Zaszczuty przez sądy przedsiębiorca: Mój proces dłuższy niż w Rosji, na Białorusi i w Mongolii

Zaszczuty przez sądy przedsiębiorca: Mój proces dłuższy niż w Rosji, na Białorusi i w Mongolii

Dodano: 
Sąd
SądŹródło:PAP / Leszek Szymański
Prokuratura i sąd tak bardzo zatroszczyły się o los firmy i pracowników, że na skutek oskarżenia mnie firma zbankrutowała. A 150 zatrudnionych w niej osób trafiło na bruk. Miało to wpływ na życie wielu rodzin, które często były zmuszone opuścić Podlasie za chlebem. Wielu moich byłych pracowników wyjechało za granicę. Dziś rząd wzywa Polaków zza granicy do powrotu. Ale jak oni mają wracać, skoro czeka na nich tu zagrożenie ze strony wymiaru sprawiedliwości, który w teorii powinien ich chronić? – mówi portalowi DoRzeczy.pl Mirosław Ciełuszecki, przedsiębiorca od osiemnastu lat oskarżony w kuriozalnym procesie.

Niedawno w Telewizji Polskiej przedstawił Pan swoją wstrząsającą historię. Trzydzieści lat temu wrócił Pan z USA. A od osiemnastu lat jest Pan sądzony w kuriozalnym procesie.

Mirosław Ciełuszecki: Faktycznie, wyjechałem z Polski w ramach emigracji związanej ze stanem wojennym. Po 1989 roku posłuchałem apeli polityków znad Wisły, wróciłem do Polski. Zainwestowałem kapitał, założyłem firmę. I osiemnaście lat temu zostałem oskarżony o obrabowanie… samego siebie, bo miałem rzekomo działać na niekorzyść własnej firmy, w której byłem głównym właścicielem. Firmy, w którą wpompowałem własne pieniądze. Zarzuty były absurdalne.

W studiu zaapelował Pan do obecnie rządzących. Przypomniał Pan, że dziś również apelują oni do Polaków zza granicy o powrót do Polski. Tymczasem w wymiarze sprawiedliwości, w prokuraturze nie zmieniło się chyba wiele?

Tak. Jeżeli to nie będzie zmienione, oczyszczone, to dochodzić będzie do kolejnych dramatów i ludzkich tragedii. Odpowiedź na wezwanie do powrotu będzie przysłowiowym wejściem na grabie. Bo ja mam deja vu. To „wracajcie do domu, tu jesteście potrzebni” słyszałem trzydzieści lat temu. Ale tak jak wtedy, tak i dziś na Polaków wracających do kraju czekają ci sami sędziowie, prokuratorzy.

Jednak pewne reformy wymiaru sprawiedliwości zostały dokonane.

Z mojej perspektywy nic się nie zmieniło. Proces trwa od osiemnastu lat. Sędziowie, którzy w nim orzekali awansowali. Podobnie prokuratorzy, którzy kiedyś za oskarżenie mnie dostali medale, a już za obecnych rządów awanse. A przecież osiemnaście lat to czas na wejście w dorosłość całego pokolenia. Naprawdę można go było wykorzystać na wychowanie i wykształcenie nowych, nieobciążonych przeszłością sędziów i prokuratorów.

Pan został aresztowany i oskarżony w 2002 roku. To był szczególny czas – rządy SLD i PSL, ofiarami wymiaru sprawiedliwości padło kilku znanych przedsiębiorców – Pan, Roman Kluska, Lech Jeziorny i Paweł Rey. Historie te posłużyły za kanwę scenariusza do filmu „Układ zamknięty”. Jednak pozostałe sprawy się zakończyły. Pana proces trwa do dziś. To chyba rekord, jeśli chodzi o Polskę?

Rekord nie tylko w skali polskiej. Bo jak sprawdziły organizacje broniące praw człowieka – a w sprawę zaangażowały się organizacje od lewa do prawa – Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza i organizacje bardziej konserwatywne – owszem zdarzały się podobnie przewlekłe sprawy, ale w sytuacjach szczególnych – na przykład oskarżony ciężko zachorował, nie mógł się stawiać na rozprawy itd. W przypadku moim nic takiego nie miało miejsca. I wśród takich spraw mój proces jest najdłuższy nie tylko w Polsce, ale też w Europie.

Mówiąc ściśle – chyba w Unii Europejskiej?

Nie, w całej Europie, wliczając w to nawet Białoruś i Federację Rosyjską. Co więcej, jak obliczyły wspomniane organizacje, tak długich postępowań nie ma też w krajach azjatyckich, na przykład w Mongolii. Wiem, że jest plan by zgłosić tę sprawę do Księgi Rekordów Guinnessa.

Wróćmy do samego oskarżenia. Co stało się z firmą, na niekorzyść której Pan miał działać?

Prokuratura i sąd tak bardzo zatroszczyły się o los firmy (będącej moją własnością) i pracowników w niej zatrudnionych, że na skutek oskarżenia mnie firma zbankrutowała. A 150 zatrudnionych w niej osób trafiło na bruk. Miało to wpływ na życie wielu rodzin, które często były zmuszone opuścić Podlasie za chlebem. Wielu moich byłych pracowników wyjechało za granicę. Dziś rząd wzywa Polaków zza granicy do powrotu. Ale jak oni mają wracać, skoro czeka na nich tu zagrożenie ze strony wymiaru sprawiedliwości, który w teorii powinien ich chronić? Reforma wymiaru sprawiedliwości, prawdziwa, która doprowadzi do tego, że do absurdalnych, krzywdzących ludzi procesów nie będzie dochodzić, ma strategiczne znaczenie dla państwa i przyszłych pokoleń.

Czytaj też:
Zniszczenie życia przedsiębiorcy. Gang Olsena z prokuratury

Rozmawiał: Przemysław Harczuk
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także