Prof. Wojciech Roszkowski: By zakończyć wojnę, niektórzy muszą odejść z polityki

Prof. Wojciech Roszkowski: By zakończyć wojnę, niektórzy muszą odejść z polityki

Dodano: 
Sejm, blokada mówinicy przez posłów opozycji
Sejm, blokada mówinicy przez posłów opozycji Źródło: PAP / Marcin Obara
Pewne złagodzenie sporu jest możliwe. Stanie się tak wtedy, gdy osoby najbardziej zaangażowane w tę wojnę polsko-polską albo się zreflektują, albo z polityki odejdą. Zresztą to się dzieje, Stefan Niesiołowski zapowiedział już wycofanie się z działalności politycznej. W jego ślady powinni pójść inni – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Wojciech Roszkowski, historyk, ekspert w dziedzinie historii najnowszej.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński wezwał do zakończenia”wojny polsko-polskiej”. Stwierdził, że wprawdzie sporu się nie wyeliminuje, ale można doprowadzić do tego, by odbywał się on w bardziej cywilizowanych ramach. Czy jest to realne?

Prof. Wojciech Roszkowski: Myślę, że pewne złagodzenie sporu jest możliwe. Stanie się tak wtedy, gdy osoby najbardziej zaangażowane w tę wojnę polsko-polską albo się zreflektują, albo z polityki odejdą. Zresztą to się dzieje, Stefan Niesiołowski zapowiedział już wycofanie się z działalności politycznej. W jego ślady powinni pójść inni.

Z obu stron, bo ta wojna nie jest przecież jednostronna?

Oczywiście, że obie strony konfliktu ponoszą za niego odpowiedzialność, nikt nie jest bez winy. Choć ja symetrystą nie jestem. Nie uważam, by ta odpowiedzialność rozkładała się po równo. To obecna opozycja w moim przekonaniu ponosi większą odpowiedzialność. Jeszcze gdy rządziła była bardzo agresywna wobec obecnej opozycji. Ale chyba każdy z polityków powinien wziąć to do siebie. O pojednanie będzie bardzo trudno.

Prezes Jarosław Kaczyński przywołał przykład Irlandii, gdzie dwie strony sporu walczyły i strzelały do siebie, a później do porozumienia jednak doszło?

Takie przykłady oczywiście są. Choćby RPA gdzie wydawało się, że dojdzie do wojny domowej. A jednak do niej nie doszło, nastąpił koniec apartheidu. Inna sprawa, że po latach ten apartheid wrócił, ale w drugą stronę. Jednak wracając do meritum, oczywiście, że przykłady dojścia do porozumienia są. Problem polega na tym, że w Polsce takich momentów, gdy wydawało się, że dojdzie do otrzeźwienia było już kilka. Ale to otrzeźwienie nie nastąpiło. Wydaje mi się, że należałoby zanalizować głębsze przyczyny tego konfliktu. Bo one są nie tylko w bieżącej polityce.

To znaczy?

Myślę, że kluczowe jest to, jak Polacy traktują politykę. Dla nich polityką jest wszystko. To jest efekt zaszłości historycznych, podziału na „panów i chamów” tyle, że z odwróconymi pojęciami. To kwestia stosunku do historii – czy my jesteśmy winni porażek, czy oni. Także przyczyny wojny polsko-polskiej są znacznie głębsze niż obecny podział PO – PiS.

No tak, mówi Pan, że dla naszych rodaków wszystko jest polityką. Z drugiej strony maksymalna frekwencja w wyborach politycznych wynosi 60 proc. Często jest niższa.

Ma Pan rację. Ale to chyba też nasza narodowa spuścizna. Walczymy politycznie, potem machamy ręką i mówimy „i tak nie mamy na to wpływu”. To dziedzictwo jeszcze zaborów, trudnej historii. Polacy mają świadomość, że wybory są bardzo ważne, ale nie idą na nie, bo uważają, że nic się nie zmieni.

Ale może to jest też pozytywne. Polacy się kłócą, są rozpolitykowani, ale do zbrodni na tle politycznym dochodzi stosunkowo rzadko. Jesteśmy w gruncie rzeczy pokojowi?

Ma Pan rację. Ostateczne rozstrzygnięcie przy pomocy siły w naszym społeczeństwie następuje niezwykle rzadko.

Czytaj też:
Koniec wojny polsko-polskiej? "Cenna inicjatywa Jarosława Kaczyńskiego"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także