Prof. Dudek o przepychankach wokół wyborów: Gra opozycji jest bardzo ryzykowna

Prof. Dudek o przepychankach wokół wyborów: Gra opozycji jest bardzo ryzykowna

Dodano: 
Prof. Antoni Dudek
Prof. Antoni Dudek
Pewnych możemy być kilku rzeczy. Na pewno dojdzie do drugiej tury. Na pewno znajdzie się w niej urzędujący prezydent. Na pewno urzędujący prezydent będzie po pierwszej turze na pierwszym miejscu. I prawie na pewno jego rywalem w drugiej turze będzie Rafał Trzaskowski – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Antoni Dudek, politolog i historyk, UKSW.

Wydawało się, że tym razem nie będzie już awantury wokół wyborów prezydenckich, a opozycja dogadała się z partią rządzącą i zagłosujemy w sierpniu. Tymczasem Senat opóźnia pracę nad ustawą wyborczą. Część opozycji mówi, że wybory powinny się odbyć po zakończeniu kadencji Andrzeja Dudy, czyli po 6 sierpnia. I pojawiły się też głosy, że wtedy obowiązki głowy państwa przejmie marszałek Senatu, a nie marszałek Sejmu.

Prof. Antoni Dudek: Są przepychanki prawne, pojawiają się różne propozycje, w tym tak dziwne jak ta prof. Ewy Łętowskiej, mówiącej, że to marszałek Senatu przejmuje obowiązki prezydenta po opróżnieniu urzędu. Nie bardzo wiem, na jakiej podstawie pani profesor to twierdzi. Natomiast na pewno będą przepychanki. Opozycja, a konkretnie Platforma Obywatelska chce opóźnienia wyborów, bo najprawdopodobniej nie bardzo jeszcze wierzy w dobre sondaże dla Rafała Trzaskowskiego i uważa, że opóźnienie wyborów daje mu większą szansę na wygraną.

Czy jednak opóźnienie wyborów nie doprowadzi do totalnego chaosu w państwie?

Opozycja podejmuje bardzo ryzykowną grę. Tak, jak zupełnie niedopuszczalne było błyskawiczne, kilkugodzinne procedowanie ustaw przez Sejm pod dyktando PiS, tak złą praktyką jest przedłużanie procedury przez Senat do kilku tygodni. Ale to też ryzykowne ze strony opozycji. Podejrzewam, że tym razem Jarosław Gowin nie wesprze partii opozycyjnych i Sejm po prostu zablokuje poprawki Senatu. Wtedy dojdzie do wyborów 28-go czerwca.

No dobrze, ale będą one przecież kwestionowane.

Sytuacja jest jednak o wiele lepsza, niż gdyby wybory odbyły się 10 maja. Wtedy frekwencja byłaby znacznie niższa i mandat wybranego w ten sposób prezydenta słaby, na każdym kroku kwestionowany. To dla państwa nie byłoby dobre. Jeżeli natomiast dojdzie do wyborów w czerwcu – a determinacja PiS jest tu spora – wtedy frekwencja będzie dużo wyższa. I mandat prezydenta – ktokolwiek nim będzie – znacznie mocniejszy.

Pojawiły się jednak opinie, że gdyby wybory odbyły się w maju, Andrzej Duda wygrałby w pierwszej turze, w czerwcu to dogrywka, a w sierpniu, gdy zacznie się kryzys urzędujący prezydent miałby w ogóle problem z wejściem do drugiej tury. Może właśnie o to toczy się gra?

Mówienie, że Andrzej Duda miałby nie wejść do drugiej tury, a spotkać by się w niej mogli Rafał Trzaskowski z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem bądź Szymonem Hołownią, to polityczne science fiction. Wiemy, skąd takie opinie się biorą – wynikają ze spadku poparcia Andrzeja Dudy. Pamiętajmy, że ta zadyszka sondażowa to spadek z ponad pięćdziesięciu do ponad czterdziestu procent. Urzędujący prezydent wciąż jest liderem rankingów poparcia.

Ale mówi Pan, że PO będzie chcieć opóźnić wybory, żeby utrudnić sytuację Andrzejowi Dudzie?

Tak, opóźnienie wyborów jest na rękę Platformie w tym sensie, że w późniejszym terminie Andrzej Duda może jeszcze stracić i uzyskać wynik poniżej 40 proc. Ale moim zdaniem pewnych możemy być kilku rzeczy.

Jakich?

Po pierwsze – na pewno dojdzie do drugiej tury. Po drugie – na pewno znajdzie się w niej urzędujący prezydent. Po trzecie – prawie na pewno urzędujący prezydent będzie po pierwszej turze na pierwszym miejscu. Po czwarte – prawie na pewno jego rywalem w drugiej turze będzie Rafał Trzaskowski. Pozostałe rzeczy są niewiadome, łącznie z ostatecznym wynikiem drugiej tury.

Jeszcze niedawno wydawało się, że Władysław Kosiniak-Kamysz będzie czarnym koniem tych wyborów, że wokół PSL – Koalicji Polskiej będzie budowana nowa siła polityczna, między PO i PiS. Tymczasem teraz lider PSL wyraźnie stracił. Można mówić, że jest przegranym tej kampanii?

Zdecydowanie za wcześnie by tak mówić. Pamiętajmy, że dla prezesa PSL są dwa punkty odniesienia – wynik 8,5 proc. – czyli rezultat, jaki PSL – Koalicja Polska odniosła w wyborach parlamentarnych i 7 proc. – wynik Romana Bartoszcze uzyskany w wyborach prezydenckich w 1990 roku – najlepszy w historii wyborów prezydenckich rezultat kandydata PSL. Jeśli Kosiniak-Kamysz osiągnie więcej, będzie mógł mówić o wielkim sukcesie. Jeśli uzyska wynik porównywalny, też nie będzie to porażką. A co do budowy nowej siły na gruzach PO oczywiście dziś jest to trudniejsze, bo start Trzaskowskiego sprawił, że formacja ta nabrała wiatru w żagle. Ale pamiętać należy, że PO będzie korodować w każdym wariancie, gdy Trzaskowski przegra. Jedynie wygrana w wyborach prezydenckich sprawi, że PO odzyska dawną pozycję.

Jest to możliwe?

Na pewno bardziej, niż gdyby wciąż kandydatem była Małgorzata Kidawa-Błońska. Jednak o ile Rafał Trzaskowski ma spośród kandydatów opozycji największe szanse na wejście do drugiej tury, tak ma też większy niż Hołownia, czy Kosiniak-Kamysz elektorat negatywny. Oczywiście nie znaczy to, że musi przegrać. Ale będzie mu w starciu z Andrzejem Dudą zdecydowanie trudniej niż Hołowni czy liderowi PSL.

Czytaj też:
Hołownia ostro o opozycji. "Nie jestem w stanie tego zrozumieć"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także