Strajk lekarzy rezydentów trwa od zeszłego poniedziałku, kiedy wielu lekarzy wzięło urlop na żądanie lub honorowo oddawało krew, a część rozpoczęła strajk głodowy. Protestujący to rezydenci, którzy są w trakcie robienie specjalizacji. Podlegają oni Ministerstwu Zdrowia, które odpowiada m.in. za pensje młodych medyków, które zdaniem samych zainteresowanych są zbyt niskie.
Rozmowy z ministrem Radziwiłłem nie przyniosły jednak efektów, dlatego lekarze domagają się spotkania z premier Beatą Szydło.
Czytaj też:
Rezydenci: Protest zakończy się dopiero, gdy padną jasne deklaracje
Czytaj też:
Bochenek: Premier gotowa na rozmowę z rezydentami. Warunkiem przerwanie głodówki
Wolę porozumienia wyraziła dziś rzecznik PiS Beata Mazurek
- Żaden rząd z reformą służby zdrowia sobie nie poradził. To nie jest tak, że my cokolwiek zabraliśmy rezydentom. Chcemy rozwiązać problem rezydentów natomiast jest problem. Jedna strona chce więcej, druga strona nie może dać więcej, bo budżet jest taki, jaki jest. On nie jest z gumy. Trzeba znaleźć złoty środek – mówiła Beata Mazurek na briefingu w Sejmie.
O proteście lekarzy mówił dziś także między innymi lider PSL-u Władysław Kosiniak Kamysz, który nazwał go dramatycznym aktem desperacji. Polityk zauważył, że skutki protestu głodowego są ogromne dla ciała, ale lekarze zostali do takiej formy protestu zmuszeni, ponieważ wykorzystali już wszystkie możliwe ścieżki porozumienia
Czytaj też:
"Protest głodowy będzie trwał, chcemy zwrócić uwagę na sytuację pacjentów"