Po pierwsze: Dlaczego zakaz ma dotyczyć tylko pracowników handlu w marketach, a nie po prostu wszystkich, co do jednego, handlowców? W tym tych, którzy handlują na stacjach benzynowych, dworcach i lotniskach? W końcu – a coś o tym, proszę mi wierzyć, wiem – zakupy bez większego kłopotu można zrobić w jeden z pozostałych, aż sześciu, dni tygodnia.
Dalej: Dlaczego taki zakaz nie miałby objąć również pracowników innych branż? Precyzyjnie mówiąc: wszystkich branż? Jeśli już na boku zostawimy dyżurnych lekarzy, pielęgniarki i aptekarzy, nieco żołnierzy, policjantów, strażaków, kolejarzy oraz kierowców autobusów, tramwajów i metra, to czyż cała reszta – czyli pewnie setki tysięcy ludzi w całej Polsce, którzy teraz pracują w niedziele – także nie powinna stracić prawa do pracowania (lub – jeśli ktoś tak woli – powinna zyskać przywilej obowiązkowego niepracowania) w ten świąteczny dzień tygodnia? Zresztą może dałoby się w niedziele w ogóle zrezygnować z połączeń autobusowych, tramwajowych i większości kolejowych? A już na pewno z pracy kierowców tirów rozwożących towary.
W końcu czy to naprawdę byłby dla Polaków jakiś niesłychanie wielki, nie do udźwignięcia ciężar, gdyby w niedziele ich uwagi nie rozpraszały nie tylko sklepy – duże i małe – lecz także każdej wielkości restauracje, kawiarnie, budki z kebabem, kina czy teatry,baseny, centra fitness oraz inne – rozrywkowe? Gdyby w niedziele nie mogli (a więc i nie musieli) świadczyć im usług taksówkarze, sprzedawcy lodów i piłkarze? Gdyby zamknięte były cyrki, wesołe miasteczka i stadiony? I gdyby jeszcze niedziele były wolne od telewizyjnych, radiowych i internetowych występów polityków (na co słusznie zwróciła w „Do Rzeczy” uwagę Kataryna), a także dziennikarzy, komentatorów sportowych i mniej lub bardziej znanych celebrytów, którzy nie potrafią sami sobie zakazać zakłócania współobywatelom spokoju swymi niedzielnymi występami medialnymi? Wreszcie: Czy naprawdę byłoby nie do ścierpienia, gdyby w niedziele zamykano też dostęp do Internetu – i to całego; nie tylko do e-sklepów, lecz także portali informacyjnych, na które nikt nie mógłby (a więc też nie musiałby) wrzucać newsów?
Inaczej mówiąc: Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, dlaczego zakaz pracy w niedziele ma dotyczyć jedynie handlowców, i to tylko niektórych, a nie wszystkich ludzi, którzy nie muszą tego dnia pracować ze względu na bezpieczeństwo pozostałych obywateli? Czy jest w tym jakiś ukryty sens, czy to po prostu początek działań, które do takiego właśnie stanu – totalnego, powszechnego zakazu pracy we wszystkie niedziele i święta – mają doprowadzić? ©
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.