Mnie z funkcji wiceszefa PE odwołano za porównanie zachowania pani von Thun und Hohenstein do haniebnych zjawisk w historii Polski. Udzieliłem tego wywiadu dla prywatnego polskiego portalu, wkrótce po tym, jak pani von Thun und Hohenstein opluła własny kraj w niemieckiej telewizji. W nocy przed głosowaniem w Parlamencie Europejskim w lutym 2018 specjalnie zmieniono regulamin, łamiąc prawo, aby nie zaliczać do quorum … głosów wstrzymujących się przy głosowaniu nad moim odwołaniem! Dzięki temu jednym(!) głosem wniosek przeszedł. Teraz towarzyszka Katarina powiedziała o głodzeniu Węgier i Polski – dwóch krajów członkowskich UE niemieckiemu, publicznemu, państwowemu radiu. Nie przeprosiła. Przeprosiło za to radio, tłumacząc, że Frau Barley chciała głodzić „tylko” Węgry, ale nie Polskę. Trzeba przyznać, że ten brak skruchy i jakichkolwiek przeprosin pokazuje niebywałą wręcz butę niemieckiej polityk, ale też poczucie bezkarności.
Na konferencji prasowej w Brukseli europosłowie PiS zapowiedzieli wniosek o dowołanie Genossin (Towarzyszki) Barley. W ramach Europejskiej Partii Ludowej uczynili to również eurodeputowani z węgierskiego FIDESZU, który ma najliczniejsza reprezentację Węgrów w europarlamencie – tak, jak PiS – Polaków. Nie sądzę, żeby to odwołanie nastąpiło, bo w unijnym mainstreamie ręka rękę myje, a … … łba nie urwie. Zatem pani z niemieckiej SPD będzie mogła dalej z nienawiścią pluć – i to w poczuciu bezkarności. Ale zareagować trzeba było.
Być może niemieccy politycy nie rozumieją, że Polacy są dumnym narodem, a takie wypowiedzi generują albo przywracają antyniemieckie resentymenty. Jeśli rzeczywiście tego nie rozumieją – to tym gorzej dla nich…
Ryszard Czarnecki
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.