"Ewentualny spadek będziemy mogli obserwować po tym okresie". Ekspert o efekcie wprowadzenia nowych obostrzeń

"Ewentualny spadek będziemy mogli obserwować po tym okresie". Ekspert o efekcie wprowadzenia nowych obostrzeń

Dodano: 
fot. zdjęcie ilustracyjne
fot. zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP / Łukasz Gągulski
W obecnej sytuacji epidemicznej najważniejsze, aby jak najwięcej ludzi pozostało w domu – uważa wirusolog prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska. Jej zdaniem na efekty wprowadzonych obostrzeń trzeba poczekać około dwóch tygodni.







– Obostrzenia, które zostały wprowadzone, czyli m.in. zakaz wstępu do kin czy teatrów, nauka zdalna dla dzieci z klas I-III, tak naprawdę mają za zadanie stworzenie warunków, aby ludzie pozostali w domach, inaczej mówiąc, chodzi o zabranie pretekstu do tego, aby wychodzili do kin czy teatrów. W tej chwili jest najważniejsze, żeby jak najwięcej osób pozostało w domach, ewentualnie wychodziło tylko za konieczną potrzebą – powiedziała PAP prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Jej zdaniem efekty wprowadzanych obostrzeń – o ile będą one przestrzegane – mogą być widoczne po około dwóch tygodniach od ich wprowadzenia.

– Jest to czas na wylęganie choroby, na ujawnianie się zakażenia. Ewentualny spadek będziemy mogli obserwować po tym okresie – wyjaśniła.

Otwarcie szkół pogorszyło sytuację

Według prof. Szuster-Ciesielskiej otwarcie szkół we wrześniu było przedwczesną decyzją, ponieważ przyczyniło się do rozprzestrzeniania się wirusa po wakacjach. Podkreśliła, że chociaż dzieci najczęściej przechodzą zakażenie bezobjawowo, to przyniosły wirusa do domów.

– W efekcie dzisiaj 70 proc. zakażeń to są przede wszystkim zakażenia domowe, najtrudniejsze do opanowania. Ogniska zakażeń łatwiej opanować, jeśli są duże i pojedyncze, natomiast w sytuacji rozproszonych zachorowań, jakie obserwujemy obecnie, można je ograniczyć tylko poprzez pozostawanie ludzi w domach, aby wirus dalej nie ulegał transmisji – zaznaczyła wirusolog.

Jej zdaniem przewidywanie dalszej sytuacji epidemicznej jest bardzo trudne i obarczone dużym ryzykiem błędu. Profesor przywołała badania prowadzone m.in. w ośrodkach w Warszawie i w Stanach Zjednoczonych, które przewidywały, że największa liczba zachorowań – ok. 30 tys. dziennie – będzie w Polsce na przełomie listopada i grudnia.

– Właściwie zbliżamy się do tej granicy, a nie mamy nawet połowy listopada – zaznaczyła.

Nowe obostrzenia przyhamują epidemię?

Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska podkreśliła, że takie prognozy nie są w stu procentach pewne, ponieważ istnieje wiele czynników, które wpływają na przebieg pandemii, a których nie sposób przewidzieć, np. zachowania ludzi.

– Można tylko liczyć, że te ostatnie obostrzenia, które zostały wprowadzone, rzeczywiście przyhamują nieco epidemię w naszym kraju i będziemy obserwować pewną stabilizację – dodała.

Jej zdaniem jest za wcześnie, aby przewidywać, jaka będzie sytuacja w okolicach świąt Bożego Narodzenia. – Nawet jeśli nastąpi spadek nowych zakażeń, to on nie będzie gwałtowny. Kolejne zakażenia oznaczają olbrzymie obciążenia dla systemu opieki zdrowotnej, a przemieszczanie się ludzi w takim okresie i spotkania rodzinne mogą sprzyjać dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa – powiedziała.

– Sytuacja jest dynamiczna, zmienia się z dnia na dzień. Nie możemy powiedzieć, co będzie za dwa tygodnie, a co dopiero w świętach Bożego Narodzenia – dodała prof. Szuster-Ciesielska.

Czytaj też:
Nowe dane z Włoch. Najgorzej jest w Lombardii

Czytaj też:
Dynamika drugiej fali pandemii zaskoczyła europejskich przywódców

Źródło: PAP
Czytaj także