Polka po latach spędzonych w Irlandii: Kościół i prawica uległy poprawności politycznej

Polka po latach spędzonych w Irlandii: Kościół i prawica uległy poprawności politycznej

Dodano: 
Zofia Lis-Kozłowska
Zofia Lis-Kozłowska Źródło:Marta Smolańska
Rzeczą znamienną jest to, że po aferze, która faktycznie miała miejsce, irlandzki Kościół niemal wycofał się z życia publicznego. Znamienne jest, że w czasie debaty o aborcji parafie irlandzkie milczały. Zdecydowany głos w obronie życia był w parafiach polskich - mówi portalowi DoRzeczy.pl Marta Lis-Kozłowska, Polka, która wróciła po latach z Irlandii i kandyduje na radną w Warszawie, dzielnicy Ochota.

Przez lata mieszkała Pani w Irlandii. Przez ten czas zajmowała się Pani między innymibadaniem Irlandii, m. in. diaspory Irlsndczyków i polskiej emigracji w Irlandii. Jakie wnioski?
Marta Lis-Kozłowska: – Po pierwsze, to dwie największe emigracje na świecie. Z bardzo bogatą historią. Różnice są. Irlandczykom było trochę łatwiej uwagi na kwestie językowe. Oni odwrócili się od własnego języka. Przyjęli angielski. Toteż dla Polaków ten angielski był cały czas językiem nr 2. Dla Irlandczyków nr 1. Oczywiście, nie był to wyznacznik sukcesu, ale już na starcie Irlandczykom było sporo łatwiej. W Kanadzie, USA, Australii. Byli bardziej wpływowym środowiskiem. Jest jeszcze jedna rzecz.

Jaka?
Irlandczycy bardzo wspierają się nawzajem.

Polacy tego nie robią?
Kiedyś znajomy Irlandczyk zapytał mnie, skąd się w Polakach bierze ta bezinteresowna złość. Skąd bierze się to, że gdy innemu Polakowi coś się uda, to rodacy życzą mu wszystkiego najgorszego. Ciężko to pojąć.

U Irlandczyków jest inaczej?
Oczywiście. Po pierwsze są tam większe rodziny. Jeszcze niedawno normą była rodzina, w której było kilkanaścioro dzieci. To był standard. Więc te rodziny wspierają się nawzajem międzypokoleniowo. I oczywiście kwestie językowe. Irlandczycy oczywiście znają swój rodzimy język. Ale głównie porozumiewają się w angielskim. I dla nich to język nr jeden. Dla Polaków, nawet znających doskonale język angielski, to jednak numerem jeden jest polski, angielski nr dwa. Więc tu upatrywałabym największej różnicy między oboma diasporami.

Ponad 20 lat temu, w czasie mundialu w USA, grały ze sobą Irlandia z Włochami. Były komentarze, że mierzą się ze sobą amerykańscy policjanci (Irlandczycy) z amerykańskimi mafiozami (Włosi). Przesada, czy coś jest na rzeczy?
Prawdą jest to, że wielu Irlandczyków zostawało po przyjeździe do kraju docelowego policjantami. Bo to praca niewdzięczna, trudna i niebezpieczna. I tu widzę już pewne podobieństwo do Polaków – i Polacy i Irlandczycy są w stanie podjąć najcięższą pracę. To te dwie diaspory łączy.

Tradycyjnie łączyła też religijność. Pani mieszkała w Irlandii w czasie, gdy krajem wstrząsnęła seria skandali związanych z Kościołem. Te zdjęcia są wymowne – św. Jan Paweł II 40 lat temu odwiedza Irlandię, na ulicach są tłumy. Teraz odwiedza Franciszek – są pustki. Czyli Irlandczycy stracili wiarę?
Nie. Po pierwsze – zdjęcie pokazuje Dublin, czyli stolicę kraju. Stolicę, która jest bardziej liberalna niż reszta kraju. Proces sekularyzacji jest tam zauważalny. Na prowincji jest trochę inaczej.

Dobrze, ale w Irlandii przeszły rozwiązania prawne liberalizujące chociażby kwestie aborcyjne. To Irlandczycy jednak przeszli na „ciemną stronę mocy”?
To nie tak proste. Wydaje się jednak, że to dotyczy partii politycznych. Są jakby dwie strony medalu.

Czytaj też:
„Wyborcza” zachwycona. Bo Hiszpania i Irlandia odchodzą od Kościoła. I z nadzieją pyta: Kiedy u nas?

To wróćmy do Pani sytuacji. Przez lata mieszkała Pani w Irlandii. Ale skąd w ogóle decyzja o opuszczeniu Polski?
W chwili przystępowania Polski do Unii Europejskiej, w roku 2004 skończyłam studia. A niestety w Polsce, biorąc pod uwagę ówczesne bezrobocie nie było zbytnich perspektyw jeśli chodzi o szukanie sensownej pracy. Ponieważ w trakcie studiów spędziłam rok w Irlandii, wyjechałam właśnie tam, z założeniem, że jadę na krótko, po doświadczenie. To „krótko” trwało 13 lat.

Dlaczego zdecydowała się Pani na powrót?
Chodziło o kwestie rodzinne. Syn potrzebował opieki medycznej, a w Irlandii byłaby ona zbyt kosztowna. Ponieważ w Polsce nastąpiły też pozytywne zmiany, uznałam, że mogę wrócić. Nie żałuję tej decyzji.

Skąd pomysł na start w wyborach samorządowych?
Postanowiłam wystartować do samorządu, konkretnie do rady dzielnicy Ochota w okręgu obejmującym Starą Ochotę, z listy Prawa i Sprawiedliwości. Żeby było jasne – nie należę do żadnej partii politycznej. Uważam, że w Polsce samorząd jest zresztą zbyt upolityczniony, w Irlandii wygląda to inaczej. Jednak w naszym kraju siłą rzeczy to wszystko jest bardzo upartyjnione. A skoro tak, to uznałam, że wystartuję z listy formacji, do której mi najbliżej pod kątem ideowym.

Co chciałaby Pani zmienić? Przede wszystkim działanie urzędnika wobec obywatela. To niestety w Polsce nie najlepiej wygląda. Warto zadbać o to, by było inaczej.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także