Prezes Ordo Iuris: Jest ogromna różnica pomiędzy małym kościółkiem, a Świątynią Opatrzności Bożej

Prezes Ordo Iuris: Jest ogromna różnica pomiędzy małym kościółkiem, a Świątynią Opatrzności Bożej

Dodano: 
Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo Iuris
Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo IurisŹródło:PAP / Bartłomiej Zborowski
– Nie wprowadzono różnicowania, co do kubatury budynków sakralnych. Jest ogromna różnica pomiędzy niewielkim kościółkiem czy kaplicą, a Świątynią Opatrzności Bożej. Wreszcie – to ograniczenie jest nieproporcjonalne wobec innych sfer życia. Przykładem jest sklep – tam może znajdować się maksymalnie trzech klientów na kasę – mówi portalowi DoRzeczy.pl Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu Kultury Prawnej Ordo Iuris.

Obowiązują już kolejne obostrzenia w związku z epidemią koronawirusa. Czy to rozwiązania dobre, niewystarczające, czy może przesadzone?

Mec. Jerzy Kwaśniewski: Niewątpliwie są to jedne z najostrzejszych rozwiązań wprowadzonych wśród krajów europejskich. Ale z drugiej strony, jeżeli porównamy to, co zrobiono na Tajwanie, czy w Korei Południowej z tym, co zrobiono we Włoszech, czy we Francji, widać wyraźnie, że pod kątem celu – jakim jest wypłaszczenie krzywej zachorowań, aby uniknąć zablokowania systemu ochrony zdrowia – właśnie podjęcie ostrych i zdecydowanych działań jest najbardziej skuteczne. Ale tu warto pochylić się nad kilkoma kwestiami.

Jakimi?

Po pierwsze – czy te obostrzenia są wprowadzone zgodnie z prawem. Po drugie – czy są zawsze zasadne. Po trzecie – czy nie różnicują ludzi bezzasadnie, czyli czy nie są dyskryminujące wobec jakiegoś obszaru życia, czy jakiejkolwiek grupy osób.

I te obostrzenia są legalne?

Jeżeli doszłoby do drastycznych ograniczeń z naruszeniem prawa, w szczególności z naruszeniem konstytucyjnych zasad warunkujących legalność ograniczania praw i wolności, ludzie, którzy poniosą straty na obostrzeniach, mogą ubiegać się o odszkodowania. Chodzi o osoby, które na przykład musiały przestać prowadzić działalność gospodarczą.

Konstytucja w art. 31 wskazuje, że zasadniczo ograniczenia wolności muszą być określone w ustawie oraz muszą być proporcjonalne do zagrożeń oraz konieczne dla ich powstrzymania. Inne zasady wdrażania ograniczeń praw i wolności, w tym możliwość ich wprowadzania w drodze zarządzeń i rozporządzeń władzy wykonawczej, są dopuszczalne jedynie w konstytucyjnych stanach nadzwyczajnych – w tym w sranie klęski żywiołowej i stanie wyjątkowym.

Stąd jest tak ważne, by wszelkie ingerencje w nasze prawa i wolności w dobie epidemii były wprowadzane przez rządzących zgodnie z prawem. Inaczej, być może zaraz po ustaniu epidemii, Skarb Państwa zostanie zalany roszczeniami z tytułu bezprawnego działania władz publicznych. To dlatego dla wielu abstrakcyjne zagadnienia, jak tryb przyjmowania zmian Regulaminu Sejmu, mają bardzo konkretne skutki o których odpowiedzialna władza musi pamiętać. Gdyby nie zmieniono Regulaminu ostatecznie podczas zwykłego posiedzenia, taki błąd proceduralny mógłby stać się przesłanką niekonstytucyjności choćby tarczy antykryzysowej, ale także wszystkich nadzwyczajnych sankcji przyjętych jednocześnie podczas zdalnego posiedzenia Sejmu.

A kwestia tej dyskryminacji?

Tu jest jeden obszar, stawiany coraz głośniej – chodzi o publiczne i zbiorowe praktyki religijne. Czy tak daleko idące ograniczenia, tak wcześnie wprowadzone, nie są nieproporcjonalne do zagrożenia? I czy władza nie dopuściła się nieproporcjonalnego ograniczenia praktyk religijnych, podczas gdy inne obszary życia społecznego nie doznały tak wyraźnych interwencji? Trzeba też pamiętać, że wolność do uczestniczenia w publicznych ceremoniach i praktykach religijnych jest aspektem jednego z konstytucyjnych praw podstawowych – wolności sumienia. Jego ograniczenia możliwe są jedynie w ostateczności.

No tak, ale w kościołach także możemy się zarazić.

Jednak chodzi o to, że obostrzenia polegające na ograniczeniu najpierw do 50 osób, potem do 5 zostały przyjęte bardzo wcześnie. Poza tym nie wprowadzono różnicowania, co do kubatury budynków sakralnych. Jest ogromna różnica pomiędzy niewielkim kościółkiem czy kaplicą, a Świątynią Opatrzności Bożej. Wreszcie – to ograniczenie jest nieproporcjonalne wobec innych sfer życia. Przykładem jest sklep – tam może znajdować się maksymalnie trzech klientów na kasę (niezależnie, czy działającą, czy nie). A więc jak są trzy kasy, to może w malutkim sklepiku przebywać 9 osób. W ogromnej świątyni Opatrzności Bożej może znajdować się maksymalnie pięciu wiernych. Podobnie jest w transporcie publicznym. Co ważne – działalność transportu publicznego, czy sklepu nie podlega tak mocnej konstytucyjnej ochronie jak praktyki religijne.

