Gen Polko: To, że Francja się sypie, nie może być usprawiedliwieniem

Gen Polko: To, że Francja się sypie, nie może być usprawiedliwieniem

Dodano: 
Gen. Roman Polko, b. dowódca GROM
Gen. Roman Polko, b. dowódca GROM Źródło: PAP / Adam Warżawa
Naprawdę nie może być tak, że w okresie tak gorącym, jak wybory, ktoś z terenu Federacji Rosyjskiej, ale w ogóle ktoś niepowołany, jak gdyby nigdy nic dodzwania się do prezydenta Polski i udaje mu się z nim porozmawiać – mówi portalowi DoRzeczy.pl gen. Roman Polko, były dowódca jednostki GROM.

Czy telefon ze strony rosyjskich youtuberów do prezydenta Andrzeja Dudy był poważnym atakiem na Polskę, jak twierdzą niektórzy, czy też niewinnym, żartem, nad którym należy przejść do porządku dziennego?

Gen. Roman Polko: Z perspektywy ludzi, którzy dzwonili, być może był to zwyczajny żart. Nie znaczy to jednak, że należy nad tym przechodzić do porządku dziennego. Naprawdę nie może być tak, że w okresie tak gorącym, jak wybory, ktoś z terenu Federacji Rosyjskiej, ale w ogóle ktoś niepowołany, jak gdyby nigdy nic dodzwania się do prezydenta Polski i udaje mu się z nim porozmawiać.

Tu jest jednak pewne usprawiedliwienie – sami dzwoniący nie kontaktowali się jedynie z naszym prezydentem, udawało im się dodzwonić do wielu przywódców, na przykład we Francji, podobno łatwiej niż do Andrzeja Dudy…

To, że Amerykanie mieli problem z Wikileaks, a Francja się sypie, nie może być żadnym usprawiedliwieniem. Od lat przecież wiadomo, że cyberwojna, walka w cyberprzestrzeni, jest jednym ze współczesnych pól bitew. Naprawdę taka niefrasobliwość nie powinna mieć miejsca. Po pierwsze – nie powinno się w ogóle dopuścić do takiej rozmowy. Po drugie – przy każdej tego typu rozmowie o charakterze publicznym, a rozmowa z domniemanym sekretarzem ONZ ma przecież charakter publiczny, powinien ktoś być razem z prezydentem. I interweniować, po zorientowaniu się, że rozmowa ma charakter prowokacji.

Ale prezydent w pewnym momencie sam się zorientował, że rozmawia z kimś innym, nie sekretarzem generalnym Organizacji Narodów Zjednoczonych?

Ta rozmowa trwała aż 11 minut. I faktycznie w pewnym momencie prezydent chyba zorientował się, że ma do czynienia z prowokacją. Ale pamiętajmy, że prezydent jest głową państwa. Jemu jest niezręcznie tak po prostu przerwać trwającą już rozmowę. Od tego powinien być współpracownik z Kancelarii Prezydenta, który powinien się zorientować, że to prowokacja i w odpowiednim momencie wkroczyć do akcji. Pomijam już fakt, że ta rozmowa powinna być powstrzymana zanim się odbyła.

Czytaj też:
To oni zadzwonili do Andrzeja Dudy. "Łatwiej było nagrać Macrona"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także