"Mógł być sądzony już kilkanaście lat temu...". Na wokandę wraca sprawa byłego zomowca, który strzelał do górników w "Wujku"

"Mógł być sądzony już kilkanaście lat temu...". Na wokandę wraca sprawa byłego zomowca, który strzelał do górników w "Wujku"

Dodano: 
W kopalni "Wujek" zginęło 9 górników
W kopalni "Wujek" zginęło 9 górnikówŹródło:PAP/Andrzej Grygiel
Już jutro przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach odbędzie się kolejna rozprawa przeciwko Romanowi S. Mężczyzna ten brał udział w pacyfikacji kopalni "Wujek" 16 grudnia 1981 roku. Jego długą drogę przed polski wymiar sprawiedliwości opisuje na portalu PolskieRadio24.pl współpracownik "Do Rzeczy" Piotr Litka.

Jutrzejsza rozprawa to wynik apelacji wniesionej przez prokuraturę Instytutu Pamięci Narodwej od wyroku Sądu Okręgowego w Katowicach, który - wbrew stanowisku wyrażonemu w akcie oskarżenia - nie uznał, iż podczas pacyfikacji kopalni "Wujek" doszło do popełnienia zbrodni przeciwko ludzkości. Taka kwalifikacja czynu pozwoliłoby ścigać jej sprawców aż do śmierci, ponieważ zbrodnia ta nie podlega przedawnieniu.

Były funkcjonariusz ZOMO, 62-letni dziś Roman S. został zatrzymany na przejściu granicznym na terytorium Chorwacji 17 maja 2019 roku. Do zatrzymania doszło podczas rutynowej kontrol, gdy mężczyzna jechał do tego kraju na wakacje. Prokuratura IPN wystąpiła do Chorwatów o jego ekstradycję, a ci przychylili się do wniosku Polaków. Jak podkreśla na portalu PolskieRadio24.pl Piotr Litka, który dotarł do nowych szczegółów sprawy, Roman S. mógł być sądzony już kilkanaście lat temu. "Tak się jednak nie stało" – dodaje.

Okazuje się bowiem, że Roman S., który ma polskie i niemieckie obywatelstwo został w 2017 roku zatrzymany w Niemczech na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Ostatecznie go zwolniono. Dlaczego? Jak podkreślił w rozmowie z Polskim Radiem prokurator Dariusz Psiuk z pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach, Niemcy oficjalnie w ogóle o tym fakcie nie poinformowali. Jak dodał, dalszą korespondencję w tej sprawie prowadziło ze stroną niemiecką Ministerstwo Sprawiedliwości.

Zdaniem prokuratora, decyzja dot. Romana S. była "splotem różnych okoliczności". – Niemcy uznali, że wcześniejsze ustne zgłoszenie ambasadora RP w Niemczech na temat ekstradycji Romana S. jest dla nich mało wiążące prawnie. A skoro Roman S. jest ich obywatelem, Europejski Nakaz Aresztowania nie może mieć w jego przypadku mocy wiążącej. I odmówili jego wykonania – wyjaśnił Dariusz Psiuk.

"Prokurator IPN poinformował, że Niemcy nie wspomnieli jednak o tym, że wobec Romana S. było prowadzone w Niemczech postępowanie. Prowadzono je jeszcze w połowie lat 90. ubiegłego wieku w prokuraturze z siedzibą w Nürberg Fürth. Dokładnie w roku 1994. Jego umorzenie uzasadniono wówczas 'brakiem uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa', o czym stanowi paragraf 170 ustęp 2 niemieckiego kodeksu postępowania karnego" – czytamy na portalu PolskieRadio24.pl.

16 grudnia 1981 r. w trakcie pacyfikacji kopalni "Wujek" zginęło 9 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Najmłodszy z zastrzelonych miał zaledwie 19 lat.

Źródło: Polskie Radio 24
Czytaj także