Dodano: 
Ojciec Kamil Paczkowski
Ojciec Kamil Paczkowski Źródło: Archiwum prywatne
Pakości to jedyna kalwaria w Polsce, a może nawet w Europie, której najważniejsze celebracje odbywają się w Wielki Czwartek i w Wielki Piątek i to w nocy – opowiada o. Kamil Paczkowski, franciszkanin, kustosz Kalwarii Pakoskiej. W Kujawskiej Jerozolimie nie ma inscenizacji pojmania i męki Chrystusa. Wierni przemierzają kalwarię śpiewając. Teksty nie zmieniły się od 200 lat.

Agnieszka Niewińska: Kalwaria Pakoska w Pakości na Kujawach, której jest ojciec kustoszem, to druga po Kalwarii Zebrzydowskiej najstarsza polska kalwaria. Ale takich kompleksów sakralnych mamy w naszym kraju przeszło 20. Jakie były motywy budowania kalwarii?

O. Kamil Paczkowski: Takie Jerozolimy przeniesione na rodzimy grunt, to odpowiedź na trudności związane z pielgrzymowaniem do Ziemi Świętej. Przez wieki pielgrzymowanie tam było dostępne jedynie dla niektórych warstw społecznych. Na pielgrzymkę mógł sobie pozwolić człowiek zamożny. To była kwesta kilkunastu tygodni czy nawet miesięcy w drodze. Niższych warstw społecznych nie było na to stać. W okresie średniowiecza zaczynają też powstawać granice państw, więc przemieszczanie się po Europie stało się nieco trudniejsze. Był to także trud fizyczny. Drogę pokonywało się pieszo bądź konno. Na pielgrzymów czyhały niebezpieczeństwa, bo nie było przecież takich dróg jakie dzisiaj znamy. Trzeba było się przedzierać przez lasy i bagna, a dodatkowo pielgrzym był łatwym celem dla zbójców. Trzeba też dodać, że Jerozolima przechodziła z rąk do rąk. Dostęp do miejsc świętych często był po prostu niemożliwy. To wszystko sprawiło, że genialni ludzie końcówki średniowiecza wpadli na pomysł by skopiować Jerozolimę i ją przenieść na grunt europejski.

Kalwarie zatem tworzono z myślą o tych, którzy nie mieli szans na wyprawę do Jerozolimy?

W 1481 r. skopiowano Jerozolimę na północy Włoch w Sacro Monte di Varallo in Sessia, w diecezji mediolańskiej. Idea przenoszenia Jerozolimy na grunt europejski została tam bardzo trafnie streszczona w jednym łacińskim zdaniu umieszczonym nad wejściem do grobu Pana Jezusa. Przetłumaczyć można ją następująco: „Aby tu ujrzał Jerozolimę ten, kto do tej prawdziwej pielgrzymować nie może”. Taka jest idea budowania kalwarii w Europie, w tym także w Polsce. Polska nie jest wyjątkowym miejscem, bo kalwarie powstawały od Portugalii począwszy, na Wilnie skończywszy. Włączyliśmy się w ten fenomen ogólnoeuropejski przedstawiania Jerozolimy na terenie rodzimym tak, aby prostemu człowiekowi dać pewne odczucia zbliżone do tych jakie mieli pielgrzymujący do Jerozolimy, umożliwić mu kroczenie ścieżkami Zbawiciela odwzorowanymi u nas. Nawiedzający kalwarie mogli również doświadczyć tych samych łask co pielgrzymi zmierzający do Jerozolimy, bo cieszyły się tymi samymi odpustami.

Kalwaria Pakoska to pomysł ks. Adalberta Kęsickiego. Jak dużą rolę odegrał w powstaniu kujawskiej Jerozolimy?

