– Ja powiedziałam o pierwszej damie. A tak nie jest? – pytała Beata Kempa. – A nie ma pretendenta do pierwszej damy? No jest pretendentem – dodała, podkreślając, iż "to jest oczywiste".
Szef PSL-u skrytykował ją za te słowa. – Będę zawsze stawał w obronie rodziny, najbliższych moich konkurentów politycznych w walce o urząd prezydenta, wyrazy wsparcia dla Roberta Biedronia. Nie ma zgody na słowa, które dzielą nas jako społeczeństwo – mówił lider ludowców w Polsat News.
Polityk został również zapytany, co myśli o wprowadzeniu w Polsce związków partnerskich. Kosiniak-Kamysz stwierdził, że nie ma tego postulatu w programie PSL, ale jednocześnie przyznał, że społeczeństwo powinno wypowiedzieć się w tej sprawie za pomocą referendum
– Każdy ma takich wyborców, których to dotyczy. Są ruchy progresywnej lewicy, my nie będziemy lepsi. Dajmy im szansę, nie musimy sobie wchodzić w obszary, które bardziej dotyczą wyborców lewicowych. To sprawa nieunormowana, trzeba się odwołać do referendum. Ludzie nie są głupsi od polityków, są wielokrotnie mądrzejsi – podkreślił gość Polsat News.
Czytaj też:
Kempa kpi z "pierwszej damy Biedronia". Jest reakcja Śmiszka
Czytaj też:
"Mam do tego prawo". Tak Kempa wytłumaczyła swoją kontrowersyjną wypowiedź