Bugaj: Drugą Irlandią na pewno nie będziemy
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Bugaj: Drugą Irlandią na pewno nie będziemy

Dodano: 
Prof. Ryszard Bugaj
Prof. Ryszard Bugaj Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Pierwszy okres w Unii Europejskiej to bez wątpienia sukces. Teraz jednak trzeba się zmierzyć z problemami, także czynnikami negatywnymi – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Ryszard Bugaj, ekonomista, założyciel Unii Pracy.

Jak z perspektywy tych piętnastu lat ocenia Pan wejście Polski do Unii Europejskiej?

Ryszard Bugaj: Pod względem ekonomicznym, te piętnaście lat bez wątpienia ocenić trzeba kategorii sukcesu. Problem w tym, że te pierwsze lata w Unii to okres, w którym dostaje się najwięcej. Potem, gdy dołączy się już do grona tych bogatszych państw, to ta perspektywa się zmienia. Są inne bardzo ważne czynniki, które należy brać pod uwagę.

Jakie to czynniki?

Na przykład kwestie klimatu. Jestem ostatnią osobą, która mówiłaby, że nie należy zwalczać efektu cieplarnianego. Należy zwalczać. Ale niestety w Unii przyjęto zasadę, że kraje biedniejsze, które opierały swoją gospodarkę na węglu będą miały pod górkę. Tymczasem to nie jest tak, że powinny ponosić koszty wyłącznie te kraje. Bo na przykład za absorpcję dwutlenku węgla odpowiada las. A więc powinna mieć znaczenie ilość hektarów lasu w danym kraju. W Holandii lasu nie ma. A w Unii to się nie liczy. Poza tym – do atmosfery odprowadzono jakąś ilość dwutlenku węgla, która odpowiada za zanieczyszczenie środowiska. To się gromadziło od czasu rewolucji przemysłowej, a więc od połowy XIX wieku, nawet nieco wcześniej. I odpowiadają za to w ogromnym stopniu kraje uprzemysłowione, duże, jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania. Nasz udział w tej skumulowanej na przestrzeni lat emisji jest dużo mniejszy. Ale do unijnej kasy płaci się za emisję bieżącą, nie za skumulowaną. To jeden z problemów. Jeśli chodzi o wejście Unii trudno ocenić kwestię otwartego rynku.

Polska raczej na tym korzysta?

Na otwarciu rynku korzystają nasze firmy, ale zagraniczne także. Polska gospodarka w dużej mierze opiera się na inwestycjach zagranicznych. Ale pamiętajmy, że inwestorzy zagraniczni nie przychodzą do nas dlatego, że nas kochają, ale dlatego, że na nas zarabiają. Dochód do podziału dla krajowców jest znacznie mniejszy niż wytworzony. W Irlandii poszło to najdalej. Tam 15 proc. wytworzonego produktu krajowego to transfery na rzecz zagranicznych inwestorów.

Ale Irlandia przedstawiana jest często jako kraj, który osiągnął sukces, jeśli chodzi o wskaźnik PKB na mieszkańca?

Bez wątpienia osiągnął sukces. Ale trzeba pamiętać, że Irlandia jest trochę takim amerykańskim lotniskowcem w Europie. Drogi Irlandii raczej nie da się powtórzyć także dlatego, że to niewielki kraj, w dodatku anglojęzyczny. Polska jest krajem średnim i nieanglojęzycznym, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Tam jeszcze dochodzi kwestia niskich podatków.

Faktycznie Irlandia, podobnie Luksemburg, wygrywają na konkurencji podatkowej. Polska jest bliska osiągnięcia tego celu. Ale tu rodzi się poważny problem – niskie podatki, to w dłuższej perspektywie niższe wpływy do budżetu, a co za tym idzie mniej środków na wydatki budżetowe. Liberalni ekonomiści powiedzą, że tak trzeba. Ja jestem innego zdania. Uważam, że cały dobrobyt powojennej Europy został zbudowany dzięki wysokiemu udziałowi podatków i wydatków publicznych.

W dyskusji o Unii Europejskiej zawsze pojawia się słowo Euro. Wydaje się, że politycy zrobili ze wspólnej waluty pozytywny bądź negatywny fetysz – jedni za wszelką cenę nie chcą do euro przystąpić, inni za wszelką cenę chcą je wprowadzić. A jak, tak całkowicie na chłodno wygląda ta kwestia od strony ekonomicznej?

Świat ekonomistów jest w tej kwestii mocno podzielony. Są gorący zwolennicy i gorący przeciwnicy, i jedni i drudzy są to poważni ludzie. Co istotne, wśród przeciwników są i ekonomiści lewicowi, jak Joseph E. Stiglitz, jak i liberalni, jak zmarły już Milton Friedman. Ten bardzo ostry podział jest bardzo ostry. Oba raporty, przygotowane przez Narodowy Bank Polski opierały się na bilansie czynników korzystnych i niekorzystnych.

Co z nich wynika?

Oba raporty mówiły, że do strefy Euro trzeba wstąpić, jeden – że jak najszybciej, drugi – że trzeba trochę poczekać. Z jednym zastrzeżeniem – obydwa raporty powstały jeszcze przed kryzysem ekonomicznym. Po nim wydaje się, że tych czynników niekorzystnych jest więcej.

Czytaj też:
Bugaj: Narracja o Polexicie szkodzi Polsce

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także