– Niewątpliwie jest dla Polaków postacią mało sympatyczną, jego wypowiedzi na temat Polski były bardzo nieprzychylne. Ale chciałbym bardzo mocno podkreślić i dać pod rozwagę – ten człowiek nie miał ze zbrodnią wołyńską nic wspólnego – powiedział o Stepanie Banderze Jan Olszewski. W wywiadzie dla "Super Expressu" były premier stwierdził jednak więcej, że gdyby wówczas Bandera mógł podejmować decyzję, do zbrodni na Wołyniu by nie doszło.
Czytaj też:
Jan Olszewski: Bandera nie miał nic wspólnego ze zbrodnią wołyńską
Wypowiedź tę w ostrych słowach skomentował na portalu społecznościowym ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. "I mówi to polityk, który jako premier, poseł i doradca śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie uczynił nigdy nic dla upamiętnienia ofiar UPA, zbudowanej na strukturach banderowskiej frakcji OUN" – napisał duchowny. "To tak jakby twierdzić, że Hitler nie miał nic wspólnego z Holokaustem Żydów i nie wiedział o komorach gazowych w KL Auschwitz" – dodał.
Twierdzenia byłego premiera ks. Isakowicz-Zaleski określa jako sprzeczne z faktami i badaniami historycznymi. W ocenie duchownego, jest to świadoma polityka części obozu prawicowego, która dla dobrych relacji z Ukrainą depcze pamięć i prawdę o ukraińskim ludobójstwie dokonanym na Polakach. "I to chwili, gdy rodziny ofiar opłakują swoich krewnych pomordowanych w Hucie Pieniackiej i Korościatynie" – podkreślił, dodając: "Wszystko to pokazuje jak nowelizacja ustawy o IPN była potrzebna".