Reżyser przyznał, że ma nadzieję na to, iż jego film wpłynie na rzeczywistość. Jak dodał, nawet, jeśli pod jego wpływem jedna osoba zmieni zdanie i nie usunie dziecka, to warto było go nakręcić. Vega przekonywał, że jego najnowszy film to efekt rozmów z lekarzami, lekarkami i ratownikami medycznymi. – Z ich historii wybrałem to, co jest bardziej poruszające. Lekarze powiedzieli, że dotąd w polskim kinie nie było żadnego filmu czy serialu, który w sposób autentyczny pokazywałby współczesną służbę zdrowia – wyjaśniał.
Vega mówił, że dla niego, jako katolika, sprawa aborcji jest jasna i nie ma dylematów. – Lekarki, które przyjmowały setki porodów, mówiły, że w przypadku biopunkcji nawet 12-tygodniowe dziecko ucieka przed igłą. A 22-tygodniowe dziecko, które jest abortowane, to normalny człowiek, który ma ręce, nogi i oczy. Ludzie pytali mnie, czemu wybrałem tak duże dziecko do pokazania w filmie? Ale widziałem autentyczne zdjęcia z tego typu zabiegów i tam były tak duże dzieci – tłumaczył.
Reżyser stwierdził, że robiąc „najbardziej kontrowersyjny film w historii polskiej kinematografii”, spotkał się z falą tzw. hejtu. Jak dodał, jego film jest apolityczny, jak on sam. – Raz w życiu głosowałem w wyborach, gdy miałem 18 lat. Popieram ruchy społeczne, gdzie kobiety artykułują swoje prawa, ale jestem przeciwnikiem hipokryzji. Nie mogę się zgodzić z tym, że Ostaszewska i Cielecka ograniczają moje prawo do wolności. Mam prawo pokazać swoją wizję świata i nikt nie może mi tego zabronić – mówił odnosząc się do aktorek zaangażowanych w „Czarny Protest”.