Paweł Lisicki o "Tęczowym piątku": Ewidentny przykład deprawacji
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Paweł Lisicki o "Tęczowym piątku": Ewidentny przykład deprawacji

Dodano: 
Paweł Lisicki, red. naczelny "Do Rzeczy"
Paweł Lisicki, red. naczelny "Do Rzeczy" Źródło:PAP / Andrzej Hrechorowicz
Chodzi o to, by ludzi z tą homopropagandą oswajać. I dociera się do tych punktów, które wydają się najsłabsze. Wytwarza się taką atmosferę, jakby istniało coś takiego jak homofobia, co jest mitem. Usiłuje się młodych ludzi zindoktrynować. Nastawiać pozytywnie do tej formy homorewolucji – mówi portalowi DoRzeczy.pl Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”.

Już 26 października w szkołach odbędzie się akcja pt. „Tęczowy Piątek”, mająca na celu promowanie tolerancji wobec ruchów LGBT+. Skąd bierze się homopropaganda w warszawskich szkołach?

Paweł Lisicki: Myślę, że mechanizm jest bardzo prosty i wielokrotnie był opisywany. Chodzi o to, by ludzi z tą homopropagandą oswajać. I dociera się do tych punktów, które wydają się najsłabsze. Wytwarza się taką atmosferę, jakby istniało coś takiego jak homofobia, co jest mitem. Usiłuje się młodych ludzi zindoktrynować. Nastawiać pozytywnie do tej formy homorewolucji. Zasada jest bardzo prosta. Im większa zgoda na zło, tym to zło wydaje się mniejsze. I tak działa ten system.

W latach 90. także przez krótki czas próbowano robić w szkołach lekcje tolerancji itd. To potem zelżało, teraz wraca ze zwielokrotnioną siłą. Dlaczego?

Pojawiły się nowe czynniki. Chociażby osłabienie roli Kościoła. Młodzi ludzie, którzy trafiają do szkół, w większym stopniu podatni są na tę propagandę. To po pierwsze. Po drugie w latach 90. Polska nie należała jeszcze do Unii Europejskiej. Dziś środki unijne bądź okołounijne w dużym stopniu przeznaczane są na szerzenie tej propagandy. W związku z tym, skoro idą na to pieniądze, żywią się dzięki temu różne stowarzyszenia, to one są nieporównywalnie mocniejsze. Po trzecie – media są dziś w stanie przedstawić sytuacje dokładnie odwrotnie, niż wygląda ona w rzeczywistości.

To znaczy?

Ci, którzy szerzą tę propagandę przedstawiani są jako jacyś bohaterowie, a ci, którzy się tej propagandzie przeciwstawiają, są przedstawiani jako fanatycy i zaściankowcy. A ponieważ kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą, jest skuteczne.

Dzieje się to w czasach, gdy władzę sprawuje rząd uważający się za konserwatywny, to rząd nadzoruje edukację. Jak rozumieć brak reakcji na inicjatywę polskich szkół?

No właśnie. Kuratorzy podlegają wojewodom, a wojewodowie są mianowani przez rząd. Pytanie jak mogą chować głowę w piasek i nie reagować na ewidentny przykład deprawacji w naszych szkołach. Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby szkoły zaczęły organizować spotkania promujące Młodzież Wszechpolską. Już wyobrażam sobie jak wielkie byłoby wycie i opór. A tutaj w akcji uczestniczy ponad 200 szkół. Nie rozumiem, czemu kuratorium, mające wszelkie instrumenty nie reaguje.

Czy nie jest tak, że PiS idzie śladem zachodniej prawicy, która zamiast pewnym zjawiskom przeciwdziałać, jedynie je spowalniała?

Tak mi się wydaje. Jednak kluczowe jest coś, co na łamach tygodnika postulujemy od kilku lat. Uważam, że konieczna jest ustawa o przeciwdziałaniu propagandzie homoseksualnej. Ja wiem, że z przyczyn politycznych teraz za wielu chętnych do jej uchwalenia nie będzie. Ale bez zmian w prawie, które ograniczą i zrównoważą to działanie zasilane pieniędzmi unijnymi, bardzo ciężko wyobrazić sobie skuteczną walkę z tego typu propagandowymi pomysłami.

Czytaj też:
"Tęczowy piątek". Homopropaganda w polskich szkołach

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także