Giewont: Piorun trafił księdza trzy razy. On w tym czasie rozgrzeszał i pocieszał

Giewont: Piorun trafił księdza trzy razy. On w tym czasie rozgrzeszał i pocieszał

Dodano: 
Giewont
Giewont Źródło: PAP / Grzegorz Momot
Niezwykła postawa ks. Jerzego Kozłowskiego, który podczas czwartkowej burzy był na Giewoncie.

Relacje z Giewontu wprawiają osłupienie. Świadkowie mówią o huku, krzykach i panice. Pioruny poraziły około 20-osobową grupę turystów. Wśród nich był ksiądz Jerzy Kozłowski. Kapłan trafił do szpitala.

Ksiądz Jerzy Kozłowski przyjechał w Tatry z grupą wiernych z Dzierżoniowa. "Super Express" dotarł do księdza, który przebywa w szpitalu w Zakopanem. Okazuje się, że duchowny został trzykrotnie rażony piorunem. Mimo to dalej błogosławił, spowiadał i pocieszał innych rannych. Pierwszy piorun wypalił księdzu dziurę w plecach i go zamroczył. Kiedy się ocknął, zajął się innymi rannymi. Błogosławił ich, spowiadał i modlił się z nimi. Wtedy poraził go drugi piorun. – Ten był lżejszy, więc szybko doszedłem do siebie – relacjonuje ks. Jerzy. Dalej wykonywał swoją posługę i błogosławił wiernych. Na ziemię powalił go dopiero trzeci piorun.

W rozmowie z "Gościem Świdnickim" siostra księdza Jerzego poinformowała, iż stan kapłana jest stabilny, choć na jego ciele widać dość pokaźne rany: ma poranione nogi, limo, zszyty łuk brwiowy i spuchniętą twarz. Cały jest też posiniaczony, a w łopatce ma dziurę.

Czytaj też:
Gdzie jest Kaczyński? Fogiel odpowiada na domysły opozycji
Czytaj też:
Pierwsze przestępstwo w kosmosie? NASA bada sprawę

Źródło: "Super Express", "Gość Świdnicki"
Czytaj także