Jan Parys: Nie pracuję w administracji i jako osoba prywatna mogę powiedzieć więcej

Jan Parys: Nie pracuję w administracji i jako osoba prywatna mogę powiedzieć więcej

Dodano: 
Jan Parys
Jan ParysŹródło:YouTube
Może czas publicznie się zapytać, co to za schizofrenia panuje w Berlinie, jak można dofinansowywać państwo, które jest głównym przeciwnikiem militarnym Europy i nie ukrywa swych agresywnych zamiarów - podkreślał były szef gabinetu politycznego Ministra Spraw Zagranicznych Jan Parys.

Słowa te padły podczas konferencji zorganizowanej 4 czerwca br. na Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie z okazji kolejnej rocznicy obalenia rządu Jana Olszewskiego. Jan Parys wygłosił na niej swój referat, w którym skupił się na stosunkach polsko-amerykańskich w kontekście zagrożenia ze strony Rosji.

"To jest jakaś paranoja"

– Moim zdaniem sprawa niepodległości państwa polskiego nie jest kwestią trwale rozwiązaną ani zamkniętą. Dziś nie pracuję w administracji i jako osoba prywatna mogę powiedzieć więcej niż dawniej – przyznał były szef gabinetu politycznego Ministra Spraw Zagranicznych. Jan Parys stwierdził, że w obchodu stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości wchodzimy z haniebnym pakietem nierozwiązanych spraw. Jako przykład podał fakt, iż choć mamy Instytut Pamięci Narodowej wciąż "czekamy ponad ćwierć wieku by otworzyć archiwa PRL-owskich służb zwane zbiorem zastrzeżonym i ujawnić dokumenty dotyczące pracy informacji wojskowej".

– To jakaś paranoja, że brudy tajnej policji politycznej i służb informacyjnych obcego państwa są nadal chronione, jak jakieś dobro narodowe – mówił. Jak podkreślił, jeśli z taką sytuacją mamy do czynienia, tzn. że Polska nie jest państwem do końca niepodległym. – Bo to znaczy, że obecna Polska jest powiązana z komunistycznymi zbrodniami i ktoś za to dziś ponosi dziś odpowiedzialność – dodał. Jego zdaniem, jeśli wciąż mamy tego rodzaju problemy, "to znaczy, że obecna polska elita po prostu kręci, ma nieczyste intencje, chce żyć w kłamstwie a to oznacza, że tym samym nie jest zdolna do obrony Polski dziś".

"Czas publicznie się zapytać, co to za schizofrenia panuje w Berlinie"

Następnie Jan Parys skupił się właśnie na kwestii obronności. – Ktoś może na to powiedzieć: przecież teraz świat jest taki piękny, przed kim mamy dziś bronić Polski? Ktoś powie: to było dawniej a dziś jest inna sytuacja – mówił. Polityk przyznał, że rzeczywiście jest ona inna, bo jest o wiele gorsza.

– Wtedy Rosja była słaba a Zachód zjednoczony i silny. Wtedy Rosja była słaba militarnie i była zajęta kryzysem wewnętrznym. Dziś Rosja prowadzi intensywne zbrojenia i jest w fazie militarnej ekspansji. Zajęła część terytorium Gruzji, Ukrainy, okupuje Mołdawię, jej wojska są w Syrii, prowadzi intensywną wojnę informacyjną z głównymi państwami NATO. Wtedy ćwierć wieku temu kraje zachodnie miały jeszcze wolę obrony, miały wysokie budżety wojskowe i duży potencjał militarny w Europie. Dziś państwa zachodniej Europy mają symboliczne siły zdolne do obrony. Wtedy elita polityczna w zachodniej Europie była zdominowane przez ludzi oceniających trzeźwo sytuacje militarną. Dziś mamy do czynienia w Europie zachodniej z umysłową degrengoladą w dziedzinie bezpieczeństwa, dziś np. w Niemczech kontrakty handlowe są ważniejsze niż bezpieczeństwo. Wtedy zdawano sobie sprawę z potencjalnego zagrożenia ze strony Moskwy, dziś mało kto widzi to zagrożenie. Wtedy Europa zachodnia była gotowa do obrony, dziś nie jest do obrony przygotowana – tłumaczył.

Polityk wskazał, że przy całej swojej niezdolności do obrony, w Europie "z lekceważeniem rosyjskiego zagrożenia, lansuje się tezę o konieczności współpracy politycznej i gospodarczej z Moskwą i o potrzebie równoważenia wpływów Ameryki przez współpracę z Rosją". Jako przykład wskazuje tu Nord Stream i Nord Stream II. – A przecież jest jasne, że to dzięki środkom finansowym z eksportu węglowodorów do Europy Rosja może budować swój potencjał militarny, którym potem grozi Europie. Może czas publicznie się zapytać, co to za schizofrenia panuje w Berlinie, jak można dofinansowywać państwo, które jest głównym przeciwnikiem militarnym Europy i nie ukrywa swych agresywnych zamiarów – podkreślił.

Jan Parys wyraził pogląd, że większość społeczeństw zachodnioeuropejskich jest prorosyjska i to Stany Zjednoczone postrzegają negatywnie.
– W tych krajach panuje przekonanie, że Polska przez swe przywiązanie do niepodległości przeszkadza w kooperacji z Moskwą. To ważny niemiecki polityk zastanawiał się w roku ubiegłym, jakie granice w Europie można oferować Moskwie by ta czuła się bezpieczna i zadowolona. Nie tylko Polska ale cały region Trójmorza jest zagrożony – przekonywał polityk.

"Każdy krok Brukseli wymierzony w USA jest krokiem, który osłabia naszego głównego sojusznika"

Co Polska powinna zrobić w takiej sytuacji? Zdaniem Parysa, aby utrzymać niepodległe państwo Polska musi "trzymać się z najsilniejszym członkiem NATO, czyli współpracować z USA w każdym aspekcie". Polityk zaznaczył, iż Amerykanie nie prowadzą polityki na zasadzie filantropii i nie chcą "bronić Polski dla Polski", ale "chodzi im o zatrzymanie marszu zachodnioeuropejskiej elity w kierunku Moskwy. Jak wskazał "z racji naszego położenia, naszej roli w regionie, woli polskiego narodu do utrzymania niepodległości, Polska jest sojusznikiem dla USA, w grze jaka dziś się toczy w Europie".

– Jak widać refleksja o 4 czerwca 1992 jest pouczająca i pomaga rozumieć sytuacje obecną. Każdy krok Brukseli wymierzony w USA jest krokiem, który osłabia naszego głównego sojusznika. Oczekując wsparcia USA musimy być gotowi by mimo szantażu z Brukseli nie uczestniczyć w krucjatach antyamerykańskich. Jeżeli Bruksela wejdzie na drogę konfliktu z USA to Warszawa nie ma wyboru. Nie możemy zadowolić się żadnymi mirażami gospodarczych kontraktów z Moskwą czy subwencjami z Unii. Dla Polski liczy się tylko bezpieczeństwo – oświadczył Jan Parys.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także