Paweł Lisicki ocenił, że Rafał Trzaskowski nie ma szczęścia w drugiej części kampanii. – Początek wyglądał obiecująco do momentu, kiedy nie musiał stawić czoła rzeczywistości – wskazywał.
– Oponent jest jeden to gra o drugą turę. Trzaskowski kieruje się do oponentów prezydenta Andrzeja Dudy, a swoich potencjalnych zwolenników, by go poparli. Chodzi o to, by inni wezwali swoje elektoraty, przypominając im, że przeciwnik jest jeden. To zrozumiałe, ale z drugiej strony jest dosyć zawodne. To by wskazywało, że te różne kampanie były pozorne. Jeśli okazuje się, że na końcu kampanii chodzi o to, by zagłosować przeciwko Andrzejowi Dudzie, to jaki sens miała wcześniejsza część kampanii? Zastanawiam się, czy to nie falstart ze strony Trzaskowskiego. Mógł z tym poczekać. Nikt z nas nie sądzi, że np. Hołownia poprze Andrzeja Dudę – mówił red. naczelny "Do Rzeczy".
Według Pawła Lisickiego kampania wyborcza pokazała nam też pozorność polityki. – Polegająca na tym, że łatwo wykreować postacie, które okazują się wydmuszkami. Taką wydmuszką jest Robert Biedroń. Dwa lata temu Biedroń był pasowany na zbawcę opozycji. To miała być nowa energia, nowa siła, a teraz łatwo zauważyć, że szoruje po dnie i jeśli dostanie 3 proc., to ostateczne przekreślenia kandydata. To medialna wydmuszka – dodał.
Czytaj też:
Nieznośny ciężar wyboruCzytaj też:
Totalny Trzaskowski w pałacu