Barbara Nowak: Zrobiono ze mnie patologię. "Gazeta Wyborcza" na mnie poluje

Barbara Nowak: Zrobiono ze mnie patologię. "Gazeta Wyborcza" na mnie poluje

Dodano: 
Małopolska kurator oświaty Barbara Nowak w wywiadzie dla TVN24
Małopolska kurator oświaty Barbara Nowak w wywiadzie dla TVN24 Źródło: YouTube
– Wychowanie seksualne typu B, które nazywam seksualizacją jest seksualizacją i to właściwie już od niemowlęcia. To namawianie dzieci do eksperymentowania i szukania przyjemności, a popęd powinien być tym, czym przede wszystkim powinniśmy się kierować. Nie możemy tego wprowadzić do szkoły. Cała rzecz polega na tym, że ludzie, którzy są związani z wychowaniem i edukacją dzieci nie mogą się na to godzić – mówi portalowi DoRzeczy.pl małopolska kurator oświaty Barbara Nowak.

Sandra Skibniewska: Ostatni artykuł na portalu "Gazety Wyborczej", którego jest Pani bohaterką, wywołał lawinę komentarzy. Jednak nie jest to pierwsza publikacja "GW" na pani temat. Część osób twierdzi, że mamy do czynienia ze zmasowanym atakiem.

Barbara Nowak (małopolski kurator oświaty): Zgadzam się z tym. Uważam, że ataki, których doświadczam, ze strony pewnych osób, zwłaszcza dziennikarzy lewicowych mediów są zmasowane. To perfidnie realizowany plan, przy pomocy pojawiających się cyklicznie treści, najczęściej zmanipulowanych, a czasem, tak jak ostatnio, zwyczajnych kłamstw, których jestem niechlubną bohaterką.

Jaki może być cel osób, które panią dyskredytują?

Moim zdaniem cel jest prosty. Utrwalić w ludziach krzywy obraz mojej osoby. Jeżeli mówimy o kimś negatywnie, za każdym razem dyskredytując jego imię, to w pewnym momencie okazuje się, że inni w to wierzą, nie mając świadomości, że nie jest to prawdą.

Od czego się właściwie zaczęło?

Właściwie zaczęło się to od kiedy jestem kuratorem. Ale szczególnie się nasiliło, od kiedy publicznie sprzeciwiłam się próbom wprowadzania do szkół ideologii gender przez ruch LGBT. Kiedyś np. doszło do sytuacji, że inne medium, ale działające na podobnym polu skierowało do mnie zapytania.

Inne, czyli które?

Mam na myśli TVN24. Pracująca tam red. Suchecka poprosiła mnie swego czasu o to, aby wypowiedzieć się w wyczerpujący sposób na różne tematy. Spełniłam tę prośbę. Wiedząc o skłonnościach tej stacji do manipulowania moimi wypowiedziami poinformowałam dziennikarkę, że w razie niezgodności z prawdą opublikuję swoje odpowiedzi. Już wcześniej tak robiłam. Dotyczyło to wywiadów przed kamerą. Jednak pani redaktor napisała artykuł, według swojej tezy, który przedstawiał moją sylwetkę praktycznie w oderwaniu od tematu zadanych wcześniej pytań, a aby uzyskać dostęp do moich odpowiedzi trzeba było kliknąć link w ciągu artykułu. Wątpię, aby ktokolwiek to zrobił.

Wychodzi na to, że nie tylko "Gazeta Wyborcza", ale także TVN24 są pani niechętne.

Owszem. "Gazeta Wyborcza” stale na mnie poluje. I nie przesadzam używając właśnie tego wyrazu, aby określić, jak się czuję. Cokolwiek nie zrobię jest poddawane szerokiej krytyce ze strony wymienionych przeze mnie mediów. To co u mnie jest negowane, u innych jest czymś dobrym i godnym pochwały. Jeżeli robię kontrolę, to też jestem krytykowana, bo „szykanuję nauczycieli”. Przy strajkach nauczycielskich byłam po stronie dzieci i ich rodziców. To także nie podobało się niektórym. Wychodzi na to, że Barbara Nowak jest zła i nie należy jej się żadna analiza.

Jest pani osobą publiczną, pełni pani funkcję państwową. Jeżeli jest pani krytykowana, a pani działalność jest szeroko komentowana w przestrzeni publicznej, to zapewne rykoszetem odbija się to na pani rodzinie.

