Borys Budka chcąc uderzyć w PiS podczas debaty wyborczej zaprezentował rachunek na jeden z leków, który miał kosztować ponad dwa tysiące złotych. Internauci jednak momentalnie zauważyli wpadkę polityka. Okazało się, że w rzeczywistości lek kosztuje nieco ponad trzy złote.
– To rachunek, paragon hańby tego rządu. 2000 zł dla dziecka po przeszczepie, które rodzice muszą wydać tylko dlatego, że ten rząd zamiast dofinansować służbę zdrowia, woli wydawać pieniądze na nagrody dla ministrów – mówił Borys Budka podczas dzisiejszej debaty wyborczej TVP.
Okazuje się jednak, że lek Valcyle, o którym mówił Budka, w rzeczywistości kosztuje 3,20 zł. Medykament jest bowiem refundowany.
Na Twitterze rozgorzała dyskusja, czy Borys Budka mówił prawdę, czy też próbował manipulować. Komentatorzy zastanawiali się, jak naprawdę wygląda refundacja leku Valcyle i czy paragon jest w ogóle prawdziwy.
Do wpadki Budki odniosła się w swoim tekście nawet Dominika Wielowieyska. Publicystka sprzyjającej opozycji "Gazety Wyborczej" zauważyła, że zamiast mocnego uderzenia wizerunkowego, wyszła dyskusja niejednoznaczna i zniuansowana.
"Miał być nokaut, a wyszło jak wyszło" – pisze dziennikarka i argumentuje, dlaczego manewr marketingowy z paragonem zwyczajnie nie wyszedł.
Według Wielowieyskiej najważniejszym błędem posła było to, że nie zaznaczył on, iż lek jest refundowany od 1 września. Publicystka wskazuje także, że Koalicja Obywatelska nie miała zgody rodziny dziecka, od której pochodził paragon, na jego użycie w kampanii. "Czym innym jest upublicznienie sprawy, by uzbierać pieniądze na lek, a czym innym zgoda na włączenie do kampanii wyborczej" – pisze Wielowieyska. Jak dodała, często zasady refundacji danego leku jest w stanie ocenić tylko lekarz specjalista.
"Za czasów rządów PO wielu rodziców dzieci po przeszczepie musiało się borykać z podobnymi problemami jak mama dziecka, któremu potrzebny był lek Valcyle" – przypomniała dziennikarka.
Czytaj też:
Wpadka Budki podczas debaty. "Co za amatorka"Czytaj też:
"Wyborcza" rozda milion darmowych numerów nt. rządów PiS. "To studium upadku"