Dziś mija 79. rocznica wybuchu II wojny światowej. 1 września 1939 roku dokładnie o godz. 4.47 niemiecki pancernik szkolny Schleswig-Holstein ostrzelał polską składnicę wojskową na Westerplatte, znajdującą się na terenie Wolnego Miasta Gdańska. Wcześniej Niemcy zbombardowali Tczew i Wieluń.
Westerplatte broniło się pod dowództwem mjr. Henryka Sucharskiego i kpt. Franciszka Dąbrowskiego. Przez tydzień strażnica wojskowa odpierała zmasowane ataki niemieckie z morza, ziemi i powietrza, stając się symbolem polskiego oporu.
Prezydent Gdańska powiedział na Westerplatte, że to na tym skrawku padły pierwsze strzały II wojny światowej. Co ciekawe, Adamowicz ani razu nie powiedział o narodowości agresorów. – Kiedy mówię te słowa, moje myśli biegną ku nieodległemu Katyniu. Symbolizuje on mroczne czasy II wojny światowej. Polski żołnierz jako pierwszy w Europie postawił opór nazistom. Polski żołnierz stanął w obronie europejskich wartości - wolności, demokracji – dodał.
Dr Nawrocki zaznaczył, że o prawdę powinniśmy walczyć opowiadając o naszej historii, ponieważ jest ona interesująca dla innych narodów, a sama postawa Polaków była godna. – Nie uda się opowiedzieć o historii, nie używając słowa "Niemcy". Widzieliśmy prezydenta Gdańska, który ani razu nie użył tego sformułowania. Byliśmy ofiarą. Trzeba mówić prawdę o tym, co się wydarzyło, a taka zawoalowana opowieść nie pomaga również nam samym – tłumaczył.
– To Niemcy zaatakowały Polskę w 1939 roku. Ruch nazistowski wygrał w demokratycznych wyborach w 1933 roku. Taka niezgrabność wobec terminu naziści nie powinna obowiązywać. Nie jest to zabieg, który opowiada historia. Naród niemiecki ma świadomość, że ich przodkowie rozpętali II wojnę światową – dodał dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Czytaj też:
Premier zaapelował do opozycji. "Pójdźmy razem w marszu niepodległości 11 listopada"