To, z czym mierzymy się od kilku tygodni w związku z plagą choroby z Wuhan, coraz bardziej wymyka się próbom przepowiadania, jak dalej się potoczą wypadki, a tym bardziej – jaki będzie ich finał. Zadanie to tym trudniejsze, że wciąż nie wiadomo, co jest w tym przypadku groźniejsze – sam wirus czy jednak wirus paniki zwielokrotnionej przez media, w tym społecznościowe, która udziela się coraz większej liczbie z nas.
(...)
Niby z jednej strony w końcu i ten kryzys, jak każdy poprzedni, „kogo nie zabije, tego powinien wzmocnić”, tyle tylko że – z drugiej strony – tym razem, gdy mowa o zabijaniu, chodzi o wyraz użyty bez cudzysłowu, a więc oznaczający coś dosłownego, a nie używanego w takich wypadkach, zwłaszcza w ostatnich dekadach, głównie w jego przenośnym znaczeniu. Dlatego – zajmując się pandemią w kontekście jej wpływu na gospodarkę – tak trudno dziś prognozować, gdzie i kiedy zatrzymają się giełdowe indeksy w swym rajdzie w dół. Tak trudno pokusić się o przypuszczenie, które firmy czy wręcz całe branże upadną, a które tylko osłabną. Czyli prorokować, czy i ten kryzys – tak jak większość poprzednich, obok niewątpliwych strat, które przyniesie – w gruncie rzeczy będzie miał ozdrowieńczy wpływ na gospodarkę? Czy jednak mamy do czynienia z początkiem czegoś, w czym nawet przy dużej dozie dobrej woli trudno będzie się dopatrzeć pozytywnych znamion?
Czytaj też:
Zdrowy rozsądek kontra histeriaCzytaj też:
Piecha: Rząd dmucha na zimne, ale dobrze, że to robi
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.