Mucha odniósł się również do ewentualnej kandydatury Donalda Tuska. – Niewątpliwie byłby w trudnej sytuacji. Trudno znaleźć jakieś sukcesy Donalda Tuska po dwóch kadencjach na fotelu szefa Rady Europejskiej. To czas Brexitu, kryzysu migracyjnego, deficytu demokracji w UE. Byłby to więc kandydat z jednej strony oceniany przez pryzmat europejski, z drugiej z perspektywy 8-letnich rządów PO w Polsce – ocenił.
Zastępca szefa KPRP stwierdził też, że dobrze się stało, iż kandydatką na szefa Komisji Europejskiej została przedstawicielka Europejskiej Partii Ludowej, czyli ugrupowania, które wygrało wybory w skali całej Europy. – Wygrała kandydatka popierana przez Grupę Wyszehradzką. Sąsiadka, która jest zorientowana w polskich sprawach. Prezydent miał styczność z p. minister chociażby podczas szczytu NATO w Warszawie. Wspierała rozbudowę wschodniej flanki NATO – tłumaczył.
Jak zaznaczył, paradoks negocjacji dotyczących obsady stanowiska szefa KE polegał na tym, że "część liderów europejskich w tym przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk forsowało kandydata z ugrupowania, które przegrało wybory". – To pokazało, że jest problem z odwzorowaniem wyników wyborów, z demokracją. Widzieliśmy, że także premierzy z EPL też się sprzeciwili tego rodzaju rozumowaniu, że będzie kandydat socjalistów – powiedział Mucha.
Mucha przyznał też, że bardzo prawdopodobna jest jesienna wizyta w Polsce prezydenta USA Donalda Trumpa. – Zależy nam na międzynarodowym charakterze uroczystości związanych z 80. rocznicą wybuchu II wojny światowej. My wiemy, że Polska była pierwszym państwem, które przeciwstawiło się agresji niemieckiej, później sowieckiej. Chcielibyśmy by pokazać kontekst nie tylko militarny, ale również zbrodnie na ludności cywilnej. Zależy nam by ta wiedza była powszechna i przypomniana światu – powiedział.
Czytaj też:
Zybertowicz o poglądach Ursuli von der Leyen: Niebezpieczne