Flis: Dwupartyjnego modelu w Polsce nie będzie

Flis: Dwupartyjnego modelu w Polsce nie będzie

Dodano: 
Posłowie w Sejmie
Posłowie w Sejmie Źródło: Kancelaria Sejmu / Krzysztof Białoskórski
We Włoszech kilkanaście lat temu w wyborach parlamentarnych mandaty rozdzieliły pomiędzy siebie dwa silne bloki. Jednak jeden rozpadł się od razu po wyborach, drugi trochę później. Przy modelu dwupartyjnym spora część elektoratu nie ma swojego reprezentanta. Wyborcy ci zaczynają wtedy szukać trzeciej siły – mówi prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Tzw. jednoczenie opozycji przeciąga się, jednak niektórzy już teraz wieszczą powstanie modelu dwupartyjnego w Polsce. Czy taki system byłby korzystny, czy niekorzystny dla Polski?

Prof. Jarosław Flis: To rozważania czysto teoretyczne – wyłonienie się takiego modelu w Polsce jest bardzo mało realne. Są w zasadzie tylko dwa państwa, w których on występuje. Stany Zjednoczone i Malta. Z tym, że w Stanach Zjednoczonych jest zupełnie inny system. Do tamtejszych partii jak ulał pasowałoby bardziej polskie słowo „stronnictwa”, bo z partiami takimi, jak występują u nas nie mamy tam do czynienia.

To znaczy?

Przede wszystkim w USA z partii nie można zostać wyrzuconym. Kandydaci na przykład do parlamentu wyłaniani są w prawyborach. Nie ma możliwości, by prezes, czy przewodniczący ustalał kto zostanie posłem. Tam o wszystkim decydują wyborcy, w dodatku sam system prawyborów jest nadzorowany przez władze państwowe. Z kolei Malta to kraj wielkości Białegostoku. Więc skala ta jest zupełnie inna. W innych krajach system dwupartyjny nie występuje. Owszem – we Włoszech kilkanaście lat temu w wyborach parlamentarnych mandaty rozdzieliły pomiędzy siebie dwa silne bloki. Jednak jeden rozpadł się od razu po wyborach, drugi trochę później. Przy modelu dwupartyjnym spora część elektoratu nie ma swojego reprezentanta. Wyborcy ci zaczynają wtedy szukać trzeciej siły.

W 2011 roku sukces odniósł Palikot, z kilkunastoma procentami głosów. W 2014 Korwin-Mikke. W 2015 w wyborach prezydenckich było 20 proc. poparcia dla Pawła Kukiza, a w parlamentarnych miejsca w Sejmie wywalczył Kukiz’15 i Nowoczesna. Teraz aspirująca do roli nowej siły Wiosna Roberta Biedronia jest na granicy progu. A we wszystkich sondażach prym wiedzie PiS i nieistniejąca jeszcze lista zjednoczonej opozycji.

Polaryzacja jest faktem. Jednak z podobną mieliśmy już do czynienia w roku 2007. Wtedy zdecydowanie najwyższe poparcie uzyskały PO i PiS. A SDPL i Partia Demokratyczna zasiliły szeregi LiD-u, Samoobrona i Liga Polskich Rodzin wypadły z Sejmu. Oprócz PO i PiS weszły Lewica i Demokraci oraz PSL. Dziś też mamy do czynienia z polaryzacją, jednak nie jest powiedziane, że ktoś z pozostałych progu nie przekroczy. Natomiast warto pamiętać o jednej rzeczy.

Jakiej?

Fakt, że dziś wyborcy w Polsce mniej chętnie szukają trzeciej siły wynika z faktu, że ugrupowania, do tej pory aspirujące do takiej roli, zawiodły. Ruch Palikota bardzo szybko przestał istnieć, los Nowoczesnej zdaje się przesądzony. Ruchu Kukiz’15 ma poważne problemy – z każdym rokiem traci jeden punkt procentowy. Do Parlamentu Europejskiego nie wszedł. Wydaje się, że błędem było zerwanie w 2015 roku współpracy z Bezpartyjnymi Samorządowcami i dogadanie się z narodowcami. Wiosna również ma swoje problemy. A więc wyborcy decydują o głosowaniu na ugrupowania duże, nie głosują „za kimś”, ale przeciwko komuś. I znacznie trudniej będzie im zaufać nowym inicjatywom. To jednak nie oznacza budowy systemu dwupartyjnego.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także