Przypomnijmy, że prof. Popiela w listopadzie jako pierwsza poinformowała, że musiała przekazać Tomaszowi Grodzkiemu, a dziś marszałkowi Senatu, 500 dolarów za operację jej umierającej matki. "Jak moja Mama umierała, to trzeba było dać 500 dolarów za operację. Podobno na czasopisma medyczne. Faktury ani rachunku nie dostałam. Nigdy tego nie zapomnę” – pisała prof. Popiela.
Sprawa miała jednak swój dalszy ciąg. Prof. Popiela następnie zamieściła na Twitterze wpis, który wywołał prawdziwą burzę. "Żeby było uczciwie. Nigdy nie powiedziałam, że wpłata była warunkiem operacji" – napisała profesor. "Nie! Mama była w normalnej kolejce do zabiegu. Wpłaciłam, bo czułam presję psychiczną" – dodała. Po jej wpisach pojawiły się kolejne osoby, które twierdziły, że były zmuszone dać łapówkę prof. Grodzkiemu.
Wczoraj poseł PO Piotr Boys mówił w "Gościu Wiadomości", że prof. Popiela wycofała się ze swoich słów. – Gdy prof. Grodzki był dyrektorem szpitala, nigdy nie wpłynęło takie zawiadomienie. Jest publiczną osobą i jest na celowniku państwa PiS. Zaś prof. Popiela wycofała się z oskarżeń o korupcję – stwierdził polityk.
Jego słowa skomentowała jednak prof. Popiela. "W TVP info w przed chwilą jeden z gości powiedział, że się wycofałam. Nieprawda. Zeznałam w prokuraturze. Podtrzymuję moje zeznania. Jestem poważną osobą i odpowiadam za moje słowa" – napisała na Twitterze.
twitterCzytaj też:
Pałac Prezydencki apeluje do Grodzkiego o odwołanie wizyty w Brukseli