Manipulacje wokół kary śmierci
  • Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Manipulacje wokół kary śmierci

Dodano: 
Łukasz Warzecha, "Do Rzeczy"
Łukasz Warzecha, "Do Rzeczy" Źródło: DoRzeczy.pl
Lewica klaszcze hierarchom Kościoła wówczas, gdy robią coś, co jej się podoba. Ba, potrafi być wówczas wzruszająco zatroskana o wiernych, Kościół, przestrzeganie papieskiego nauczania. Z czymś takim mamy właśnie do czynienia w obliczu zasadniczej zmiany brzmienia punktu 2267. Katechizmu Kościoła Katolickiego, czyli wykładni doktryny.

Troskę o tych, którym nie podoba się nowe brzmienie tego punktu, mówiące o tym, że Kościół nie akceptuje kary śmierci, wykazał właśnie „Newsweek”, pisząc: „Na prawicy panika po decyzji w sprawie kary śmierci”. Paniki nie ma żadnej – jest zaniepokojenie doktrynalnym kluczeniem papieża Franciszka, polegającym, jak słusznie zauważył Tomasz Terlikowski, na odwróceniu dotychczasowej wykładni o 180 stopni.

O samej decyzji Kongregacji Nauki Wiary pisał nie będę. Mogę jedynie stwierdzić, że w niczym nie zmienia ona mojego stanowiska w sprawie kary śmierci (uważam, że w niebudzących wątpliwości przypadkach szczególnie ciężkich zbrodni powinna być stosowana). Warto natomiast prześwietlić dwie manipulacje, do których ucieka się „Newsweek”, bo powtarzają się one wielokrotnie przy okazji tej dyskusji.

Manipulacja pierwsza: nie ma żadnej zasadniczej zmiany stanowiska Kościoła, bo już Jan Paweł II był zdecydowanym przeciwnikiem kary śmierci.

Tymczasem, przytaczając następnie słowa JP II i Benedykta XVI, „Newsweek” sam przeczy swojej tezie, co spostrzegą wszyscy uważniejsi czytelnicy.

O karze śmierci pisał JP II w swojej encyklice Evangelium vitae w punkcie 56.:

W tej perspektywie należy też rozpatrywać problem kary śmierci. Zarówno w Kościele, jak i w społeczności cywilnej oraz powszechnej zgłasza się postulat jak najbardziej ograniczonego jej stosowania albo wręcz całkowitego zniesienia. Problem ten należy umieścić w kontekście sprawiedliwości karnej, która winna coraz bardziej odpowiadać godności człowieka, a tym samym — w ostatecznej analizie — zamysłowi Boga względem człowieka i społeczeństwa. Istotnie, kara wymierzana przez społeczeństwo ma przede wszystkim na celu „naprawienie nieporządku wywołanego przez wykroczenie”. Władza publiczna powinna przeciwdziałać naruszaniu praw osobowych i społecznych, wymierzając sprawcy odpowiednią do przestępstwa karę, jako warunek odzyskania prawa do korzystania z własnej wolności. W ten sposób władza osiąga także cel, jakim jest obrona ładu publicznego i bezpieczeństwa osób, a dla samego przestępcy kara stanowi bodziec i pomoc do poprawy oraz wynagrodzenia za winy.

Jest oczywiste, że aby osiągnąć wszystkie te cele, wymiar i jakość kary powinny być dokładnie rozważone i ocenione, i nie powinny sięgać do najwyższego wymiaru, czyli do odebrania życia przestępcy, poza przypadkami absolutnej konieczności, to znaczy gdy nie ma innych sposobów obrony społeczeństwa. Dzisiaj jednak, dzięki coraz lepszej organizacji instytucji penitencjarnych, takie przypadki są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale.

W każdym razie pozostaje w mocy zasada wskazana przez nowy Katechizm Kościoła Katolickiego: „Jeśli środki bezkrwawe wystarczają do obrony życia ludzkiego przed napastnikiem i do ochrony porządku publicznego oraz bezpieczeństwa osób, władza powinna stosować te środki, gdyż są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej”. [podkreślenia moje]

Dla każdego, kto rozumie słowo pisane, jest jasne, co stwierdzał papież Polak (i jego następca, na którego powołuje się „Newsweek”): kary śmierci należy unikać, jak tylko się da, dziś już być może nie jest ona prawie wcale potrzebna, ale nie znaczy to, że jest całkowicie niedopuszczalna i nigdy nieusprawiedliwiona.

