Prof. Radziwon: Coraz więcej ozdrowieńców oddaje osocze

Prof. Radziwon: Coraz więcej ozdrowieńców oddaje osocze

Dodano: 
fot. zdjęcie ilustracyjne
fot. zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Bartłomiej Zborowski
Coraz więcej osób, które wyzdrowiały po zakażeniu koronawirusem oddaje osocze, ale jeszcze szybciej wzrasta zapotrzebowanie na nie, by podać je w terapii innym chorym – ocenia prof. Piotr Radziwon z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Białymstoku.







Białostockie centrum koordynuje oznaczanie przeciwciał w osoczu od ozdrowieńców z COVID-19 na szczeblu ogólnopolskim. Centrum oznacza wszystkie próbki osocza z całego kraju.

Stacje krwiodawstwa apelują do ozdrowieńców

Prof. Radziwon poinformował, że dotąd (dane z 2 listopada) w Polsce pobrano ponad 2,9 tys. donacji od ozdrowieńców, z czego uzyskano ok. 4,1 tys. jednostek osocza. Podano je w terapii około trzem tysiącom osób (niektórym pacjentom trzeba podać w terapii więcej niż jedną jednostkę osocza). Zaznaczył, że to dane szacunkowe, bo szczegółowych nie ma.

Stacje krwiodawstwa w całej Polsce nieustannie apelują do osób, które wyzdrowiały z COVID-19, aby podzieliły się osoczem, bo przeciwciała w nim zawarte mogą pomóc innym.

Zaznaczył, że to istotne, tym bardziej, że widać, że w ciągu ostatniego tygodnia znacznie pogorszyła się sytuacja w szpitalach, jest hospitalizowanych coraz więcej osób. – Dzięki apelom, tych ozdrowieńców zgłasza się teraz troszkę więcej, ale zużycie (osocza) rośnie jeszcze szybciej. Ta równowaga pomiędzy tym, co pobieramy, a tym, co wydajemy, ciągle jest bardzo krucha i w wielu miejscach tego osocza może brakować – podkreśla prof. Radziwon.

Krwiodawcy tłumaczyli wielokrotnie wcześniej, że nie każda osoba, która przechorowała COVID-10 może być dawcą osocza, z potencjalnym dawcą prowadzona jest najpierw szczegółowa rozmowa telefoniczna i ustalane wszystkie szczegóły, sprawdza się, czy spełnia kryteria. W pobranym osoczu oznacza się poziom przeciwciał, gdy jest ich za mało lub są "złej" jakości, również nie mogą być podawane chorym. Także nie u każdego chorego można zastosować terapię osoczem.

Wiele osób publikuje np. w mediach społecznościowych prywatne apele o oddawanie osocza przez ozdrowieńców dla osób, które ciężko przechodzą COVID-19, dla konkretnych osób o konkretnych grupach krwi.

Prof. Piotr Radziwon ocenia, że takie apele pojawiają się dlatego, że osoby prywatne chcą zmobilizować do pomocy swoich znajomych, przyjaciół, w momencie, gdy zdarzają się braki osocza w jakimś centrum krwiodawstwa. – Myślę, że te apele są naprawdę potrzebne, żeby wszyscy, którzy wyzdrowieli i chcieliby za swój dobry los podziękować, żeby jednak się zgłaszali, bo dużo osób potrzebuje tego osocza – mówi dyrektor białostockiego RCKiK.

Radziwon wskazuje, że do stacji dociera wiele przyjemnych informacji i reakcji, które świadczą o tym, że podanie osocza pomogło pacjentom. – Ciągle mamy takie sympatyczne oddźwięki, jak to osocze pomaga, że następnego dnia pacjent czyje się lepiej, oczywiście nie u wszystkich, ale duża grupa. To bardzo optymistyczne – dodał Radziwon.

Specjaliści podkreślają także, że z prowadzonych obserwacji wynika, że u jednych osób, które przechorowały COVID-19, przeciwciała utrzymują się dłużej, u innych krócej, u niektórych potrafią się utrzymywać powyżej pięciu miesięcy (utrzymuje się wysokie miano przeciwciał) i takie osoby mogą oddać osocze ponownie. – U niektórych z kolei, po trzech miesiącach jest ich już (przeciwciał) tak mało, że wtedy rezygnujemy z tego pobierania (...) Reguły nie ma. Każdy, kto już oddał osocze i ma jeszcze te przeciwciała jest mile widziany, aby jeszcze raz się nimi podzielił – mówi prof. Radziwon.

Czytaj też:
"Proste odruchy serca urastają dziś do rangi ratujących życie". Ważny apel premiera

Źródło: PAP
Czytaj także