Kościół jednak współpracuje z władzą i sami hierarchowie udzielili dyspensy, apelowali o to, by ludzie pozostali w domach?

Żeby było jasne, patrząc na historię różnych epidemii Kościół zawsze współpracował z władzą. I kościoły były zamykane. Tak było podczas pandemii grypy hiszpanki sto lat temu, czy epidemii na początku XVIII i w połowie XIX wieku. Kościoły były zamykane, ale zawsze odbywało się to w dużym napięciu pomiędzy władzą kościelną i państwową. Często publiczne praktyki religijne w ogóle nie były też zakazywane. Choćby historia Karola Boromeusza, który prowadził procesje w czasach zarazy.

No tak, ale zamykanie świątyń dziś zdaniem wielu nawet mocno zaangażowanych religijnie osób jest uzasadnione.

I w dawnych czasach zamykanie świątyń było czasem adekwatne do sytuacji. Dziś też to nie jest kwestia tego, czy w ogóle świątynie zamykać, ale o wyważenie proporcji. Jeszcze niedawno działały bez problemu wielkie markety, czy markety budowlane. Bez przeszkód jeździła komunikacja miejska, a nawet dochodziło do zagęszczania pasażerów poprzez zmniejszenie liczby kursujących autobusów. Pytanie więc, czy skala obostrzeń wobec Kościoła była adekwatna do zagrożenia i proporcjonalna do ograniczeń wobec innych sfer życia społecznego.

I ostatnia kwestia, która rozpala emocje w Polsce do zenitu, czyli wybory prezydenckie. Zdaniem jednych powinny się one odbyć, zdaniem innych bezwzględnie należy je przesunąć. Są też projekty głosowania korespondencyjnego.

W przeprowadzeniu wyborów przeszkodzić może wiele rzeczy – na przykład opór komisarzy wyborczych, czy samorządów. Co do przesunięcia terminu – wybory automatycznie zostają przesunięte, jeśli wprowadzony zostaje któryś ze stanów nadzwyczajnych. I oczywiście pytanie jest, czy są przesłanki do takiego stanu wprowadzenia. Jeśli władza wykonawcza uzna, że przesłanek takich nie ma, wówczas wyborów nie można przesunąć.

A Pana zdaniem są przesłanki do wprowadzenia stanu wyjątkowego bądź klęski żywiołowej?

To jest kwestia sporna. Jednak obserwowane od kilku tygodniu daleko idące zmiany prawne, głęboka ingerencja w prawa i wolności obywatelskie, a nawet kontrowersyjne ograniczanie praw i wolności w drodze rozporządzeń poszczególnych ministrów, to działania wykraczające poza zwykłe środki konstytucyjne. Konieczność sięgania po takie środki to zgodnie z art. 228 Konstytucji przesłanka wprowadzenia stanu nadzwyczajnego. Dopiero wtedy możliwe jest legalne przejęcie tak szerokich kompetencji przez władzę wykonawczą.

A co z wyborami? Pojawił się pomysł głosowania korespondencyjnego.

Samo głosowanie korespondencyjne nie budzi wątpliwości. Jest praktyką w wilku krajach. Polski Trybunał Konstytucyjny również przy okazji innych postępowań rozwiał wątpliwości odnośnie dopuszczalności tej formy głosowania. Problem jest jednak gdzie indziej. Zasadniczo inne zasady głosowania wprowadzane są już w trakcie kampanii wyborczej. Z tak późną istotną ingerencją w prawo wyborcze nie mieliśmy jeszcze w Polsce do czynienia. W przeszłości były próby wdrażania późnych zmian prawa wyborczego, ale i tak w czasie nie tak bliskim wyborom jak ma to miejsce obecnie. Za każdym razem Trybunał Konstytucyjny uznawał takie usiłowania za sprzeczne z Konstytucją. Trybunał wyjaśniał, że konieczne jest zachowanie sześciomiesięcznego vacatio legis poprzedzającego pierwsze czynności wyborcze, zostawiał jednak furtkę na „nadzwyczajne okoliczności”. I do tego z pewnością odwoływać się będą zwolennicy zmian w prawie wyborczym dokonywanych na sześć tygodni przed wyborami w okresie epidemii.

Jednak przeprowadzenie wyborów w takich okolicznościach będzie rodziło poważne wątpliwości. Zmiana wprowadzona w czasie kampanii wyborczej to przecież nie tylko istotna różnica dla wyborców, ale także poważna zmiana dla kandydatów. A wymagane vacatio legis chroni zarówno czynne jak i bierne prawo wyborcze. Można spodziewać się zatem całej masy protestów wyborczych już po przeprowadzeniu głosowania. W oczywisty sposób będzie to mogło również destabilizować krajową politykę poprzez próby delegitymizacji procesu wyborczego, również ze wsparciem organów międzynarodowych.

Czytaj też:
Ekspert: Gospodarce potrzebna jest intensywna terapia, a przedsiębiorców odsyła się na SOR

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także