Adamowicz: Kurde, Paweł, ale nie mogłeś poczekać?

Adamowicz: Kurde, Paweł, ale nie mogłeś poczekać?

Dodano: 
Magdalena Adamowicz
Magdalena Adamowicz Źródło: PAP / Adam Warżawa
"Ta śmierć wstrząsnęła tyloma ludźmi, że chyba stąd to moje działanie" – mówi w rozmowie z wp.pl Magdalena Adamowicz, wdowa po prezydencie Gdańska.

Adamowicz przekonuje, że ma "zadanie" od męża, które daje jej siłę i nie pozwala siedzieć w domu. "Tylko czasem jest trudno. Gdy byłyśmy w Kongresie, Antoninie zamgliły się oczy i powiedziała "To tata powinien tu być. To on zawsze walczył". No tak. Ale dlatego, że go nie ma, my jesteśmy. I mówię mu tylko: "Kurde, Paweł, no ok, fajnie, że to wszystko się układa, że ci mnie zaprosili, tamci. Że jesteśmy w Kongresie. Ale nie mogłeś poczekać?" – zwierza się w rozmowie z wp.pl.

Adamowicz twierdzi, że jest przekonana, że Bóg "strasznie potrzebował" jej męża, dlatego nie ma zamiaru z Nim dyskutować czy się gniewać.

Kandydatka KE do europarlamentu podkreśliła, że ma wsparcie swoich córek. "Zanim podjęłam decyzję o kandydowaniu, długo z nimi rozmawiałam i dostałam ich wsparcie. Wiem, że trochę im mnie brakuje. Mówią, że kiedyś miały zajętego tatę, ale mamę na miejscu. Teraz mama jest zajęta. Ale to specyficzny czas, krótka, intensywna kampania. Jakoś ogarniamy, dajemy radę. Są ze mnie dumne" – mówi Adamowicz.

Czytaj też:
"Żoną zamordowanego prezydenta uczynił mnie tragiczny los". Adamowicz odpowiada Pawłowicz

Czytaj też:
Paweł Adamowicz upamiętniony w Brukseli. "Mój mąż jest symbolem otwartości"

Źródło: wp.pl
Czytaj także