Gazeta ujawnia kolejne szczegóły w sprawie planowanych zmian w sądownictwie. Jedna z nich zakłada, że sędziowie, którzy zechcą dorabiać, będą musieli postarać się o zgodę samego ministra sprawiedliwości na dodatkowe zajęcie na uczelni.
Z kolei dla sędziów Sądu Najwyższego lub Naczelnego Sądu Administracyjnego taką zgodę miałby wydawać w przyszłości nie minister sprawiedliwości, ale sam prezydent RP.
Ten nowy pomysł krytykuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Aneta Łazarska, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie i wykładowca na jednej z warszawskich uczelni. Jej zdaniem nikt lepiej niż prezes sądu, w którym orzeka sędzia i który dziś wydaje zgodę na dodatkową dydaktyczną pracę, nie wie, czy sędzia radzi sobie z orzekaniem i czy nie ma zaległości.
– Prezes ma wgląd w statystyki. Minister sprawiedliwości ani prezydent bezpośrednio nie mogą tego sprawdzić. Mają także sporo innych obowiązków – argumentuje sędzia Łazarska.
Według niej "wszystkim powinno zależeć na jak najwyższym standardzie kształcenia przyszłych prawników". – Sędziowie ze względu na wiedzę i praktykę doskonale się do tego nadają – uważa sędzia Łazarska.
Czytaj też:
"Rz": PiS szykuje jeszcze jeden projekt dotyczący zwierząt