Polityk zapytany został o relacje polsko-izraelskie po przyjęciu przez parlament nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Jak podkreślił, na pewno dziś wiadomo, że "nie byliśmy przygotowani". – Zawiódł nas instynkt, który powinien nas ostrzec, że coś takiego może wybuchnąć. Tymczasem ustawa leżała na półce przez cały rok z powodu wątku ukraińskiego, a nie żydowskiego – tłumaczył.
Wina Kukiz'15?
Winą za tę sytuację Terlecki obarcza klub Pawła Kukiza, który - jak tłumaczył polityk - "stale parł do zaostrzenia przepisów dotyczących Ukrainy, nie godząc się na żadne złagodzenie sformułowań".
– To na tyle zamazało nam horyzont, że wpadliśmy w kłopoty. Rzeczywiście nikt nie pomyślał o tym, że dzień głosowania zbiega się z rocznicą wyzwolenia Auschwitz – przyznał polityk.
"Nie można było się cofnąć"
Zapytany, czy po ostrej reakcji Izraela należało procedować ustawę do końca, Terlecki stwierdził, że wówczas nie było już wyjścia i nie można było się cofnąć. – Pod tak silną presją cofać się nie można – wskazał.
Zdaniem szefa klubu PiS obie strony zareagowały w tej sytuacji zbyt ostro. – My zrobiliśmy to, co zrobiliśmy, w przededniu dnia pamięci o Holokauście. Z kolei Izrael pokazał nam, że poparcie, którego udzielamy temu państwu, nie liczy się w zderzeniu ze stereotypami dotyczącymi przeszłości – ocenił.
Czytaj też:
Jakubiak: Znamy przykłady Żydów, którzy denuncjowali swoich współbraci za pieniądze