W jej powstaniu ksiądz Adalbert (Wojciech) Kęsicki ma ogromne zasługi. Został proboszczem parafii św. Jakuba w Pakości w momencie, w którym Pakość była po konfliktach wyznaniowych między katolikami a protestantami. Szukał sposobności i środków duszpasterskich dla umocnienia katolicyzmu na terenie swojej parafii. Na pomysł odwzorowania Jerozolimy w Pakości wpadł za sprawą książki flamandzkiego mnicha Chrystiana Adrychomiusza. W XVI w. spędził on w Jerozolimie kilka lat. Odwiedził wszystkie sanktuaria w Ziemi Świętej związane zarówno ze Starym jak i Nowym Testamentem – ze szczególny uwzględnieniem miejsc związanych z męką Pana Jezusa. Następnie napisał książkę: „Jerozolima. Jaka była za czasów Chrystusa”. Opisał w niej wszystkie sanktuaria, punkty geograficzne, w których miały miejsce opisane w Piśmie Świętym wydarzenia, dodał cytaty biblijne, a także – co bardzo ważne – podał odległości między poszczególnymi miejscami wydarzeń związanymi z męką Pana Jezusa. Świadomie bądź nieświadomie stworzył w ten sposób podręcznik dla budowniczych kalwarii na terenie Europy.

W każdym miejscu można było odtworzyć Jerozolimę?

Potrzebne były do tego szczególne warunki topograficzne: dwa wzniesienia, żeby odwzorować górę Wniebowstąpienia i górę Golgoty, a także strumień, który miał oddać potok Cedron. Te dwie koordynaty geograficzne wystarczyły. Wyznaczenie odległości między poszczególnymi miejscami to już dzieło geometry. Tak też się stało w Pakości. Ksiądz Kęsicki najął geometrę, który wyznaczył miejsca na wybudowanie odpowiednich kaplic odwzorowujących wydarzenia z męki Pana Jezusa i wiosną 1628 r. – tak jest zapisane w naszej kronice, nie podano daty dziennej – ks. Kęsicki odprawił pierwsze nabożeństwo kalwaryjskie.

Miało ono jakiś szczególny kształt?

Ks. Kęsicki szedł z wiernymi od miejsca do miejsca oznaczonego drewnianym krzyżem i przy każdej stacji opowiadał co się tam wydarzyło. Kalwaria wpisuje się w to, co w historii liturgii nazywamy „biblia pauperum” czyli biblia dla ubogich. W XVII w. analfabetyzm nie był czymś nadzwyczajnym, dostęp do Pisma Świętego nie był szeroki. Ludzie historię Zbawienia czy wydarzenia z męki Pana Jezusa znali z opowieści kaznodziejów, z obrazów, ilustracji. Przy tych drewnianych krzyżach stawianych przez ks. Kęsickiego pojawiły się też malowidła na kartonie lub desce, które przedstawiały dane wydarzenie. Ksiądz wzywał do modlitwy, żalu za grzechy, do obietnicy poprawy i w ten sposób odprawiał te pierwsze nabożeństwa.

Miejscowym wiernym i właścicielom Pakości – rodowi Działyńskich – tak spodobały się te nabożeństwa, że podarowali ks. Kęsickiemu ziemię pod budowę kaplic i wolne przejścia pomiędzy nimi czyli tereny na ścieżki kalwaryjskie. W ten sposób w Pakości powstała kalwaria. Na miejscach krzyży z roku na rok powstawały kaplice. W ciągu tych pierwszych lat – od 1628 do 1630 r. – napływ wiernych był tak duży, że ks. Kęsicki zdał sobie sprawę, iż sam nie jest w stanie obsłużyć ruchu pielgrzymkowego. Porozumiał się z rodziną Działyńskich i postanowili zaprosić franciszkanów reformatów, by w Pakości założyli nową placówkę i wspomagali ks. Kęsickiego w duszpasterstwie kalwaryjskim.

Odpowiedź, jak rozumiem, była pozytywna.

Kapituła prowincjalna wyraziła zgodę. Pierwszych dwóch braci przybyło do Pakości w 1631 r. zamieszkali w prowizorycznym, nieistniejącym już kościółku Ducha Świętego, a Działyńscy podarowali braciom pozostałości po starym gotyckim zamku na wybudowanie kościoła i klasztoru. Równolegle trwała prowadzona przez ks. Kęsickiego budowa kaplic kalwaryjskich, a bracia współpracowali z księdzem przyjmując pielgrzymów.

Ostatecznie jednak przejęli klucze do kalwarii?

