Prof. Marciniak: Okazało się, że głos ludu ma znaczenie

Prof. Marciniak: Okazało się, że głos ludu ma znaczenie

Dodano: 
Andrzej Duda z małżonką podczas wieczoru wyborczego w Łowiczu
Andrzej Duda z małżonką podczas wieczoru wyborczego w Łowiczu Źródło: PAP / Radek Pietruszka
– Frekwencja wyborcza była bardzo wysoka. Uważam, że dwaj główni kandydaci i Szymon Hołownia zdefiniowali te wybory jako historyczny moment. Wybory zostały określone jako bardzo ważne. Ludzie lubią mieć wpływ na rzeczy ważne i istotne. Z jednej strony dobra zmiana, z drugiej równowaga. Od 2015 roku wzrosła podmiotowość polityczna – mówi portalowi DoRzeczy.pl politolog prof. Ewa Marciniak z Uniwersytetu Warszawskiego.

Przy okazji wczorajszych wyborów prezydenckich, jak bumerang wrócił temat dotyczący monopolu politycznego dwóch głównych partii. Z jednej strony narzekamy, że PiS i PO to ugrupowania, które nie pozwalają przebić się mniejszym ruchom politycznym, ale z drugiej zaś, gdy Polacy idą do urn, to wybierają zazwyczaj wiodących kandydatów. Dlaczego tak jest?

Prof. Ewa Marciniak: Z jednej strony jest rzeczywiście tak, bo przecież wyniki Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego mówią same za siebie. I wychodzi na to, że podział PO-PiS nadal jest aktualny. Jednak wynik wyborczy Szymona Hołowni pokazuje, że nie każdy chce głosować na główne partie. Obserwujemy, że elektorat jest zdolny do ideowej zmiany. Trudno określić Szymona Hołownię w sposób tak precyzyjny, jak możemy określić powyższych kandydatów. Hołownia jest trochę eklektyczny. I być może z tego względu udało mu się zdobyć prawie 14 proc. Dlatego mamy do czynienia z nowym zjawiskiem, które obserwowaliśmy przy okazji pojawienia się w polityce Palikota, Kukiza, czy Nowoczesnej. Pojawienie się nowej postaci na scenie politycznej jest dobrym znakiem dla wyborców, którzy są wyrobieni politycznie. Wiedzą, czego chcą i mają ogląd polityki. Dzięki temu, że np. Szymon Hołownia mówi w sposób zrozumiały i medialny, mógł zjednać sobie część wyborców. Podobnie zresztą było w przypadku Krzysztofa Bosaka, który podobnie jak Hołownia wykorzystał media społecznościowe, aby komunikować się z wyborcą.

Część ekspertów zauważa podobieństwa między wyborami prezydenckimi, do których doszło w 2015 roku. Wówczas o fotel prezydencki walczyli Bronisław Komorowski i Andrzej Duda. Komorowski przegrał. Czy sytuacja sprzed pięciu lat może w II turze przytrafić się Andrzejowi Dudzie?

Myślę, że scenariusz na II turę będzie można narysować dopiero za tydzień.

Dlaczego?

Przegrane elektoraty na razie nie są skłonne do zmiany identyfikacji partyjnej, czy personalnej. Ludzie będą musieli oswoić się ze stanem faktycznym, co może im trochę zająć. Stan, o którym mówię, będzie określany jako porażka, czyli Biedroń i Kosiniak-Kamysz oraz zwycięstwo, czyli Bosak i Hołownia. Na razie ludzie dyskutują i celebrują, a niektórzy ubolewają nad wynikiem. Za jakiś czas przyjdzie okres, aby znaleźć argumenty na rzecz jakiejś programowej bliskości, z którymś z kandydatów. Ludzie zaczną się zastanawiać, w jakim stopniu Trzaskowski i Duda są do nich podobni. Mechanizm podobieństwa będzie nas przyciągał albo odpychał. Ten drugi jest rzadszy, ale występuje. Zaczniemy sobie sprawdzać, jaki jest bilans pozytywnych skojarzeń, które mamy myśląc o danej osobie. Zwróćmy uwagę, że żaden z przegranych kandydatów aż tak dosadnie nie opowiedział się po stronie Dudy, czy Trzaskowskiego.

Krzysztof Bosak wyjawił, że nie zamierza wspierać Andrzeja Dudy ani Rafała Trzaskowskiego. To stanowisko całej Konfederacji.

To dość racjonalna decyzja. Bosak stawia na własną karierę polityczną. To jego pięć minut. Musi je dobrze wykorzystać. Zwłaszcza, że ma po swojej stronie elektorat. Zróżnicowany, ale konkretny.

Pytanie, na kogo pierwotny elektorat Bosaka zagłosuje w II turze?

Moim zdaniem głosy elektoratu Bosaka podzielą się: część zostanie w domu, inni zagłosują na Dudę a jeszcze inni postawią krzyżyk przy nazwisku Trzaskowskiego.

Wiele osób zachwyca się wysoką frekwencją, która wyniosła 64,4 proc. To rzeczywiście dużo? Co zadecydowało o tym, że Polacy tak tłumnie udali się do lokali wyborczych?

Frekwencja wyborcza była bardzo wysoka. Uważam, że dwaj główni kandydaci i Szymon Hołownia zdefiniowali te wybory jako historyczny moment. Wybory zostały określone jako bardzo ważne. Ludzie lubią mieć wpływ na rzeczy ważne i istotne. Z jednej strony dobra zmiana, z drugiej równowaga. Od 2015 roku wzrosła podmiotowość polityczna. Ludzie wybrali wówczas PiS i okazało się, że dostali 500 plus. Okazało się, że głos ludu ma znaczenie. Okazało się także, że głos jednostki ma jednak wpływ na zmianę stylu polityki.

Czy kampania prezydencka czymś panią zaskoczyła?

Jeśli pominiemy epidemię koronawirusa, przełożenie terminu i zmianę kandydata, to nie. Wszystko było tak, jak odbywa się standardowo. Widać było, jak niektórzy się wypalają.

Kogo ma pani na myśli?

Władysława Kosiniaka-Kamysza i Roberta Biedronia. Panowie w pewnym momencie wypalili się. Był także moment, że wypaleniu uległ Andrzej Duda, który skupiał się na mniej istotnych kwestiach.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także