Trwają najważniejsze ustalenia dotyczące nowego rządu Zjednoczonej Prawicy. Jak donosi "Rz", tym razem Jarosław Kaczyński chce położyć akcent na zmianę pokoleniową - zaangażować więcej młodych polityków. – Prezes PiS dba o kwestię ciągłości i ewolucji pokoleniowej, generacyjnej. Tak by politycy nabierali doświadczenia, przejmowali odpowiedzialność na nowych polach – twierdzi rozmówca dziennika.
W praktyce, jak twierdzi "Rz", ma to oznaczać zmiany w kilku istotnych resortach. Jak wiadomo rząd Mateusza Morawieckiego przed wyborami parlamentarnymi wyznaczył kilka priorytetów na pierwsze 100 dni rządów. Nowy rząd ma jednak położyć mocny nacisk także na dwie zupełnie nowe kwestie - ekologię i energetykę. Taki kurs Zjednoczonej Prawicy ma zgrać się z kampanią prezydencką Andrzeja Dudy. "O nowych zadaniach na kolejną kadencję i o podsumowaniu kampanii politycy PiS będą rozmawiać na wyjazdowym posiedzeniu klubu PiS, które odbędzie się najbliższych dniach" - czytamy w dzienniku. Utrzymanie pozycji obecnego prezydenta jest na ten moment najważniejszą sprawą dla PiS.
Jaki będzie skład nowego rządu?
Premierem pozostanie Mateusz Morawiecki. Najprawdopodobniej Elżbieta Witek pozostanie na stanowisku marszałka Sejmu. Zmian "Rz" nie przewiduje też w kierownictwie MSW i MON. W rządzie wciąż ważną rolę pełnić będzie Jacek Sasin, najpewniej ze funkcją w przywróconym resorcie skarbu. Szefostwo w MSZ ma zachować Jacek Czaputowicz.
Gdzie czekają nas więc zmiany? Zajdą one przede wszystkim w resortach związanych z energetyką, infrastrukturą, ekologią i środowiskiem. Tam ma dojść do wymiany ministrów. Wcześniej "Nasz Dziennik" informował o nowej tece ministra infrastruktury dla Marcina Horały. Koniecznością będzie też na pewno powołanie nowego ministra sportu w miejsce Witolda Bańki, który został szefem WADA (Światowej Agencji Antydopingowej).
Koalicjanci PiS - Solidarna Polska i Porozumienie - mają obsadzić po dwa konstytucyjne ministerstwa.
"Fakt" zdaje się potwierdzać informacje "Rzeczpospolitej", przewidując pożegnanie z ministrami energii Krzysztofem Tchórzewskim i środowiska Henrykiem Kowalczykiem. Swoje teki zachować mają wicepremierzy Piotr Gliński i Jarosław Gowin, szef MON Mariusz Błaszczak, szef MSWiA Mariusz Kamiński oraz minister zdrowia Łukasz Szumowski. Tabloid potwierdza też doniesienia "ND" na temat Horały, który ma zająć miejsce Andrzeja Adamczyka na stanowisku ministra infrastruktury. Oba dzienniki zgodnie prognozują też zwiększenie wpływów Jacka Sasina.
Czytaj także:
Fogiel: "Frakcja Szydło" to plotkaCzytaj także:
Zbigniew Ziobro spacyfikowany? "Już nie walczy"
Komentarze
Konflikt PiS z opozycją to przede wszystkim walka prowincji z wielkimi miastami. Są też klasyczne konflikty klasowe - pracobiorców i pracodawców. Ale wiele realnych antagonizmów nie jest na razie wypowiedzianych, nie są rozumiane jako konflikty polityczne. Na przykład przesuwanie zbiorowego ryzyka - prekaryzacji, ryzyk klimatycznych, dewastacji służby zdrowia - na następne pokolenia. Nie wypowiadamy ich jako politycznych, bo języki, którymi się posługujemy, a także sposób organizowania życia politycznego, nie chwytają ich istoty. Próbujemy opisać współczesne konflikty za pomocą pojęć, które ukute zostały na przełomie XIX i XX wieku.