Księdza dotknęły choroby, słabość. Zaczął się więc rozglądać za kontynuatorem swojego dzieła, pytał okolicznych księży, plebanów, ale żaden nie był tym zainteresowany. Dlatego podjął decyzję i w Niedzielę Palmową 1647 r. w zbudowanym przez braci kościele przekazał im klucze do istniejących już kaplic, prawa własności i przywileje odpustowe jakie już udało się mu uzyskać. Zlecił naszemu zakonowi kontynuowanie dzieła kalwaryjskiego. Franciszkanie duszpasterzowali w Pakości do 1837 r. kiedy to znalazła się w zaborze pruskim. Rząd pruski dążył do likwidacji życia zakonnego męskiego postrzegając je jako ostoję katolicyzmu i polskości. Konwent franciszkański w Pakości został przez Prusaków skasowany. Do naszego klasztoru i kościoła wprowadziła się miejscowa parafia św. Jakuba, bo kościół parafialny znalazł się w bardzo złym stanie technicznym. Kilka lat później po prostu się zapadł.

Bracia wrócili w okresie II RP?

W 1931 r. kiedy to po odzyskaniu przez Polskę niepodległości zaczęło się odradzać życie franciszkańskie w zaborze Pruskim. Nie mogli zamieszkać w historycznym klasztorze, bo w dalszym ciągu mieściła się w nim parafia. Osiedlili się w dawnym domku kwestarzy przy XII stacji drogi krzyżowej, obok kościoła Ukrzyżowania. Tam został erygowany klasztor i stamtąd otaczali opieką kalwarię. W czasie II wojny światowej naszych braci wywieziono do obozu koncentracyjnego, jeden z nich zginął. Ponownie pojawili się w Pakości w 1945 r. Jednak do historycznego klasztoru przenieśli się dopiero w 1976 r.

Kogo dziś przyciąga Kalwaria Pakoska? Pielgrzymów z całej Polski czy raczej mieszkańców Kujaw?

Kalwaria Pakoska nie miała takiego ogromnego zasięgu i popularności jak na przykład Kalwaria Zebrzydowska. W większości przybywali tu pielgrzymi z Polski i to raczej z centralnej Polski. Chociaż zdarzają się zapiski o pielgrzymach z dalszych stron. Dzisiaj jest podobnie. Kalwaria Pakoska jest znana w okolicy, nawiedzana głównie przez pielgrzymów z Kujaw i okolicy, chociaż zauważamy, że ruch pielgrzymkowy się zmienia. Coraz częściej przyjeżdżają ludzie z dalszych okolic, nawet z zagranicy.

Najwięcej osób zapewne przyjeżdża w Wielkim Tygodniu. Jak w Pakości wyglądają te uroczystości?

Pakość to jedyna kalwaria w Polsce, a może nawet w Europie, której najważniejsze celebracje odbywają się w Wielki Czwartek i w Wielki Piątek i to w nocy. W Wielki Czwartek o godz. 17 w naszym kościele sprawowana jest – zgodnie z oficjalną liturgią – Msza święta Wieczerzy Pańskiej. O godz. 20 wyruszamy do kapicy „Wieczernik”, gdzie odbywa się upamiętnienie Ostatniej Wieczerzy. Obok wieczernika jest kapliczka „Pożegnanie z Matką”. Pożegnanie Jezusa z Maryją nie zostało opisane w Ewangelii, ale wiemy z tradycji, że w tym czasie Maryja była obecna w Jerozolimie, więc tak po ludzku domyślamy się, że była gdzieś niedaleko w czasie Ostatniej Wieczerzy. Dlatego też jedna z kaplic jest poświęcona temu pożegnaniu. Następnie idziemy do Ogrodu Oliwnego, gdzie uczestniczymy w modlitwie Jezusa. Ogród Oliwny jest poza miastem więc wychodzimy za potok Cedron – tak jak to jest w Jerozolimie. Tam u stóp wzgórza następuje zdrada Judasza. Potem wraz Jezusem wracamy do miasta znów przechodząc przez potok Cedron. Przechodzimy przez kolejną kaplicę – bramę jerozolimką. W mieście udajemy się do arcykapłanów Annasza, w potem Kajfasza, gdzie Jezus został uwięziony. Jest już wówczas godzina 23. Zawieszamy naszą celebrację śpiewając przepiękną pieśń o udręczeniu Jezusa i pieśń „Na dobranoc Panu Jezusowi”. Gromadzimy się na nowo przy Kajfaszu o godz. 3 nad ranem kiedy już zbliża się świt.

