Masłoń: Tokarczuk stała się elementem barykady, jaka istnieje w naszym życiu kulturalnym

Masłoń: Tokarczuk stała się elementem barykady, jaka istnieje w naszym życiu kulturalnym

Dodano: 144
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk Źródło: PAP/EPA / GUILLAUME HORCAJUELO
Po nagrodzie za "Księgi Jakubowe" Tokarczuk mówiła, że wymyśliliśmy sobie naszą historię jako kraju tolerancyjnego, otwartego; kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do mniejszości. Na polski naród spłynęła fala niezasłużonej krytyki. Od tamtego momentu Tokarczuk stała się elementem barykady, którą mamy w naszym życiu kulturalnym, a przeciwnicy "dobrej zmiany" umocnili się w przekonaniu, iż jest ona autorką wybitną – tak twórczość Olgi Tokarczuk ocenił Krzysztof Masłoń na antenie Polskiego Radia 24. Publicysta "Do Rzeczy" był gościem Antoniego Trzmiela.

– To piąty Nobel dla literatury polskiej, i z tego faktu powinniśmy skakać z radości. Chciałbym, byśmy w każdej innej dziedzinie naszego życia społecznego mogli pochwalić się podobnym rezultatem. Przypomnę wcześniejszych laureatów: Sienkiewicz, Reymont, Szymborska, Miłosz. To jest sprawa bezdyskusyjna – podkreślił Krzysztof Masłoń w rozmowie z Antonim Trzmielem, szefem portalu DoRzeczy.pl. Publicysta "Do Rzeczy" skomentował przyznanie Oldze Tokarczuk literackiej Nagrody Nobla za 2018 rok.

– Co do reszty, powiem tak: ja osobiście się cieszę, już trzy lata temu pisałem, że ten Nobel będzie. Z tym, że pisałem sarkastycznie, bo nie uważam produkcji literackich Olgi Tokarczuk za wybitne, wręcz przeciwnie. Kiedyś nawet zdarzyło mi się nazwać te książki zbędnymi, co pewnie będzie mi teraz wypominane do końca moich dni – wspomniał Masłoń na antenie Polskiego Radia 24.

Jak zaznaczył publicysta Tygodnika Lisickiego, obserwował karierę i twórczość laureatki od jej początków. – Sam należałem do osób, które dość życzliwie przyglądały się pisaniu tej 57-letniej dziś autorki, to był mniej więcej początek lat 90-tych, gdy ukazywały się jej pierwsze książki – wskazał Masłoń. Jak dodał, późniejsze dzieła Tokarczuk mniej przypadły mu do gustu. – Miałem takie wrażenie, jakbym wciąż przebywał w takim samym postmodernistycznym świecie, czy śmietniku, niezależnie od tego kiedy i gdzie toczy się akcja poszczególnych utworów. Pisząc tyle książek nie stworzyła ani jednej takiej postaci, która wzbudziłaby jakieś żywe emocje, którą bylibyśmy w stanie pokochać lub znienawidzić. Wszystko jest jakieś takie miałkie – mówił Masłoń, wspominając lekturę dzieł pisarki. Jak zauważył, przed Noblem Tokarczuk była wielokrotnie nagradzana, w tym nagrodą Bookera lub Nike.

– Była też wiele razy nominowana i nagradzana w różnych plebiscytach. Ta nagroda Nobla należała jej się również za jej pracowitość – przyznał publicysta "Do Rzeczy".

Krzysztof Masłoń zwrócił jednak uwagę na polityczne zaangażowanie autorki, która stanęła po jednej ze stron "barykady kulturalnej".

– Obserwowała świat bardzo wnikliwie, ale nie zawsze mówiła rzeczy mądre. Po nagrodzie za "Księgi Jakubowe" mówiła, że wymyśliliśmy sobie naszą historię jako kraju tolerancyjnego, otwartego, kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do mniejszości. Mówiła, że kolonizowaliśmy chłopów, czy mordowaliśmy Żydów - w skrócie na naród polski spłynęła fala krytyki niezasłużonej, ale to się odbiło też na relacjach autorki z czytelnikami. Od tamtego momentu Tokarczuk stała się elementem barykady, którą mamy w naszym życiu kulturalnym –wskazał publicysta.

– Umocnili się w związku z tym w przekonaniu, że jest ona autorką wybitną, wszelcy przeciwnicy "dobrej zmiany". Z drugiej strony sądzę, że to wtedy zaczęto z większą uwagą przyglądać się temu, co ona pisze – przypomniał Masłoń.

Czytaj też:
"Tokarczuk najlepiej wychodzi mizdrzenie się". Przypominamy tekst Krzysztofa Masłonia

Źródło: Polskie Radio 24
Czytaj także