Dlaczego Kaczyński dał zielone światło w sprawie Kurskiego?

Dlaczego Kaczyński dał zielone światło w sprawie Kurskiego?

Dodano: 
Jarosław Kaczyński w Sejmie
Jarosław Kaczyński w Sejmie Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Prezes TVP Jacek Kurski stał się kozłem ofiarnym – mówi DoRzeczy.pl prof. Wawrzyniec Konarski, politolog, rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula.

Damian Cygan: Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o rekompensacie dla mediów publicznych. Jak to może wpłynąć na kampanię wyborczą?

Prof. Wawrzyniec Konarski: Podpis prezydenta pod tą ustawą z jednej strony wzmocni jego pozytywny odbiór wśród zwolenników Andrzeja Dudy, ale równocześnie pogłębi jego negatywną recepcję u przeciwników prezydenta. Polskie podziały tylko się zatem umocnią. Myślę też, że Andrzej Duda straci w dużym stopniu poparcie środowisk lekarskich, zwłaszcza onkologicznych, choć nie tylko, a także poparcie sporej części środowiska dziennikarskiego. Trudno zaprzeczyć, że w całej tej sprawie nie chodzi o środki, które byłyby równo dystrybuowane dla całego wachlarza mediów publicznych, na przykład rozgłośni radiowych. Te środki w największym stopniu mają wspomóc telewizję publiczną. A ta ma złą reputację, chociażby ze względu na merytoryczny poziom i profil niektórych serwisów informacyjnych, zwłaszcza "Wiadomości".

Co pan myśli o argumentacji opozycji, która domagała się, żeby przeznaczyć te środki na onkologię zamiast na media publiczne?

Polityka zdrowotna w Polsce nie jest konsekwencją takich czy innych zaniedbań tylko tego obozu rządzącego, lecz wynika z ich całokształtu w okresie polskiej transformacji. W kwestii służby zdrowia właściwie każda władza oddawała pole, bo nikt nie był w stanie stworzyć kompleksowego programu pomocy chorym ludziom, zwłaszcza przewlekle. Oczywiście wilczym prawem opozycji jest uderzać w rząd, ale jako ekspert (a także jako osoba znająca realia przynajmniej kilku warszawskich szpitali) mogę powiedzieć, że zaniedbania w sferze zdrowotnej są również udziałem tych partii, które właśnie dzisiaj są w opozycji. W największym stopniu dotyczy to Platformy Obywatelskiej. Inna sprawa to stosowanie przez obecnie rządzących polityki zaklęć. Często słyszymy, że tu się polepszyło, tam jest lepiej, dlatego też trzeba w tym miejscu przypomnieć, że od oceny, czy gdzieś jest lepiej, czy nie, nie są rządzący, bo nie można być recenzentem własnych działań. Należy wsłuchiwać się w opinie nie tyle opozycji, co tych kręgów i sfer zawodowych, które są bezpośrednimi beneficjentami albo outsiderami wprowadzanych zmian.

Wszystko wskazuje na to, że prezydent Duda może być teraz postrzegany jako ten, który doprowadzi do dymisji Jacka Kurskiego. To przysporzy mu więcej zwolenników czy przeciwników?

Ci, którzy bacznie obserwują politykę związaną z mediami publicznymi, wiedzą doskonale, że Jacek Kurski, bardzo kontrowersyjny prezes TVP, staje się tu oczywistym kozłem ofiarnym. Jego dymisja ma być formą kontrargumentu wobec tych wszystkich, którzy są oburzeni podpisem prezydenta Dudy pod ustawą abonamentową. Kurski zostaje poświęcony w sytuacji, kiedy niezwykle istotne z perspektywy rządzących staje się doprowadzenie do reelekcji Andrzeja Dudy. Ta reelekcja jest bardzo ważna, ponieważ wariant z prezydentem z innej opcji aniżeli rządząca źle wróży. Choćby dlatego, że mamy negatywne doświadczenia z kohabitacją.

Czy zmiana prezesa TVP akurat w środku kampanii wyborczej nie jest zbyt ryzykowna dla PiS?

Jest takie irlandzkie przysłowie, które mówi, że nie zmienia się koni podczas przeprawy przez rzekę. W tym wypadku to Jacek Kurski jest tym koniem, którego chce się albo utopić, albo zostawić na brzegu i szybko znaleźć kogoś, kto resztę karawany przeprowadzi przez tę rzekę. To jest bardzo ryzykowny zabieg, bo nie wiadomo, co przyniesie nowa sytuacja. W każdym razie pozbawienie prezesa Kurskiego funkcji ma dać do zrozumienia, że środki przeznaczone na media publiczne, czytaj na telewizję, będą od tej pory lepiej spożytkowane.

Ryszard Terlecki z PiS napisał na Twitterze, że najlepszą recenzją sukcesu Kurskiego były ataki wrogów "dobrej zmiany". Jednocześnie to obóz władzy dał zielone światło do jego dymisji. Jak to rozumieć?

Sytuacja jest bardzo interesująca dla mnie jako politologa. Mamy do czynienia z partią polityczną, która ma niekwestionowaną rangę wodzowską, a szef tej partii Jarosław Kaczyński spełnia podobną rolę, jaką w Polsce przedwojennej spełniali – w ramach swoich obozów – tacy politycy, jak Roman Dmowski czy Józef Piłsudski. Wiadomo, że dla formacji o takim charakterze głównym zagrożeniem nie jest opozycja, zwłaszcza sfragmentaryzowana, lecz tarcia wewnętrzne. Jeżeli rozpocznie się ostentacyjna rywalizacja rożnych frakcji w PiS, wówczas może nastąpić proces erozji. Dlatego działanie prezesa Kaczyńskiego w sprawie Kurskiego – bo przecież nie ma wątpliwości, że spodziewana dymisja szefa TVP ma pełną aprobatę przywódcy PiS – ma pokazać, że to właśnie Kaczyński jest niekwestionowanym liderem tego obozu i nie dopuści do jakichkolwiek wewnętrznych tarć w partii.

Sugeruje pan, że największym zagrożeniem dla PiS jest tak naprawdę sam PiS?

Zagrożeniem dla Prawa i Sprawiedliwość jest zmiana charakteru tej partii z wodzowskiej na demokratyczną. Czyli taką, w której dopuszczalne są inne głosy, nie do końca zbieżne z linią przywódcy. Bardzo ciekawa współczesna analogia tego typu jest zauważalna w Turcji. Sądzę, że pozycja prezydenta Erdogana będzie dopóty niezagrożona, dopóki nie pojawi się realna opozycja wobec niego wewnątrz partii, na której czele stoi.

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także