"Chcieliśmy być wolni i wolność sobie zawdzięczać". 75 lat temu wybuchło Powstanie Warszawskie

"Chcieliśmy być wolni i wolność sobie zawdzięczać". 75 lat temu wybuchło Powstanie Warszawskie

Dodano: 
Kopiec Powstania Warszawskiego
Kopiec Powstania Warszawskiego Źródło: PAP / Tomasz Gzell
"Jesienią 1944 roku w Warszawie, na tym skrwawionym opłatku uwolnionej ziemi, wolni Polacy zgodnie ze swoją wolą podjęli decyzję i wytrwali 63 dni” - pisał prof. Janusz Zawodny. Dokładnie 75 lat temu, 1 sierpnia 1944 roku, wybuchło Powstanie Warszawskie. Mieszkańcy stolicy wzięli odwet za 5 lat bezprzykładnego terroru.

„Lipiec 1944 roku można byłoby porównać do sierpnia 1939 roku, z tą jednak małą różnicą, że w sierpniu mieliśmy jeszcze niepodległość, a w lipcu 1944 roku przedsmak tej niepodległości. I wtedy, i dzisiaj byliśmy osamotnieni” – podkreślał w swojej książce „Wycinek z historii jednego życia” ppłk. Emil Kumor. W tym właśnie okresie – lipcu 1944 roku – emocje w Warszawie sięgały zenitu. Żołnierze Polskiego Państwa Podziemnego, którzy przez 5 lat okupacji przygotowywali się do otwartej walki z wrogiem niemal z bronią w ręku wyczekiwali rozkazu, chcąc wziąć odwet za „zbrodnie, mękę i krew”. A walka miała rozpocząć się lada dzień.

Decyzja o przyłączeniu Warszawy do Akcji Burza zapadła 25 lipca. Pierwotne plany, aby nie prowadzić walk w stolicy zmieniono pod wpływem rozwoju sytuacji na froncie i w samej Warszawie. Sztab Armii Krajowej rozważał uwolnienie miasta przed wkroczeniem Sowietów. 26 lipca rząd RP upoważnił swojego delegata do rozpoczęcia powstania w wybranym przez niego momencie. Kiedy do sztabu docierały liczne informacje o ruchach wojsk na prawym brzegu Wisły, Komendant Główny AK gen. Tadeusz Komorowski „Bór” po konsultacji z Delegatem Rządu RP na Kraj, wicepremierem Janem Stanisławem Jankowskim „Sobolem” wydał rozkaz o rozpoczęciu akcji zbrojnej w Warszawie, oznaczonej kryptonimem Godzina „W” (Wolność - red.), we wtorek 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17.00. Decyzję tę podjęto 31 lipca. Zaszyfrowany rozkaz był gotowy do przekazania łączniczkom o godz. 20. Ze względu na godzinę policyjną udało się go jednak dostarczyć dopiero następnego dnia rano. Spowodowało to problemy organizacyjne – brak czasu na wydobycie broni i dotarcie na miejsce zbiórki. Na Żoliborzu, w Śródmieściu i na Woli walki rozpoczęły się przed wyznaczoną godziną, przez co utracono element zaskoczenia.

„Niemcy nie mieli już żadnych złudzeń, że walka na śmierć i życie rozpoczęła się” – pisał Kumor. Kierownik Wydziału Legalizacji, który tego dnia miał okazję obserwować niemieckich żołnierzy, którzy nie zdążyli na czas powrócić do swoich oddziałów wskazywał, że widząc rozpoczynającą się walkę, tracili panowanie nad nerwami. „Każdy z Niemców robił wrażenie obłąkańca, o mętnym z przerażenia wzroku. Wtedy mogliśmy ocenić, jak wygląda ich odwaga i ich bohaterstwo. Byli to zwyczajni tchórze, którzy tylko w zwartych oddziałach, uzbrojeni po zęby, przedstawiali pewną wartość i to często wobec bezbronnych” – czytamy dalej we wspomnieniach ppłk. Kumora.

1 sierpnia 1944 roku do walki przystąpiło ok. 23-25 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej. Mogłoby się zdawać, że były to siły znaczące, gdyby nie jeden istotny szczegół – zaledwie 10 proc. Powstańców była uzbrojona. Naprzeciw siebie mieli niemiecki garnizon w sile 15 tysięcy żołnierzy i funkcjonariuszy policji uzbrojony „po zęby”, który już w czwartym dniu Powstania został wzmocniony nowymi jednostkami SS i policji oraz jednostkami polowymi wchodzącymi w skład 9. Armii. Pozwoliło to siłom wroga rozrosnąć się do 50 tys. i uzyskać miażdżącą przewagę nad siłami powstańczym.

W związku z rozpoczęciem Powstania w Warszawie panowała euforia. Po 5 latach okupacji stolica znów stała się wolna! Na jej ulicach powiewały biało-czerwone flagi, a z ulicznych „szczekaczek” rozbrzmiewały patriotyczne pieśni. Uruchomiona została nawet administracja, a prezydentem stolicy został Marceli Porowski. – Ta swoboda, kiedy Polacy zaczęli walczyć, to coś, czego wcześniej nie przeżyłam, coś, czego nie przeżyłam później. Ludzie rzucali się sobie na szyję ze szczęścia Jadwiga Przybylska-Wolf, sanitariuszka podczas Powstania Warszawskiego. Powstańców od początku wspierała ludność cywilna. „Warszawa zaczęła i prowadziła śmiertelny bój w osamotnieniu, lecz jej żołnierze nie byli osamotnieni” – pisał pierwszy historyk Powstania, Adam Borkiewicz.

Entuzjazm nie trwał jednak długo. Na wieść o wybuchu Powstania w Warszawie Reichsfuehrer SS Heinrich Himmler wydał rozkaz, w którym stwierdzał: "Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy". Rozkaz ten Niemcy wykonywali z iście aptekarską precyzją.

Powstanie zakończyło się militarną i polityczną klęską. W wyniku trwających 63 dni walk zginęło 20 tysięcy żołnierzy i 180 tysięcy ludności cywilnej. Warszawa niemal przestała istnieć. Wobec wrogiej postawy władz sowieckich, niewystarczającej pomocy ze strony mocarstw zachodnich, a także ogromnej przewagi militarnej Niemiec było to nieuniknione.

2 października 1944 r. przedstawiciele KG AK płk Kazimierz Iranek-Osmecki "Jarecki" i ppłk Zygmunt Dobrowolski "Zyndram" podpisali w kwaterze SS-Obergruppenfuehrera Ericha von dem Bacha w Ożarowie akt kapitulacji.

Każdego roku, przy okazji rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, na nowo wywiązuje się dyskusja nad jego sensem. Niech głosem w tej dyskusji będą słowa prof. Janusza Zawodnego: "Zgodnie z własnym wyobrażeniem honoru i obowiązku, wybrali walkę, a nie bierne czekanie. Gdyby Warszawa nie walczyła, nieprzychylni powiedzieliby, że Polacy nie zasługiwali na wolność, że pogodzili się z hitlerowską tyranią. Jesienią 1944 roku w Warszawie, na tym skrwawionym opłatku uwolnionej ziemi, wolni Polacy zgodnie ze swoją wolą podjęli decyzję i wytrwali 63 dni”.

Źródło: DoRzeczy.pl / 1944.pl, "Wycinek z historii jednego życia" - Emil Kumor
Czytaj także