Na te cztery godziny między godz. 23 a 3 ludzie się rozchodzą do domów?

Historycznie u Kajfasza była adoracja Najświętszego Sakramentu. Ludzie czuwali. Zresztą pielgrzymi z zewnątrz nie bardzo mieli się gdzie podziać w tym czasie. Dzisiaj rozchodzimy się na tę chwilę odpoczynku i o godz. 3 na nowo się zbieramy. Wtedy następuje wyprowadzenie Jezusa od Kajfasza do Piłata, a następnie od Piłata do Heroda i znów do Piłata, gdzie odbywa się oskarżenie, ubiczowanie, ukoronowanie cierniem. Następnie przechodzimy już do drugiej z 14 stacji, które znamy z tradycyjnej drogi krzyżowej. Naszą celebrację kończymy złożeniem Pana Jezusa w grobie około 5:30 nad ranem.

Przed Wielkim Tygodniem odbywają się w Pakości próby do tej celebracji?

Nie mamy prób, bo w Pakości nigdy nie wykształciły się inscenizacje w formie teatru jak np. w Kalwarii Zebrzydowskiej. To zawsze była procesja, w której jest niesiony krzyż. Fenomenem tej kalwarii jest to, że do tej pory korzystamy z tekstów, które mają przeszło 200 lat. Zostały jedynie leciutko wygładzone jeśli chodzi o język, szyk zdania. Wszyscy idą śpiewając. W rękach mają teksty, a na głowie latarki. Ciekawą rzeczą jest to, że w żadnym modlitewniku nigdy nie było zapisu nutowego tych melodii kalwaryjskich, a mimo to one przetrwały przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Ponoć do Pakości należy przyjechać na „kulanie pomarańczy”? O co chodzi?

Jest to związane z odpustem w drugi dzień świąt Wielkanocnych, który zawsze miał charakter lokalny. To bardzo radosny odpust. W historii procesja wychodziła z naszego kościoła na wzgórze kalwaryjskie. Potem zaczęto dodawać do tego kolejne radosne elementy. Na ten odpust szczególnie zapraszamy dzieci z rodzicami. Mogą wziąć udział w zawodach w kulaniu pomarańczy czyli toczeniu ich ze wzgórza. Wygrywa ten kto najdalej potoczy swoją pomarańczę. Kiedyś były to jajka, dziś kulamy pomarańcze. W lasku kalwaryjskim chowamy też upominki dla dzieci w postaci zajączków.

Dzisiaj mamy bardzo wiele sposobów na przeżywanie Wielkiego Postu, odbycie rekolekcji, odprawienie drogi krzyżowej. Można korzystać ze specjalnych aplikacji w telefonie, wysłuchać rekolekcji przez Internet, obejrzeć transmisje drogi krzyżowej z Ojcem Świętym. Dlaczego mielibyśmy ruszać do kalwarii?

Jestem zdania, że udział w kalwaryjskim misterium tu unikalne doświadczenie. Jesteśmy w Jerozolimie przeniesionej. Wierząc Adrychomiuszowi, przemierzamy nawet ten sam dystans, który przemierzał Jezus. Teksty rozważań, wszystkie są pisane w czasie teraźniejszym. Jezus idzie, spotyka, upada… To sprawia, że zupełnie inaczej przeżywamy tę drogę, doświadczamy tego jak byśmy byli w Jerozolimie. Łączymy się z Panem Jezusem nie za pomocą łączy internetowych czy telewizji, ale idąc za nim tymi ścieżkami.

Ojciec Kamil Paczkowski – franciszkanin, proboszcz parafii pw. św. Bonawentury w Pakości na Kujawach i kustosz Kalwarii Pakoskiej. Jest autorem pracy doktorskiej na temat kalwarii franciszkańskich w Polsce.

Rozmawiała: Agnieszka Niewińska
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także