Jak najbardziej. Nie tylko ja doświadczam upokorzeń ze strony wspomnianych mediów. Moja rodzina także jest narażona na to, że pojawiają się zapiski na jej temat. Zrobiono ze mnie patologię. Takie standardy są charakterystyczne dla "Gazety Wyborczej".

I tu wracamy do punktu wyjścia. Pani personalia są znane i nie trudno ustalić personalia pani bliskich.

Zgadza się. To żadna tajemnica. Jeżeli w „Gazecie Wyborczej” pojawiają się informacje, że mieszkam w innym miejscu, niż mój mąż, to kolejne kłamstwo. We wspomnianej gazecie rozpisywano się wiele lat temu, że mój małżonek zamieszkuje lokal służbowy w szkole, a ja mieszkam na innym osiedlu. Nigdy nie było sytuacji, że jako małżeństwo mieszkaliśmy oddzielnie.

A nawet gdyby taka sytuacja była, to przecież sprawa prywatna.

Jak widać, nie do końca. Podkreślam raz jeszcze, to informacja wyssana z palca. Jednak, plotka, która krąży wiele lat jest odbierana przez część ludzi jak prawdziwa informacja. Tym bardziej, że jestem osobą wierzącą i chciano pokazać, iż taka ze mnie katoliczka, a tu proszę bardzo tak się zachowuje.

Ktoś w ogóle panią kiedykolwiek zapytał, czy rzeczywiście mieszka pani sama?

Problem w tym, że nie! Nigdy nie doszło do takiej sytuacji.

Jakie jeszcze rewelacje na swój temat słyszała pani na przestrzeni lat?

Dużo takich było, ale jedna z bardziej bolesnych to ta dotycząca wychowywania dziecka mojej córki. Zarzucano mi i wmawiano za pośrednictwem mediów, że to ja pełnię rolę matki dla mojej wnuczki, co jest absolutną nieprawdą.

Zastanawiam się, co w tym złego, że babcia pomaga w wychowywaniu wnuczki?

Nie wiem. Próbowano stworzyć narrację, że moja córka nie zajmuje się swoim dzieckiem. To bardzo przykre i krzywdzące. Zwłaszcza, że nieprawdziwe. Stałam się synonimem wszystkiego co najpotworniejsze. I moja rodzina również. I najgorsze, że w tym przypadku także nikt mnie nie spytał jak wygląda sytuacja.

Dlaczego wokół wychowania seksualnego i przebiegu lekcji dotyczących sfery intymnej najmłodszych jest tyle kontrowersji i trwa tak wielka burza?

Pani redaktor, chaos informacyjny i to, co dzieje się wokół tematu wychowania seksualnego jest sztucznie generowanym problemem. Chodzi o stworzenie zamieszania, aby ludzie zapętlili się w dezinformacji. Wszelka wiedza przekazywana w szkole opiera się o podstawy programowe, które są tworzone w zgodzie z prawem danego państwa. W tym przypadku Polski. W polskim prawie nauczanie seksualne jest potrzebne, ale ujęte w taki sposób, że nauczamy według modelu A. Mam tu na myśli wychowywanie dziecka według wartości do życia w rodzinie. Natomiast proponowane pomysły przez środowiska związane z LGBT, to typ wychowania seksualnego typu B, czyli matryce WHO. Według dokumentu, WHO nie musi brać odpowiedzialności za regulacje, które tworzy.

Kuriozalne.

Owszem, ale tak jest napisane we wstępie.

Podsumujmy. Jaka jest różnica między wychowanie seksualnym typu A i B?

Chodzi o to, że wychowanie seksualne typu B, które nazywam seksualizacją jest seksualizacją i to właściwie już od niemowlęcia. To namawianie dzieci do eksperymentowania i szukania przyjemności, a popęd powinien być tym, czym przede wszystkim powinniśmy się kierować. Nie możemy tego wprowadzić do szkoły. Cała rzecz polega na tym, że ludzie, którzy są związani z wychowaniem i edukacją dzieci nie mogą się na to godzić. Wracając jednak do pani pytania w kwestii awantury wokół omawianego tematu. Środowiska, która wymyśliły sobie, że będą narzucały model seksualizacji robią to z wielką determinacją. Idą za nimi wielkie pieniądze. Póki nie będzie odpowiednich zapisów w prawie nie ma zgody na rzeczony model.

Rozmawiała: Sandra Skibniewska
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także