"Wsunął kopertę do szuflady". Nowe oskarżenia pod adresem Grodzkiego

"Wsunął kopertę do szuflady". Nowe oskarżenia pod adresem Grodzkiego

Dodano: 
Tomasz Grodzki (PO)
Tomasz Grodzki (PO) Źródło: PAP / Leszek Szymański
– Mama wyszła z gabinetu. Zakręciła jej się łza w oku. I powiedziała do nas: „Wiecie, chłopaki, nawet mu powieka nie drgnęła. Wsunął kopertę do szuflady, zamknął i nawet się na mnie specjalnie nie spojrzał" – powiedział Niezależnej pan Marek ze Szczecina, który twierdzi, że w 2012 roku prof. Tomasz Grodzki za operację jego ojca wziął siedem tysięcy złotych.

Tata pana Marka był operowany przez profesora Tomasza Grodzkiego w 2012 roku. – Ojciec od jakiegoś czasu źle się czuł. I moja mama wręcz nakazała mu, żeby zrobił badania i pojechał do szpitala Szczecin-Zdunowo. Po wynikach okazało się, że ma raka płuc, no i został na oddziale w Zdunowie. Ponieważ ja pracuję w służbie zdrowia już 35 lat, pojawiłem się w Zdunowie i próbowałem porozmawiać z profesorem Grodzkim, licząc na pomoc i zrozumienie. Ale profesor Grodzki poświęcił mi dosłownie półtorej minuty. Dużo ze mną nie rozmawiał, zbył mnie i odesłał do ordynatora. Ordynator poświęcił mi dużo więcej czasu, bo pokazał zdjęcia płuca mojego ojca. Wyjaśnił mi, że jest konieczność wycięcia całego płuca a nie tylko płatu – powiedział portalowi niezalezna.pl.

Kiedy mężczyzna został na oddziale, to miał dowiedzieć się o obowiązującej taryfie. – Nie wiem, kto informował tych pacjentów, ale to była powszechna wiedza. Stawki chodziły w ten sposób, że za asystę pana profesora płaciło się do 5 tysięcy złotych, on wtedy nie operował. A za osobistą operację stawka wynosiła do 10 tysięcy złotych. Nie wahaliśmy się długo, bo życie jest ważniejsze i chcieliśmy mieć cień nadziei na przedłużenie życia o rok, może dłużej. Nikt wtedy na pieniądzach nie oszczędza – tłumaczy mężczyzna.

Ostatecznie na operację złożyli się pan Marek z mamą – po 5 tysięcy złotych. – Mama miała przygotowane 10 tysięcy. Czekając długo przed gabinetem, powiedziałem, żeby dać jedynie siedem tysięcy. Nie mieliśmy pewności, czy on będzie to robił, czy nie. Mama nie chciała się na to zgodzić, ale wyciągnąłem trzy tysiące z koperty i powiedziałem, że siedem tysięcy wystarczy – opisuje.

Mężczyzna twierdzi, że do gabinetu Grodzkiego weszła jego mama. – Po chwili mama wyszła z gabinetu. Zakręciła jej się łza w oku. I powiedziała do nas: „Wiecie, chłopaki, nawet mu powieka nie drgnęła. Wsunął kopertę do szuflady, zamknął i nawet się na mnie specjalnie nie spojrzał” – powiedział.

Od personelu medycznego rodzina dowiedziała się, że operację przeprowadził prof. Grodzki. Ojciec pana Marka żył jeszcze przez trzy lata. Marszałek Senatu zaprzecza, jakoby przyjmował jakiekolwiek korzyści materialne od swoich pacjentów.

Czytaj też:
Grodzki pozywa dziennikarzy TVP i "Gazety Polskiej"

Źródło: niezalezna.pl
Czytaj także