– Na ostatnią samorządową kampanię PSL zrzucili się kandydaci. Wyszło blisko 11 mln zł. Żyjemy z dnia na dzień, ale dajemy sobie radę – mówi informator gazety.
Skąd takie olbrzymie zadłużenie? Wszystko zaczęło się w 2001 roku, gdy PSL podczas kampanii wyborczej skorzystał z pieniędzy partyjnych, a nie z funduszy pochodzących z komitetu wyborczego. PKW podważyło sprawozdanie finansowe partii. Dług ostatecznie wyniósł 22 mln zł.
Waldemar Pawlak uważał, że ta decyzja była błędna i nie miał zamiaru spłacać zobowiązań. Długiem zajął się dopiero jego następca - Janusz Piechociński. Następnie spłatami zajął się Władysław Kosiniak-Kamysz.
Dług zaciągnięty przez Waldemara Pawlaka stopniał do niecałych 300 tys. zł. Problemem ludowców jest jednak kredyt na 2,5 mln zł, który zaciągnęli w marcu 2018 roku.
Czytaj też:
Komu ufają Polacy? "Rysuje nam się plejada czołówki polskich polityków"
Czytaj też:
PiS przegrywa z KE. "Nie wiem czy sondaż pisał redaktor Lis"