Wbrew zatem temu, co twierdzi lewicowy tygodnik Lisa, nowe brzmienie Katechizmu oznacza zwrot o 180 stopni. Czym innym jest stwierdzenie: „dążmy do tego, aby kary śmierci nigdy nie trzeba było wykonywać i w wielu przypadkach tak już jest”, a czymś całkiem innym stwierdzenie: „Kościół kompletnie nie akceptuje kary śmierci i będzie z nią walczył”.

Manipulacja druga: zwolennicy kary śmierci są niekonsekwentni, bo skoro bronią życia od poczęcia, to powinni być również przeciw karze śmierci.

Ta manipulacja może wynikać albo ze skrajnie złej woli, albo z porażającej ignorancji, która każe części osób uważać, że piąte przykazanie oznacza nakaz całkowitego pacyfizmu.

Od zrobienia porządku z tym mitem trzeba zacząć. Przykazanie przetłumaczone na polski (i nie tylko) jako „nie zabijaj”, nie oznacza całkowitego zakazu zadawania śmierci. To byłby absurd – gdyby tak było, katolicy nie mogliby prowadzić wojen obronnych, służyć w wojsku czy policji ani odpierać ataku napastnika. W istocie, za sprawą komplikacji i przekłamań przy tłumaczeniu oryginalnego tekstu w ciągu wieków, w krótkim brzmieniu zginęło właściwe znaczenie przykazania (które można jednak znaleźć w każdym egzemplarzu Pisma Świętego opatrzonym komentarzem i przypisami), brzmiące w przybliżeniu „nie morduj” – czyli nie zadawaj śmierci jako złoczyńca, bez powodu lub z zemsty, dla zysku i tak dalej. W żadnym jednak przypadku nie oznacza to całkowitego zakazu zabijania. Owszem, można zabijać choćby w samoobronie. Przypomnę, że koncepcję wojny sprawiedliwej (będącej formą samoobrony) stworzył jeden z doktorów Kościoła – św. Augustyn.

Otóż aborcja jest zabijaniem osoby bezbronnej i niewinnej, dlatego zawiera się w zakazie, umieszczonym w piątym przykazaniu. Kara śmierci natomiast była traktowana jako uzasadniona samoobrona społeczeństwa przed złoczyńcą, dlatego w tym przykazaniu się nie zawiera. To zresztą wybrzmiewa w przytoczonym cytacie z Evangelium vitae. Zadanie kary przez państwo po uczciwym procesie, kary będącej odpłatą za popełnioną zbrodnię, nie jest „mordowaniem”.

Na koniec trzeba przypomnieć, że kara, wymierzana przez państwo, ma trzy aspekty: retrybutywny, prewencyjny i resocjalizacyjny. Ten ostatni został w ramach postępów postępu podniesiony do rangi najważniejszego, przyćmiewając dwa pozostałe.

Aspekt prewencyjny ma dwa poziomy: prewencja ogólna, czyli danie przykładu innym potencjalnym sprawcom, oraz szczególna, czyli zapobieżenie temu, żeby ten konkretny sprawca popełnił znów zabroniony czyn. Aspekt prewencyjny może być w dużej części wypełniony również w przypadku kary dożywocia (choć jest pytanie o jej skuteczność w ramach prewencji ogólnej w porównaniu z karą śmierci).

Pozostaje jednak aspekt retrybutywny, niegdyś najistotniejszy, czyli kwestia sprawiedliwej odpłaty za czyn. I tu bywają zbrodnie, wobec których sprawiedliwa wydaje się jedynie właśnie kara śmierci. O aspekcie retrybutywnym kary śmierci pośrednio w cytowanym fragmencie encykliki pisze JP II. Bardzo zdecydowanie zabierał w tej sprawie głos Kant. Królewiecki filozof uważał, że przy niektórych zbrodniach równowagę w społeczeństwie może przywrócić jedynie ta właśnie kara (która, jak dodawał, powinna być zadawana bez zbędnych tortur i cierpienia dla skazańca).

O konieczności przywrócenia należnego znaczenia retrybutywnemu aspektowi kary pisał też już kilkanaście lat temu śp. Janusz Kochanowski, co zresztą budziło oburzenie polskiego prawniczego establishmentu, w którym dominują abolicjoniści.

Czytaj też:
Nowa treść zapisu Katechizmu ws. kary śmierci jest niebezpieczna

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także