Zakłócono konferencję Lewicy. "Kocham prezydenta Dudę i Morawieckiego"

Zakłócono konferencję Lewicy. "Kocham prezydenta Dudę i Morawieckiego"

Dodano: 
Robert Biedroń
Robert Biedroń Źródło:PAP / Rafał Guz
Kocham prezydenta Dudę i Morawieckiego – mówiła kobieta, która zakłóciła konferencję polityków Lewicy.

Kandydat Lewicy na prezydenta Robert Biedroń podczas dzisiejszej konferencji prasowej mówił o wznowieniu swojej kampanii wyborczej po przerwie wymuszonej epidemią koronawirusa. – Nic o was bez was. To jest najważniejsze motto mojej kampanii. Kampanii, którą dzisiaj wskrzeszamy po tej wielkiej pandemii. Kampanii, z którą ruszamy dzisiaj w Polskę – powiedział lider Wiosny, informując że właśnie wyrusza w trasę po Polsce.

Kiedy polityk mówił dalej, podeszła do niego kobieta. – Jeżeli chcemy się policzyć, to te wybory są najlepszą okazją do tego, żeby pokazać ile jest ludzi dobrej woli, ile jest ludzi, którzy mają marzenia o lepszej Polsce. O Polsce, która jest wspólnotą, a nie interesem partyjnym. Do tego zapraszam wszystkich państwa, także panią – powiedział Biedroń zwracając się do tej kobiety. Kandydat Lewicy na prezydenta zaczął z nią rozmawiać. Ja można się domyśleć, zapytała go, dlaczego nie został wpuszczony do warszawskiego liceum im. Reytana. – Ja tam uczyłam przyrody – zdradziła kobieta. – Tak? Wspaniale – odparł Biedroń i dodał: Pani tam uczyła przyrody i pamięta pani moment, w którym mnie nie wpuścili do tego Reytana. Tak, szanowni państwo, nie wpuścili mnie dlatego... – mówił polityk, lecz jego rozmówczyni przerwała mu, przypominając, że podczas tej wizyty Biedroń został wyzwany od "pedałów". – No właśnie. Tak powiedzieli. No właśnie. Dziękuję pani bardzo – powiedział lider Wiosny.

Kobieta na chwilę odeszła, aby za chwilę wrócić i stanąć przy mikrofonie tuż obok polityka. – Kocham prezydenta Dudę i Morawieckiego. A wie pan co, mój wujek to walczył pod Monte Casino i zdobyli k***a ten klasztor Benedyktynów – oświadczyła. – A naszym hymnem to powinna być o tak... – dodała i zaczęłą śpiewać "Rotę".

Niedługo później kobieta mówiła: "Naszym prezydentem jest Duda, a premierem Morawiecki. A wiesz co? Państwo posłuchajcie. Ja się nie boję. Moja teściowa jest chrzestną Leszka Millera, tego łobuza z Żyrardowa. No i co? – pytała, po czym zaczęła intonować "Czerwone Maki na Monte Cassino".

Czytaj też:
"To daje paliwo PiS". Kwaśniewski o decyzji PO
Czytaj też:
Korwin-Mikke znów szokuje: Rządzi nami kupa małp, które zajęły sterówkę i kręcą wszystkimi pokrętłami

Źródło: 300polityka.pl
Czytaj także