"Polska szykuje się do poprzedniej wojny"
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

"Polska szykuje się do poprzedniej wojny"

Dodano: 
Żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej
Żołnierze Wojsk Obrony TerytorialnejŹródło:Centrum Operacyjne MON / Robert Suchy
JAK NAS PISZĄ NA WSCHODZIE | | „Jeśli dobrze się przyjrzeć, dyslokacja wojska polskiego prawie idealnie powtarza tę z 1939 r.” – pisze Jewgienij Krutikow na łamach gazety „Wzgljad”.

Rosyjski dziennikarz analizuje zmiany strukturalne w armii polskiej. Chodzi konkretnie o sformowanie kolejnej, czwartej dywizji, która ma bronić kraju od wschodu. Krutikow opisuje położenie jednostek taktycznych na terenie Polski. Jak zauważa, jeśli dobrze się przyjrzeć, to dyslokacja polskich oddziałów jest prawie idealnym powtórzeniem dyslokacji wojsk w 1939 r. (z uwzględnieniem zmiany granic). Z tego wynika, że Polska przygotowana jest raczej do obrony przed zagrożeniem z zachodu, niż przed oczekiwaną agresją ze wschodu.

„Przekonująco tej sytuacji nikt w Warszawie nie jest w stanie wytłumaczyć. Kilka lat temu rozpoczęły się rozmowy o tym, że „przesmyk suwalski” jest broniony jedynie przez 14 pułk artylerii przeciwpancernej, którego los w pierwszych dniach ewentualnego konfliktu może okazać się tragicznym. Natomiast strategicznego kierunku na stolicę żadna większa jednostka nie osłania” – pisze Krutikow. „Przez jakiś czas wydawało się, że zostanie odtworzona 1 Warszawska Dywizja Zmechanizowana im. Tadeusza Kościuszki. Na to jednak nie pozwoliła rzekomo krwawa sowiecka przeszłość jednostki, sformowanej w ZSRS w 1943 r”. – dodaje rosyjski dziennikarz. Przy okazji przypomina o zorganizowanej za czasów Antoniego Macierewicza Obronie Terytorialnej, która jego zdaniem oznacza „militaryzację całego społeczeństwa polskiego”.

Nowa dywizja – na cześć setnej rocznicy odzyskania niepodległości oznaczona numerem 18 – ma kontrolować „historyczny szlak napaści na Polskę ze wschodu”. Chodzi o szlak Moskwa – Smoleńsk – Mińsk – Brześć – Warszawa – Berlin. „W przyszłości właśnie tym szlakiem, według polskich strategów, tak samo jak w XVI-XVII w., będą prowadzone główne działania wojenne. Nowa dywizja powinna przyjąć na siebie pierwsze uderzenie przeciwnika, w oczekiwaniu na kontrofensywę sił NATO. Według tych rachub utrata Warszawy jest możliwa, ale niepożądana” – analizuje Krutikow.

Dziennikarz przytacza opinie krytyków, którzy twierdzą, że powstanie raczej sztab dywizji, nie zaś sama jednostka liniowa. Głównym problemem polskiej armii, zdaniem Krutikowa, jest nie tyle liczebność, co słaba koordynacja poszczególnych jednostek. Jak twierdzi, utworzenie kolejnego sztabu tylko jeszcze bardziej skomplikuje problemy logistyczne. Krutikow zauważa też, że większą część polskich jednostek liniowych stanowią dywizje i brygady zmechanizowane czy desantowo-szturmowe, a więc wojska o charakterze ofensywnym. Mogą okazać się bezużyteczne w wojnie obronnej, jaką Polska zamierza prowadzić – sugeruje dziennikarz gazety „Wzgljad”. Oczywiście, nie ma powodu, by ufać analizom rosyjskich komentatorów, ale faktem jest, ze podobne uwagi formułują również polscy eksperci.

„Tak samo w 1939 r. wojsko polskie przygotowane jest jedynie do obrony na okres czasu, potrzebny, by do kontrnatarcia przeciw Niemcom przeszli zachodni sojusznicy. Ale wówczas Francuzi i Anglicy palcem nie kiwnęli. Doszło jedynie do „dziwnej wojny”, a heroiczne walki ułanów znad Bzury czy Mazurów kpt. Raginisa okazały się pięknymi, lecz totalnie pozbawionymi sensu epizodami. Formowanie dziś ośmiotysięcznej dywizji na przedpolach Warszawy, to również coś w rodzaju historycznego anachronizmu, „rekonstrukcji” wydarzeń z kampanii wrześniowej, kiedy analogiczna armia była formowana w Dęblinie” – pisze Krutikow. Jego zdaniem cała historia Rzeczpospolitej opiera się na „efekcie grabi”.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także