Ile Sofii w Warszawie?
  • Karol GacAutor:Karol Gac

Ile Sofii w Warszawie?

Dodano: 
Patryk Jaki
Patryk JakiŹródło:PAP / Radek Pietruszka
Warszawska kampania samorządowa przeniosła się na chwilę na szczebel międzynarodowy. Wszystko za sprawą Patryka Jakiego, który postanowił udać się do stolicy Bułgarii, aby pokazać, że możliwa jest szybka i tania budowa metra.

Nie ma wątpliwości, że temat szybkiej budowy metra jest traktowany priorytetowo w kampanii Jakiego. Nic dziwnego. Warszawa jako jedyne miasto w Polsce posiada metro, co może wprawiać włodarzy miasta w stan pewnego samozadowolenia. O ile jednak na krajowym podwórku stolica pod tym względem króluje, o tyle Warszawie wciąż bardzo daleko do zachodnich metropolii.

Kandydat Zjednoczonej Prawicy od dłuższego czasu stara się wykazać, że warszawskie metro nie jest takie, na jakie zasługuje stolica Polski. Jednak zamiast porównywać Warszawę do Londynu, czy Berlina, co niemal od razu przychodzi na myśl, Jaki wskazał na inny, nieoczywisty kierunek – Sofię, stolicę Bułgarii.

W czwartek Jaki wraz z kilkoma sztabowcami udał się do stolicy Bułgarii. Towarzyszyło mu (na zaproszenie sztabu, który pokrywał w całości koszty wyjazdu) kilku dziennikarzy, w tym dziennikarz portalu DoRzeczy.pl. Kandydat Zjednoczonej Prawicy chciał w ten sposób potwierdzić swoje tezy i wytrącić argumenty z ręki swoich przeciwników.

"My pokazujemy inne standardy"

Nie wszystko poszło jednak zgodnie z planem. Ciepły poranek rozpoczął się od niespodziewanego, ale bardzo celnego ataku PO. Marcin Kierwiński, poseł tej partii opublikował na Twitterze zdjęcia z profilu na Facebooku skarbnika sztabu Jakiego, Michała Szpądrowskiego. Wpis miał kilka lat i pochodził z okresu, gdy Szpądrowski był nastolatkiem, ale zawierał groźby pod adresem Żydów. To zmusiło sztab Jakiego działania. I to szybkiego.

Czas był kluczowy, ponieważ dziennikarze już czekali na Jakiego, aby poprosić go o komentarz do całej sprawy. W ciągu kilkunastu minut sztab zdążył potwierdzić, że wpisy Szpądrowskiego są autentyczne (niektórzy internauci sugerowali, że nie), zaś Jaki osobiście podjął decyzję o usunięciu skarbnika ze sztabu. W ten sposób rozbrojono bombę, ale temat i tak zdążył już częściowo przesłonić wyjazd.

Z rozwoju wypadków nie mógł być zadowolony sam Jaki, który zamiast na spotkaniu z dziennikarzami (w formule off the record) opowiadać o swoich planach, był zmuszony mówić o Szpądrowskim. – My pokazujemy otoczenie Trzaskowskiego. Tam są ludzie, którzy popełniali błędy z punktu widzenia majątkowego, dobra publicznego. My pokazujemy inne standardy – stwierdził w sofijskiej kawiarni. Inna sprawa, że okazji do zadania pytań było jeszcze sporo.

twitter

Strzał Jakiego

W stolicy Bułgarii Patryk Jaki spotkał się z jednym z wiceprezesów sofijskiego metra, który mówił m.in. o tym, że w ciągu 3,5 roku zbudowano 14 kilometrów linii metra. Tu należy się zresztą na chwilę zatrzymać. Pozornie rozmowa z członkiem zarządu Metropolitan JSC nie przyniosła większego efektu. Ale tylko pozornie.

Jaki mógł bowiem z pełnym przekonaniem ogłosić, że jego tezy nie zostały wymyślone, ale mają potwierdzenie w faktach, zaś on sam sprawdził je w najlepszym możliwym miejscu – u źródła. Strzał Jakiego był zresztą na tyle nieoczekiwany, że warszawski ratusz dopiero po dwóch dniach znalazł odpowiedź na zarzuty dot. tempa inwestycji. Można ją streścić mniej więcej tak: może i zbudowaliśmy o wiele mniej kilometrów metra za dużo większe pieniądze, ale za to jest ono bardziej komfortowe i częściej jeździ.

Przekazu szybko chwyciła się opozycja, która próbowała zdyskredytować Jakiego twierdząc, że marzy mu się w Warszawie druga Sofia. W dyskusji wskazywano również m.in. na argumenty dotyczące linii tramwajowych. Tyle tylko, że Jakiemu chodziło wyłącznie o tempo budowy metra, a tu liczby są bezlitosne dla władz Warszawy (np. 10 kilometrów metra od 2006 roku vs. 27 km; 7 stacji za 4,2 mld. zł vs. 12 stacji za 2 mld. zł.). Faktem jest jednak, że opozycji w dużej mierze udało się narzucić własną narrację, a przynajmniej rozmyć i zneutralizować przekaz Jakiego.

twitter

Nieoczekiwany gość

Kolejnym punktem wyjazdu była konferencja prasowa na jednej z nowych stacji sofijskiego metra. Jednak nie przebiegła ona całkowicie zgodnie z planem sztabu. Na briefingu Jakiego pojawił się bowiem miejski aktywista z Sofii, który po angielsku zaczął go zasypywać gradem argumentów (m.in., że z komunikacji miejskiej w stolicy Bułgarii korzysta coraz mniej pasażerów; metro znacząco osłabiło ruch tramwajowy, a sama sieć jest w coraz gorszym stanie).

Jaki był wyraźnie zaskoczony, ale podjął dyskusję po angielsku z miejskim aktywistą, prezentując mu swoje argumenty. Było im jednak trudno dojść do porozumienia. Rozmowa trwała zresztą dużo dłużej, niż zarejestrowały to kamery, a sofijski aktywista dyskutował także ze sztabem Jakiego.

Szybko okazało się, że była to zaplanowana akcja warszawskiego stowarzyszenia "Miasto Jest Nasze", które postanowiło wykorzystać obecność Jakiego w Sofii. Tym sposobem po raz kolejny zderzyły się dwie różne koncepcje rozwoju komunikacji zbiorowej w Warszawie. Trzeba jednak przyznać, że wizyta nieoczekiwanego gościa zyskała rozgłos w polskich mediach.

Sztabowcy Jakiego przyznawali w nieoficjalnych rozmowach, że są zadowoleni z efektów wyjazdu do Sofii. Jednocześnie dało się u nich wyczuć pokorę względem wyników sondaży. Nie zamierzają jednak składać broni. Jak zaznaczali, głównym celem wyjazdu było wprowadzenie tematu metra do warszawskiej kampanii samorządowej. Tak się istotnie stało. I dobrze, bo komunikacja miejska w stolicy, to niezwykle ważne zagadnienie. Im więcej propozycji, tym lepiej dla wyborców.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także