Misiewicz dziękuje Bodnarowi. Pierwszy wywiad b. rzecznika MON po wyjściu z aresztu

Misiewicz dziękuje Bodnarowi. Pierwszy wywiad b. rzecznika MON po wyjściu z aresztu

Dodano: 
Bartłomiej Misiewicz
Bartłomiej Misiewicz Źródło: CO MON / Robert Suchy
Ja już w areszcie zrozumiałem, że sprawiedliwy wyrok w mojej sprawie może wydać tylko niezawisły, niezależny od polityków sąd. Jeśli taki będzie, to jestem o siebie zupełnie spokojny. Udowodnię swoją niewinność - przyznaje w pierwszym wywiadzie po wyjściu z aresztu były rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz.

W czerwcu sąd przedłużył areszt byłemu rzecznikowi MON o dwa miesiące, z zastrzeżeniem, że może wyjść na wolność jeśli wpłaci 100 tys. zł poręczenia majątkowego. W związku z faktem, że rodzina wpłaciła kaucję, polityk opuścił wczoraj areszt. Teraz udzielił pierwszego wywiadu, w którym mówi o czasie spędzonym za kratami i o swojej sytuacji. Szczególne podziękowania kieruje do Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara.

Izolacja

W rozmowie z Januszem Schwertnerem z serwisu Onet polityk ujawnia, że przez pięć miesięcy ze względów bezpieczeństwa siedział w izolowanej celi, nie miał kontaktu z innymi więźniami. Przyznaje, że było to dla niego przeżycie traumatyczne, z którym jeszcze się nie uporał. – 23 godziny na dobę przebywałem sam ze sobą, w celi dwa na trzy metry – podkreśla. Dodaje, że nawet na spacery wychodził sam. – Po 2,5 miesiącach odwiedzili mnie rodzice, ale areszt to nie jest dobre miejsce na odwiedziny swojego syna – wskazuje.

Serwis Onet.pl donosi, że powodem izolacji Misiewicza był fakt, iż władze aresztu ustaliły, że jego życie i zdrowie jest zagrożone ze strony współwięźniów.

"Nie będę zgrywał twardziela"

Pytany, jak udało mu się przetrwać całkowitą izolację, odpowiada: "Mnie bardzo pomogło to, że zbliżyłem się do Boga. W ogóle w więzieniu jest tak, że albo ktoś się zbliża do Boga, albo ostatecznie od Niego oddala. Bo albo czerpie się siłę z wiary, albo całkowicie traci się nadzieję. Ja się modliłem codziennie i dziś też tak robię. Nauczyłem się dostrzegać i dziękować za naprawdę małe rzeczy. Nie będę zgrywał twardziela - miałem wiele kryzysów i słabszych momentów. To jest trudne doświadczenie". Misiewicz przyznał, że siły dodawało mu także świadomość niewinności i konieczność udowodnienia tego, a także świadomość tego, że na wolności ktoś na niego czeka. – Poza tym nie miałem zamiaru dawać komukolwiek satysfakcji z tego, że się za tymi kratami załamię. To próbowałem wbijać sobie do głowy: „nie dam im satysfakcji”. Ale powtarzam: nie zgrywam twardziela, miałem kryzysy. Duże – dodaje. Były rzecznik MON przyznaje, że negatywnie na jego stan psychiczny wpływały także doniesienia o artykułach, które pojawiają się na jego temat.

Misiewicz mówi, że z powodu stresu schudł w areszcie 25 kg.

Misiewicz dziękuje Bodnarowi

Były współpracownik Antoniego Macierewicza podkreśla, że bzdurą są doniesienia, że opuścił areszt dzięki politykom Prawa i Sprawiedliwości. – Prokuratura do ostatniego momentu robiła wszystko, aby uniemożliwić mi opuszczenie aresztu, mimo decyzji sądu. Doszło wręcz do bezprecedensowej sytuacji: przez pewien czas stosowano wobec mnie zarówno areszt, jak i poręczenie majątkowe. Mój tata wpłacił wymaganą, decyzją sądu, kaucję 100 tys. zł, a prokurator odmawiał mojego zwolnienia z aresztu. To było niezgodne z prawem – uważa. Szczególne słowa podziękowania Misiewicz skierował do Adama Bodnara. – Rzecznik Praw Obywatelskich objął to śledztwo swego rodzaju kuratelą. Zainterweniował. Bez jego pomocy i bez wsparcia moich prawników zapewne nie byłbym dziś na wolności – dodaje.

Źródło: Onet.pl
Czytaj także