Flis: Taśmy to problem wizerunkowy PiS, ale łagodzi go słabość opozycji
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Flis: Taśmy to problem wizerunkowy PiS, ale łagodzi go słabość opozycji

Dodano: 
Socjolog, dr hab. Jarosław Flis
Socjolog, dr hab. Jarosław Flis Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Problem wizerunkowy partii rządzącej po ujawnieniu taśm Morawieckiego byłby większy, gdyby druga strona zdała sobie sprawę z tego, dlaczego przegrała wybory i wyciągnęła z tego wnioski. Tak mamy owszem kryzys, ale to kryzys, który nie przestawi wajchy politycznej w drugą stronę. Może jedynie podciąć skrzydła premierowi i jego otoczeniu. Można sobie wyobrazić, że mogło być gorzej – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Czytaj też:
Kik: Nieskuteczny manewr wrogów Morawieckiego
Jednym z najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia było ujawnienie taśm premiera Morawieckiego. To problem wizerunkowy partii rządzącej i szefa rządu, czy odgrzewany kotlet i burza w szklance wody?
Jarosław Flis:
Na pewno jest to jakiś problem, który PiS sam sobie trochę sprokurował. To przekonanie, że jest się „drużyną pierścienia”, odporną na pokusy władzy, to było przewagą, ale też czułym punktem w momencie, gdy na tym nieskazitelnym wizerunku pojawia się jakaś rysa. Pokazały to sprawy nagród dla ministrów, a teraz sprawa nagrań.

Takie słowa przemawiają do ludzi

No tak, ale premier nie został tam złapany na żadnym przestępstwie, od strony prawnej nie można mu niczego zarzucić, a taśmy były znane wcześniej?
Ale słowa o tym, że tu się komuś załatwi komuś robotę, zlecenie za 100 tysięcy, przemawia do ludzi. Więc to kłopot wizerunkowy ewidentnie. Oczywiście byłby większy, gdyby druga strona zdała sobie sprawę z tego, dlaczego przegrała wybory i wyciągnęła z tego wnioski. Tak mamy owszem kryzys, ale to kryzys, który nie przestawi wajchy politycznej w drugą stronę. Może jedynie podciąć skrzydła premierowi i jego otoczeniu. Można sobie wyobrazić, że mogło być gorzej. Ale lekko nie jest.

Pojawił się też argument, że to celowe działanie, mające na celu uderzenie w premiera, dzięki któremu pokrzyżowane zostały interesy wielkiej finansjery…
Można stosować różne wygibasy słowne. Mówić o spisku, o spisku mówił też po pierwszym ujawnieniu taśm uderzających wówczas w PO, Donald Tusk. Na moment przyklajstrowało to problem, a po roku, po ujawnieniu kolejnych taśm, tym razem z minister Jolantą Bieńkowską problem wybuchł ze zdwojoną siłą. Tu może być podobnie.

Za dużo argumentów w narracji PiS

Wątpliwości w twardym elektoracie PiS-u mogły budzić związki obecnego premiera z ludźmi PO. Prezes PiS Jarosław Kaczyński rozwiał chyba te wątpliwości mówiąc, że Morawiecki konsultował się z nim i wcześniej, nie przeszedł „na drugą stronę”?
Ale te tłumaczenia to są jak w tym kawale o stłuczonym garnku, gdzie kobieta tłumaczy, że garnka nie stłukła, bo po pierwsze – jak go pożyczała, to był już stłuczony, po drugie przecież jak oddawała to był cały. W narracji PiS tych argumentów jest trochę za dużo.

Czy te taśmy w jakikolwiek sposób wpłyną na notowania premiera i PiS?
Ciężko powiedzieć. Z jednej strony mogą przechylić nieco szalę wśród niezdecydowanych. Z drugiej – mogą zmobilizować zwolenników dobrej zmiany do mocniejszego opowiedzenia się po stronie PiS.

Ziobro i Duda za słabi na delfinów

Czy jednak afera taśmowa, cztery lata po jej wybuchu, jest czymś co w jakimkolwiek sensie może „rozgrzać” emocje Polaków?
W jakimś sensie tak. Oczywiście nie jest to efekt taki, jak kilka lat temu. Ludzie pamiętają jednak, że afera ta była częścią składową tego wszystkiego, co przyczyniło się do porażki wyborczej PO w 2015 roku. I początkowo wydawało się, że spłynie po Platformie. Bo był wybór Tuska do Rady Unii Europejskiej. Sondaże ani drgnęły. A potem nagle prezydent przegrał wybory, zbiegło się w czasie z nagraniem Bieńkowskiej. To była jakaś kropla, która przelała czarę. Obecnie rządzący muszą się zawsze liczyć z takim zagrożeniem, że sprawa przycichnie, a po jakimś czasie wybuchnie ponownie.

Ale przecież rządzący mają instrumenty, by sprawy takie przeciąć?
No i mają przykład na przykład afery hazardowej, która została skutecznie przecięta. Ale Jarosław Kaczyński, by tę konkretną sprawę przeciąć, musiałby zmienić premiera. A na to nie może sobie pozwolić. Musi więc go wesprzeć.

Pojawiły się też plotki, że cała afera jest związana z walką wewnętrzną w obozie Zjednoczonej Prawicy. Wierzy pan w taki scenariusz?
Do Krakowa takie plotki nie docierają. Ale rola delfina jest poza zasięgiem Zbigniewa Ziobry, czy Andrzeja Dudy. A walka o władzę może spowodować, że nikt nie będzie zwycięzcą. Pokazuje to przykład socjaldemokracji w Niemczech, gdzie od 2008 roku nie udaje się wyłonić lidera. Partia ma najgorsze notowania od stu lat. A to formacja o dużo większej sile organizacyjnej niż PiS.

Czytaj też:
Kaczyński broni Morawieckiego w Białymstoku: Ma Polskę w sercu

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także