Karski: Francuski rząd ma manierę pouczania innych

Karski: Francuski rząd ma manierę pouczania innych

Dodano: 
Karol Karski (PiS)
Karol Karski (PiS) Źródło:PAP / Wiktor Dąbkowski
– W Bawarii przeprowadzono wybory korespondencyjne. We Francji doszło do I tury wyborów. Natomiast II się nie odbyła. W tym przypadku mamy jednocześnie do czynienia ze szczególnym poziomem manipulacji wyborczej, gdyż procedurę wyborczą zatrzymano w momencie najbardziej korzystnym dla aktualnie rządzących – mówi portalowi DoRzeczy.pl europoseł PiS Karol Karski.

Unijny komisarz ds. sprawiedliwości wydaje się podważać sens nadchodzących wyborów prezydenckich, które mają się odbyć w Polsce w formie korespondencyjnej. Dlaczego?

Karol Karski: Polityka międzynarodowa rządzi się swoimi prawami. Pan Reynders to przedstawiciel francuskich interesów.

Z pochodzenia jest jednak Belgiem.

Owszem, Walonem, czyli francuskojęzycznym Belgiem. Jednak musimy pamiętać, że Belgia jest de facto protektoratem Francji. Jej polityka zagraniczna jest w sposób stały refleksem polityki francuskiej. Didier Reynders wywodzi się przy tym z frakcji liberalnej, więc prezydent Macron jest jego politycznym patronem. Francja to państwo, które próbuje wysoko pozycjonować swoją pozycję w polityce europejskiej. Ponad swoją wartość. Proszę zwrócić uwagę, że co jakiś czas doświadczamy negatywnych sygnałów ze strony Francji. To, co powiedział komisarz Reynders, półtora dnia wcześniej można było przeczytać we francuskiej prasie, głównie w "Le Monde". Co ciekawe, negatywne sygnały nie wybrzmiewają do nas z Niemiec, ale może dlatego, że przywykliśmy już do nich i po prostu nam spowszedniały. Wracając jednak do francuskiego rządu, to widać, że ten ma pewną manierę.

Jaką?

Poucza innych i wykazuje duże oczekiwania, które są ustalane ponad miarę, a jednocześnie w praktyce mają się nie stosować do tego państwa. Natomiast traktaty unijne nie przewidują, aby Unia Europejska zajmowała się władczo tematami, o których mówił komisarz Reynders. Jest to nadużycie. Uczestniczyłem zdalnie we wczorajszym posiedzeniu i miałem niemiłe wrażenie, że biorę udział w czymś, co wygląda jak XVIII-wieczna Europa, czyli obce dwory i ich harcownicy pouczają nas, co mamy robić w swoim kraju, jak mają wyglądać nasze elekcje. Na tym tle znajomo wyglądają też działania ich polskich współpracowników. Nihil novi sub sole.

Unijni komisarze interesują się polską praworządnością i nadchodzącymi wyborami. Czy na podobne zainteresowanie mogły liczyć Francja i Niemcy, gdy niedawno także odbywały się tam wybory?

W Bawarii przeprowadzono wybory korespondencyjne. W Francji doszło do I tury wyborów. Natomiast II się nie odbyła. W tym przypadku mamy jednocześnie do czynienia ze szczególnym poziomem manipulacji wyborczej, gdyż procedurę wyborczą zatrzymano w momencie najbardziej korzystnym dla aktualnie rządzących.

W rozmowie z DoRzeczy.pl prof. Legutko stwierdził, że obecność niektórych komisarzy w Brukseli jest zbędna. Może gdyby nie przerośnięty aparat urzędniczy, to łatwiej byłoby walczyć z nadciągającym kryzysem?

Zacznijmy od tego, że z jednej strony to dobrze, iż każdy kraj ma swojego komisarza. Jednak ich kompetencje powinny być umocowane w traktatach unijnych. Jeśli pan Reynders zajmuje się wymiarem sprawiedliwości, to pewne, że będzie drążył i udowadniał sens istnienia swojej funkcji. Im mniejszy zakres kompetencji, tym większy tupet. Być może jednak zespoły obsługujące komisarzy mogłyby zostać solidnie zredukowane, bo funkcjonowanie dyrekcji generalnych, które zajmują się sprawami w ogóle nie znajdującymi oparcia w traktatach lub zaledwie rudymentarnie w nich odnotowywanymi, jest zbędne. Warto także dodać, że takie osoby jak pan Reynders i pani Jourova spełniają – myślę, że nieświadomie – oczekiwania Kremla do tworzenia zamieszania w UE i konfliktu między państwami członkowskimi. To zupełnie niepotrzebne.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także