Zdaniem Josefa Bramla z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej, Polska zyskała "chwilową przychylność" Donalda Trumpa, bo "idzie mu na materialne ustępstwa". Inaczej w ocenie Bramla wygląda to w przypadku Niemiec czy Danii, które mają być przez amerykańskiego przywódcę "lekceważone".
Specjalista przytacza tu spięcie prezydenta USA z Danią dot. Grenlandii. Władze skandynawskiego państwa odmówiły Stanom sprzedaży tego regionu, po czym Donald Trump odwołał w odwecie planowaną na wrzesień wizytę w Danii i spotkanie z premier Mette Frederiksen.
Według Bramla to zachowanie typowe dla "transakcyjnego stylu rządów" Trumpa. – Uważa się za szefa, formułuje jasne cele i żądania i nagradza albo karze podwładnych, jeżeli nie odpowiadają jego wymaganiom – wskazuje Braml w rozmowie z Deutsche Welle.
Wpływy Berlina w Waszyngtonie nikną, umacnia się natomiast pozycja Warszawy. Ekspert ostrzega na łamach DW Polskę i inne państwa, by nie pokładały tylu nadziei w dobrych stosunkach dyplomatycznych z USA.
– Obecni przyjaciele Trumpa w Europie Wschodniej nie powinni pozwolić się omamić. Prędzej czy później dla amerykańskich geostrategów stanie się ważne pogodzenie interesów USA z interesami Rosji, by powstrzymać rozległe aktywności Chin – uważa Braml.
Politolog twierdzi też, że Trump zacieśnia relacje z tymi krajami UE, które nie dogadują się z Brukselą, i nie jest to przypadkowe - amerykański przywódca ma dążyć do pogłębienia nieporozumień w obrębie Unii. Dlatego też najsilniejsze w UE państwa są przez Trumpa pomijane.
– Rząd Trumpa od początku próbował wbijać klin między państwa UE – powiedział w rozmowie z "Südwestpresse" koordynator niemieckiego rządu ds. transatlantyckich Peter Beyer. – Powinniśmy traktować to poważnie – dodał.
Czytaj też:
„Polska kręci sobie sznur na szyję”