Aktywista ekologiczny ostrzega: Niemcy również dziś kolonizują nas i trują

Aktywista ekologiczny ostrzega: Niemcy również dziś kolonizują nas i trują

Dodano: 
Składowisko odpadów
Składowisko odpadów Źródło: PAP / Tomasz Waszczuk
– Z jednej strony są tzw. środowiska ekologiczne, które skupiają się tylko na widmie katastrofy klimatycznej, która nastąpi za kilkadziesiąt lat. A nie dostrzegają, że znacznie wcześniej zostaniemy zasypani i udusimy się śmieciami i toksycznymi odpadami przywożonymi bez opamiętania do naszego kraju. Ta katastrofa już się dzieje. Z drugiej strony tzw. patrioci pamiętają o niemieckich zbrodniach sprzed lat, a nie zauważają, że z Niemiec idą transporty śmierci z toksycznymi odpadami. Że Niemcy również dziś kolonizują nas i trują. Że toczy się wojna chemiczno-biologiczna. Przeciwdziałanie temu jest patriotycznym obowiązkiem! – mówi portalowi DoRzeczy.pl Jarosław „Jarema” Dubiel, od lat 70. działacz opozycji, współpracownik m. in. Komitetu Obrony Robotników, od trzydziestu lat aktywista ekologiczny, współpracownik pisma „Zielone Brygady”, prezes fundacji Ruchu Wolność i Pokój.

DoRzeczy.pl: Już w latach 80. obok działalności w demokratycznej opozycji angażował się Pan w ruchy na rzecz ochrony środowiska naturalnego. Dziś temat ten stał się wiodący zarówno w Polsce, jak i w Unii Europejskiej. Powód do radości?

Jarosław „Jarema” Dubiel: Absolutnie nie. Niestety to nastawienie proekologiczne jest mitem. Wszyscy skupiają się głównie na ograniczaniu emisji CO2, tymczasem są problemy znacznie poważniejsze, na które nie zwraca uwagi nikt.

To znaczy?

Do Polski wwożone są setki tysięcy ton śmieci – z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Austrii, Włoch, innych krajów Unii Europejskiej, ale nie tylko, także spoza UE, Australii, Ukrainy, nawet z Afryki. Śmieci tych nie ma gdzie składować. Trafiają na wysypiska, które w naszym kraju w ogóle nie są przystosowane do składowania odpadów toksycznych. I co jakiś czas wysypiska te są podpalane. Ich pożary sprawiają, że w powietrzu pojawiają się trujące substancje. Takie jak dioksyny. Powstają podczas spalania PCW, czyli polichlorku winylu. Dioksyny powodują raka, wyżerają skórę – efekt ich działania widział cały świat, gdy rosyjskie służby podtruły ówczesnego kandydata, a późniejszego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę – to pod wpływem dioksyn zmieniła się twarz tego polityka. To dioksyn używali Amerykanie w Wietnamie. Trucizna ta jest o tyle niebezpieczna, że czas jej połowicznego rozpadu trwa 30 lat. Oznacza to, że gdy dioksyny uwolnią się do atmosfery, dopiero po trzydziestu latach ich ilość będzie dwukrotnie mniejsza. A czas, w którym zupełnie znikną jest jeszcze dłuższy i wynosi aż 150 lat!

No dobrze, a w jaki sposób te dioksyny miałyby nam szkodzić? Przecież nie wszyscy chorują na nowotwory…

Ale to nie musi być od razu nowotwór, mogą być inne problemy zdrowotne. Gdy trucizny uwolnią się, na przykład podczas pożaru takiego wysypiska, osiadają na warzywach, roślinach. Zjadają je na przykład pasące się krowy, więc trucizna znajduje się też w mleku, mięsie. Im młodszy organizm, tym gorzej zniesie kontakt z taką substancją. Jak wspomniałem – nie musi to być od razu rak. Ale zniszczeniu ulegają też nerki, wątroba. Oczywiście dioksyny to jedynie przykład. Trucizn jest bardzo dużo. Są choćby w foliach aluminiowych, w których znajduje się bardzo szkodliwy bisfenol a.

Pierwiastek ten znajduje się też na paragonach wydawanych w wielu sieciach handlowych. Była niedawno akcja "Solidarności" w tej sprawie. Ale z jednym się nie zgodzę. Mówi Pan, że podejmuje się działania wyłącznie w sprawie klimatu. Tymczasem akurat segregacja śmieci jest prowadzona i przez rząd i przez samorządy?

Owszem, mamy różnokolorowe kubły, każdy na inny rodzaj śmieci. Ale nie ma najważniejszego – na odpady toksyczne. Do tego wszystkie te śmieci i tak trafiają na wysypisko. Wywołał Pan ciekawy temat – tak zwanej pseudoekologii. To właśnie ta niby segregacja, która nic nie daje. To także kwestia żarówek. Jakiś czas temu wycofano żarówki tradycyjne, które zastąpiono „ekologicznymi”. Problem w tym, że te „ekologiczne” żarówki zawierają rtęć. W razie jej pęknięcia nie mamy nawet gdzie i jak jej zwrócić. Więc ta żarówka z bardzo szkodliwą rtęcią trafia na wysypisko, w razie pożaru rtęć uwalnia się do atmosfery.

Wspomniał Pan o transportach śmieci z Niemiec do Polski. Tymczasem to Niemcy najczęściej mówią o klimacie, mówią o czystej energii, krytykują, gdy w Polsce inwestycje mogą szkodzić żabom, czy innym zwierzętom, które mogą ucierpieć na budowie autostrady?

Tak, tymczasem przez przywożone do nas z Niemiec odpady ucierpią nie pojedyncze zwierzęta, czy rośliny, ale całe ekosystemy. Niemcy prowadzą zieloną politykę i nią się szczycą. Faktycznie starają się recyklingować odpady. Ale gdy to jest niemożliwe, to ta zielona polityka w wykonaniu Niemiec polega na masowym wywożeniu toksycznych odpadów za granicę. Trafiają one w dużej ilości do Polski.

Temat ten nie jest zbytnio nagłośniony?

Tu krytyka należy się przedstawicielom dwóch grup. Z jednej strony są tak zwane środowiska ekologiczne, które skupiają się tylko na widmie katastrofy klimatycznej, która nastąpi za kilkadziesiąt lat. A nie dostrzegają, że znacznie wcześniej zostaniemy zasypani i udusimy się śmieciami i toksycznymi odpadami przywożonymi bez opamiętania do naszego kraju. Ta katastrofa już się dzieje. z drugiej strony krytyka należy się środowiskom tzw. patriotów, którzy chodzą z biało-czerwonymi flagami, uczestniczą w rocznicowych biegach…

To przecież nic złego!

Oczywiście, że nie. O narodowych rocznicach należy pamiętać. Pretensje do tych środowisk można mieć jednak o to, że pamiętają o niemieckich zbrodniach sprzed lat, a nie zauważają, że z Niemiec idą transporty śmierci z toksycznymi odpadami; że Niemcy również dziś kolonizują i trują; że toczy się wojna chemiczno-biologiczna. Przeciwdziałanie temu jest patriotycznym obowiązkiem!

Czytaj też:
Piotr Duda gratuluje premierowi Morawieckiemu. "To wielki sukces"
Czytaj też:
Macron pogroził Polsce. Zapowiada konsekwencje

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także