Przykład z naszej rozmowy: czy używać XX-wiecznego pojęcia "Zachód", czy może pojęcia bardziej adekwatnego w XXI wieku - "globalna Północ"? Oba wskazują na te same kraje, ale znaczą coś innego. A z polskiego podwórka: mnie na przykład dziwi, jak wiele osób na lewicy utrzymuje, że PiS prowadzi politykę lewicową.
To są pojedyncze głosy.
Ok. Ale już że PiS jest "partią socjalną", to powtarzają wszyscy. Rozumiem, jak ważne było 500 plus i zmiana warunków życia rodzin wielodzietnych, ale partia lewicowa czy socjalna musi prowadzić politykę zwiększającą spójność społeczną dążącą do wyrównywania różnic. To oznacza politykę dóbr wspólnych, czyli usług publicznych; publicznej służby zdrowia, edukacji, transportu, dbałości o środowisko, a także wymiaru sprawiedliwości. A tego nie ma. Wręcz odwrotnie, usługi publiczne się degradują, bogatsi uciekają do prywatnej edukacji i służby zdrowia, a biedniejsi drżą, żeby nie zachorować. Jeśli dołożyć to, co się dzieje w szkolnictwie wyższym, czyli reformy prowadzące do stopniowej likwidacji małych ośrodków akademickich na prowincji, no to można w tym zobaczyć dość konsekwentną politykę, która stawia na rozwarstwienie polskiego społeczeństwa.
Ale po co PiS miałby stawiać na rozwarstwienie?
Bo duża część polityków PiS wierzy w konserwatywny model społeczeństwa, a ten - jawnie czy w sposób skryty - zawsze promuje relacje hierarchiczne i rozwarstwienie. W tym modelu bezpieczeństwo i stabilność gwarantowane są przez relacje góra-dół, mężczyzna-kobieta, wykształcony-prosty, zamożny-ubogi, pracodawca-pracobiorca, duchowny-owieczki. Ważne są hierarchie pomiędzy notablami a ludem, dysponentami pewnych dóbr i klientami, którzy są w jakiś sposób od notabli zależni. To zdaniem konserwatystów daje stabilność społeczną. Zresztą naprawdę daje, takie systemy są dość trwałe. Pytanie tylko, czy takiej stabilności chcemy.
Natomiast równościowa, horyzontalna organizacja społeczeństwa, która pozwala na inkluzywność, jest w oczach konserwatystów niebezpieczna, niestabilna, wywołuje mnóstwo kłopotów.
Horyzontalna, czyli jaka?
Taka, która wyrównuje prawa silnych i słabych. Tworzą ją sprawiedliwe płace, ale też usługi publiczne dla wszystkich z równym dostępem. Ani podwyższona pensja minimalna - rzecz ważna oczywiście - ani 500+ nie pozwolą na opłacenie skomplikowanej operacji dziecka albo dobrej edukacji. W sytuacji rozpadania się usług publicznych jedynie osoby naprawdę zamożne albo mające dobre znajomości mogą spać spokojnie.
Tyle że tego przecież nie wymyślił PiS. Tak od zawsze działa nasza służba zdrowia, że jak masz znajomego profesora w klinice, to dzwonisz i omijasz kolejkę.
Tak, od zawsze jesteśmy społeczeństwem stanowym. Ale skala jest coraz większa. W wypadku rządów liberałów to było w dużym stopniu przez zaniedbanie, bo oni naprawdę wierzyli, że neoliberalna gospodarka doprowadzi do zrównania, przypływ podnosi wszystkie łodzie i tak dalej. A w wypadku konserwatywnego PiS to po prostu element ideologii, że tak powinno być zorganizowane społeczeństwo - hierarchicznie. Bo to je stabilizuje.
Super wywiad. Ale nie czaita bazy, bo z profesorem.
Nikt tam nie puszcza 20 sto czy 30 sto parolatka bez doświadczenia na głęboką wodę. Chyba, że chce się go utopić.